Decyzje zarządu Azotów Police doprowadziły do zmniejszenia wartości spółki o 250 mln zł – grzmią zachodniopomorscy posłowie PO i chcą odwołania zarządu.
Posłowie Platformy uważają, że działający od lutego zarząd Polic swoimi niekonsekwentnymi poczynaniami doprowadził do zmniejszenia wartości spółki. W komunikacie z końca maja władze firmy poinformowały o przeszacowaniu wartości inwestycji w złoża fosforytów w Senegalu, dokonanej przed kilkoma laty. W ich wyniku zamiast odnotowanego w ubiegłorocznym raporcie ponad 160 mln zysku spółka poniosła – na poziomie skonsolidowanym – stratę. Rynek szybko zareagował na tę wiadomość – tuż po ogłoszeniu komunikatu akcje w trakcie sesji traciły nawet 12 proc. W sumie do tego czasu ich wycena spadła o prawie jedną piątą.
Jednak tym, co szczególnie wzburzyło posłów opozycji, było to, że wbrew wcześniejszym zapowiedziom zarząd pod koniec czerwca – po uzyskaniu opinii rewidenta, który podtrzymał swoje stanowisko co do tego, że badane przez niego sprawozdanie finansowe było rzetelne – podjął decyzję, że nie dokona korekty ubiegłorocznego raportu, choć nie wyklucza uwzględnienia nowej wyceny w którymś z kolejnych raportów okresowych. Kiedy to nastąpi? Nie wiadomo. – Wciąż trwają analizy tej inwestycji i w tej chwili nie można określić terminu, kiedy się zakończą – twierdzi Ewa Prueffer, rzeczniczka Azotów.
Opozycja mówi o nieodpowiedzialności władz spółki. – Taka sytuacja może oznaczać, że podano nie do końca zweryfikowane informacje, skoro zrobiono to przed zakończeniem analiz – twierdzi Arkadiusz Marchewka, poseł PO. Komunikat o mniejszej wartości senegalskich złóż ujrzał światło dzienne krótko (20 dni) po ogłoszonym w Sejmie przez rząd tzw. audycie poprzedniej ekipy. – Nie można wykluczyć, że cała sprawa była efektem prób znalezienia czegoś na poprzedników w ramach akcji audytowej. Miała być bomba, a wyszedł kapiszon – dodaje poseł PO.
W swoim liście do ministra skarbu Dawida Jackiewicza posłowie PO oczekują od niego „szybkiej kontroli Zakładów Chemicznych Police, zmierzającej do ustalenia, czy nie doszło do popełnienia przestępstwa przeciwko publicznemu obrotowi papierami wartościowymi i ewentualnego złożenia zawiadomienia do prokuratury w tej sprawie”. Posłowie opozycji wskazują również na pogorszenie sytuacji finansowej spółki i zagrożenie planów rozwojowych firmy, w tym budowy nowej instalacji do produkcji propylenu, tzw. Polic 2.
Firma odpiera zarzuty. – Nie wiem, skąd posłowie czerpią wiedzę, jakoby sytuacja finansowa uległa pogorszeniu. Na pewno nie z raportów spółki, bo takich za okres urzędowania nowego zarządu jeszcze nie publikowaliśmy. Nasi prawnicy zbadają tę sprawę – twierdzi Ewa Preuffer. Jej zdaniem nic nie zagraża też inwestycjom. – Są realizowane zgodnie z harmonogramem – zapewnia.
W sprawie Polic alarmuje również poseł Nowoczesnej (także związany z regionem) Piotr Misiło. Skierował do Komisji Nadzoru Finansowego pismo, w którym chce, by KNF zbadała sytuację, ponieważ nie wiadomo, czy spółka zanotowała w ubiegłym roku zysk, czy stratę. Składał w tej sprawie również interpelacje w Sejmie.
Niejasna sytuacja z pewnością ciąży spółce, ale i bez tego zamieszania inwestorzy giełdowi z coraz mniejszym optymizmem spoglądają na przyszłość afrykańskiego projektu Polic. Obecnie inwestycja ta wiąże się raczej z rozczarowaniami niż nadziejami – ocenia Krystian Brymora, analityk BDM. – Początkowo wycenialiśmy ten projekt na ok. 4,5 zł w przeliczeniu na akcję, choć analizy przedstawiane przez doradców spółki mówiły nawet o niemal 7 zł za akcję. Teraz jego biznesowy sens stoi pod znakiem zapytania, bo od czasu zakupu przez Police senegalskich złóż fosforytów ceny spadły o ponad 30 proc., koszt uruchomienia drugiego złoża, gdzie nie ma jeszcze przecież koncesji wydobywczej, wzrósł, a cały proces znacząco się opóźnia. Aby uruchomić złoże Kebemer, potrzeba co najmniej 2–3 lat i nakładów w wysokości 60–80 mln dol. – podkreśla analityk.
Nie można wykluczyć, że jeżeli proces pozyskiwania koncesji na najbardziej wartościowe złoża będzie się przeciągał, spółka może z nich zrezygnować i poszukać projektów w innych rejonach świata. Na razie jednak to ewentualnie perspektywa przyszłości, bo jeszcze pod koniec czerwca prezes Grupy Azoty Mariusz Bober, cytowany przez agencję ISB, stwierdził: – Nie sądzę, żeby to była opcja realna. Żaden scenariusz nie jest jednak przesądzony. Nie odpowiem na pytanie, czy się wycofamy, czy nie, bo potrzebujemy dodatkowych analiz, ale tak czy inaczej musimy i chcemy mieć dostęp do surowców – dodał.