Stymulowanie popytu drukowaniem pieniędzy może być atrakcyjne tylko na krótkim dystansie. W dłuższej perspektywie wywoła wstrząs daleko odmienny od zamierzonego – hiperinflację oraz poważny kryzys gospodarczy. Większość gospodarek rozwiniętych państw świata po kryzysie z 2008 r. nie może powrócić na ścieżkę oczekiwanego tempa wzrostu. Ożywienie gospodarcze, szczególnie w UE, jest anemiczne. Fiskalne programy wsparcia nadwyrężyły poważnie stan finansów publicznych. Poziom zadłużenia w większości gospodarek UE przekracza ustalony limit z traktatu z Maastricht (dług nie wyższy niż 60 proc. PKB). Ogranicza to poważnie dalsze możliwości ekspansywnej polityki fiskalnej.



Zresztą już od jakiegoś czasu w sytuacji, gdy ekspansywna polityka fiskalna nie przynosiła oczekiwanych rezultatów, uruchomiono arsenał instrumentów polityki pieniężnej. Dziś główna stopa referencyjna wynosi w strefie euro 0,05 proc., zaś stopa depozytowa jest ujemna. Kolejnym krokiem było sięgnięcie po takie narzędzia, jak luzowanie ilościowe (zakupy długoterminowych obligacji skarbowych przez bank centralny), luzowanie kredytowe (nabywanie przez bank centralny aktywów prywatnych bądź półprywatnych) i interwencje na rynku walutowym. W końcu wprowadzono politykę zerowych stóp procentowych, a później ujemnych. Ta ostatnia obowiązuje już w Szwajcarii, Szwecji, Danii, strefie euro, a także wcześniej w Japonii. Biorąc pod uwagę niezadowalające efekty realizowanej polityki, coraz częściej artykułuje się potrzebę sięgnięcia po jeszcze bardziej niekonwencjonalne metody.
W gospodarce europejskiej były prowadzone inwestycje, które nie przynoszą oczekiwanych stóp zwrotu, a wydatki konsumpcyjne nie prowadzą do wzrostu w długim okresie. Gospodarka wymaga przede wszystkim oddłużenia, restrukturyzacji i zmiany struktury wydatków, a nie dostarczania kolejnego strumienia pieniądza. Niemniej jednak odmienianym przez wiele przypadków stał się termin „pieniędzy z helikoptera”. Określenie to odwołuje się do sformułowanej w 1969 r. przez Miltona Friedmana wypowiedzi wykorzystującej myślową parabolę, że któregoś dnia nadleci helikopter i zrzuci każdemu mieszkańcowi po 1000 dol.
Idea tego sformułowania odwołuje się do zasady, że gdyby bank centralny chciał stymulować wzrost produkcji w gospodarce, która jest poniżej potencjału, i jednocześnie podnosić inflację, to jednym z najbardziej skutecznych narzędzi byłoby jednorazowo rozdać każdemu jakąś kwotę pieniędzy, tak by mógł je przeznaczyć na bieżącą konsumpcję. Pojęcie to wskrzesił do życia Ben Bernanke w 2002 r., mówiąc, że „rząd amerykański posiada technologię zwaną prasą drukarską, która pozwala wydrukować tak dużo dolarów, jak tylko sobie zażyczymy, w dodatku bez ponoszenia kosztów”.
Pojęcie to jest używane zarówno dla opisania mechanizmu dostarczania nowych porcji pieniądza do gospodarki w sposób pośredni, np. luzowanie ilościowe, ale także w sposób bezpośredni poprzez przekazywanie pieniędzy gospodarstwom domowym i przedsiębiorstwom. Te różnice w schemacie postępowania w istocie stanowią ważne ekonomiczne kryterium wykorzystania tego instrumentu. Albo mamy zabezpieczenie zwiększonej ekspansji pieniężnej, albo nie. Innymi słowy, w pierwszej sytuacji można przynajmniej z teoretycznego punktu widzenia odwrócić proces przepływu środków pieniężnych – odsprzedać obligacje. W drugiej jest to przepływ jednostronny.
Jedną z podstawowych przyczyn obecnego stanu rzeczy był kryzys finansowy z lat 2008–2009 i leżąca u jego podstaw finansyzacja gospodarki. Drugą przyczyną wydaje się pułapka, w którą wpadły elity polityczne, obiecując wyborcom wciąż więcej i więcej, tym samym zwiększając skalę potrzeb sektora publicznego. Obie przyczyny doprowadziły do nadmiernego zadłużenia gospodarek, rozregulowania systemów finansowych i konsumentów, którzy nie widząc optymistycznych perspektyw, powstrzymują się z wydawaniem pieniędzy. Z gospodarczego punktu widzenia powoduje to więcej niż mizerne wskaźniki wzrostu, wysokie bezrobocie w strefie euro, nadmiar oszczędności w bankach.
Ekspansywna polityka fiskalna i monetarna nie przyniosła, bo nie mogła przynieść, oczekiwanych rezultatów. Stosowanie ekspansywnego nastawienia obu polityk, fiskalnej i pieniężnej, równocześnie nie może być skuteczne. Rosnący dług publiczny, będący pochodną ekspansywnej polityki fiskalnej, podnosi rynkową stopę procentową. Ten mechanizm jest niejako automatycznym hamulcem jego dalszego wzrostu. Marcin Krawczyk zwraca uwagę, że ekspansywna polityka pieniężna realizowana przez bank centralny przez utrzymywanie niskich stóp likwiduje rynkowy, naturalny mechanizm zabezpieczający gospodarkę przed nadmiernym zadłużaniem się.
Niska cena skłania rządy do wykorzystywania instrumentów dłużnych i dalszego zadłużania się. Jednocześnie wysoki dług osłabia podstawę stabilnego wzrostu aktywności gospodarczej i koło się zamyka. Stosowanie jednocześnie ekspansywnej polityki fiskalnej i pieniężnej wzajemnie znosi potencjalne pozytywne efekty każdej z nich. Co więcej, jak wskazuje James Rickards, wśród ekonomistów nie ma zgody co do tego, czy obecne problemy są cykliczne, czy też mają podłoże strukturalne. Kryzys cykliczny jest traktowany jako przejściowy, tzn. stanowi normalną fazę w rozwoju gospodarki, i można mu zaradzić wzrostem wydatków publicznych proponowanym przez keynesistów.
Kryzys strukturalny ma poważne przyczyny i może trwać niemal w nieskończoność, o ile nie zmieni się takich czynników, jak koszty pracy, mobilność pracy, podatki, struktura wydatków, system ograniczeń i inne kwestie leżące w gestii regulacyjnej. Nie brakuje takich, jak Zhu Min, którzy uważają, że mamy do czynienia z problemami o podłożu strukturalnym. Jeśli byłoby to prawdą, a dużo na to wskazuje, wówczas lekarstwem nie są rozwiązania o charakterze monetarnym, ale w postaci głębokich reform strukturalnych. Te ostatnie wymagają jednak czasu i nie są popularne politycznie. Co więc robićl Czy biorąc pod uwagę większość formułowanych propozycji, szukać dróg na skrótyl Taką drogą na skróty jest pomysł rozdawania pieniędzy przez bank centralny.
Ekonomiści wiedzą, że drukowanie pieniędzy samo w sobie nie może wygenerować realnego wzrostu. Może jedynie wywołać wrażenie wzrostu przez podwyższenie nominalnych cen i nominalnego PKB. Stąd przez ekonomistów proceder ten określany jest iluzją pieniądza. Ta iluzja może się utrzymywać przez pewien czas, ale znika, gdy w końcu pojawi się inflacja. Jeśli przyjrzeć się parametrom ekonomicznym, umiarkowana inflacja jest dziś pożądana. Peter Praet proponuje wprost, aby wszystkie banki centralne wydrukowały pieniądze i wysłały stosowne czeki do każdego obywatela, co zwiększy popyt i doprowadzi do wzrostu cen.
Według Liama Halligana propozycja ta jest wyrazem ekonomicznej rozpaczy i prostą drogą do kompletnej utraty zaufania inwestorów i zwykłych konsumentów, a tym samym szybką drogą do wejścia w stan głębokiej stagnacji gospodarczej. Dramat tego rozwiązania jest ukryty w praktycznym braku możliwości zastosowania go jednorazowo. Jeśli zastosuje się go raz, nie będzie już argumentów, żeby nie użyć tego samego rozwiązania ponownie. Z jednej strony nieznany jest punkt krytyczny, po którego przekroczeniu bank centralny utraci bezpowrotnie reputację wraz z utraconą na początku drogi, a niezbędną do jego prawidłowego funkcjonowania niezależnością. Z drugiej zaś, jak określić stabilne reguły dopuszczające użycie takiego instrumentu w wyjątkowych sytuacjach i krótkoterminowol Politycy znajdą argumenty, by zmienić każdy akt prawny, niezależnie czy będzie to miało sens ekonomiczny. Na razie tego rodzaju praktyki dotyczące bezpośredniego finansowania rządu przez bank centralny są prawnie zakazane, a przedstawiciele EBC nie chcą tego zmieniać.
Niebezpieczeństwo pojawia się jednak w odniesieniu do sfery prywatnej. Pokusa jest duża, a z perspektywy inżynierii prawno-finansowej można sobie wyobrazić rozwiązania dopuszczające przekazanie pieniędzy bezpośrednio przeciętnemu Kowalskiemu. Jednak użycie pieniędzy z helikoptera byłoby pójściem na łatwiznę i dużym krokiem na drodze do załamania się systemu gospodarczego i politycznego. Przykłady podobnych działań można mnożyć, zaczynając od starożytnego Rzymu, a kończąc na współczesnej Argentynie. Gospodarka opiera się na zaufaniu. Gdy stracimy zaufanie do pieniądza, naruszymy podstawy gospodarki. Pociągają nas działania bez wyrzeczeń, ale tylko cierpliwość i praca są źródłem bogactwa.
Propozycja ta jest wyrazem ekonomicznej rozpaczy i prostą drogą do kompletnej utraty zaufania inwestorów