Zapisy na akcje Enei pokazały, że inwestorzy wierzą w rynek i liczą, że można na nim zarobić, nawet w trudnych czasach.
W ostatnich tygodniach inwestorzy mieli okazję zapisywać się na akcje dużej, prywatyzowanej firmy państwowej. Wyniku oferty Enei wprawdzie nie należy traktować jak papierka lakmusowego dla koniunktury w najbliższych miesiącach, ale jest on wymowny. Nie ukrywam, że sam nie należałem do entuzjastów oferty Enei. Pomijając niepodważalny fakt, że jest to perspektywiczna branża, warunki, na jakich resort skarbu decydował się sprzedawać akcje Enei, nie powinny wzbudzić sporego zainteresowania wśród inwestorów. Decyzja o zwiększeniu dyskonta do 20 proc. w stosunku do ustalonej ceny musiała pozytywnie wpłynąć na zainteresowanie ofertą. Mimo to nie brakowało opinii, że i ten ruch nie skłoni TFI, a przede wszystkim inwestorów indywidualnych do złożenia zapisów. Tak pesymistyczne nastawienie wynikało przede wszystkim z niepewności panującej na rynkach. Zapewne sceptycyzm powodowała również wysoka wycena Enei, w stosunku choćby do zagranicznego konkurenta notowanego na warszawskim parkiecie (CEZ). Inwestorzy indywidualni pamiętali także zawód, jaki sprawił ostatni i jedyny debiut w tym roku spółki państwowej (Azoty Tarnów). Te wszystkie czynniki powinny wpłynąć na niepowodzenie oferty, a jednak tak się nie stało. Po zakończeniu zapisów wiceminister skarbu poinformował, że oferta zakończyła się sukcesem, a co więcej, w każdej z inwestorskich transz mieliśmy do czynienia z redukcją zapisów, spowodowanych nadwyżką popytu nad zaoferowaną podażą. Zapewne w innych okolicznościach waga wyniku oferty nie miałaby większego znaczenia dla rynku, który jeszcze nie tak dawno był negowany jako najlepszy mechanizm służący alokacji i wycenie kapitału. Jednak oferta Enei pokazała, że choć mechanizm rynkowy trzeszczał, to po raz kolejny zadziałał. Kwestią czasu było, kiedy pojawi się na nim odpowiednia grupa, która uzna, że to, co złe, zostało już zdyskontowane w cenach i czas pomyśleć o inwestycjach. Najbardziej odważni inwestorzy, którzy postanowili kupić niektóre akcje w dniach największych spadków, gdyby postanowili sprzedać je już dzisiaj, mogliby cieszyć się zyskiem nawet bliskim 100 proc. w ciągu miesiąca.