Gospodarza Euro 2016 odwiedzą miliony turystów, zostawiając na miejscu fortunę.
W czerwcu i lipcu Francję czeka zalew przybyszów z całego kontynentu. Według Booking.com tuż przed rozpoczęciem imprezy francuskie hotele pękają w szwach. Dla przykładu w Nicei, gdzie 12 czerwca Polska rozegra pierwszy mecz z Irlandią Północną, na ponad 1000 obiektów noclegowych w połowie czerwca można było wynająć pokój w zaledwie co dziesiątym z nich. Wśród hoteli, w których można jeszcze znaleźć miejsce, są najdroższe 5-gwiazdkowe ośrodki. Ceny w pokoju dwuosobowym dochodzą tam do 2000 zł za dobę. W porównaniu z okresem przed i po Euro 2016 stawki są znacznie wyższe wszędzie. Jeszcze na początku roku hotelarze korzystali z ogromnego popytu i podbijali ceny o 300–400 proc. Pokoje, choć bardzo drogie, wyprzedawały się na pniu. Kto uzbroił się w cierpliwość i poczekał do samego końca, może wykupić nocleg w atrakcyjnej lokalizacji za 150–160 proc. normalnej stawki. Potwierdza to portal Trivago, który pod koniec maja poinformował, że ceny francuskich hoteli z okresu Euro 2016 są średnio 161 proc. wyższe niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Przedstawiciele firmy podkreślają, że w przypadku Francji wzrost cen utrzymuje się na standardowym poziomie dla tego typu imprez. Dla porównania podczas Pucharu Świata w Rugby, który w ubiegłym roku odbył się w walijskim Cardiff, ceny noclegów w lokalnych ośrodkach wzrosły o 1100 proc. Francuzi nie podzielili zatem losu Polski i Ukrainy, gdzie w ośrodkach, w których rozgrywano mecze, podniesienie stawek przyniosło efekt odwrotny od zamierzonego. Noclegi sprzedawały się słabo i wielu właścicieli w ostatniej chwili decydowało się na sprzedawanie pokojów poniżej standardowej stawki, byle w niewielkim stopniu odrobić straty.
Jeśli na Euro zdecydujemy się polecieć z Polski samolotem, hotel stanie się dla nas tylko niewielkim wydatkiem. W przeddzień meczu z Irlandią Północną PLL LOT wysyła z Warszawy do Nicei dwa dodatkowe samoloty (oprócz boeinga 737 do Francji zabiorą nas także embraery). Tego dnia ceny biletów wahają się od 1,6 tys. zł (klasa ekonomiczna) do 3,2 tys. zł (klasa biznes). W dniu meczu mamy jeszcze opcję wylotu o 10.50. Wtedy za bilet musimy zapłacić jednak co najmniej 2,5 tys. zł. A to tylko koszt w jedną stronę. Dużo mniej (900–1000 zł) zapłacimy za połączenia z przesiadkami, których nie brakuje w ofercie konkurencyjnych linii. Wtedy musimy się jednak liczyć z nawet 15-godz. przerwą na lotnisku. Jeszcze tańsza, ale mniej komfortowa będzie podróż autokarem. Tutaj możemy liczyć na wydatek w granicy 500–700 zł w obie strony. Niestety, zamiast 3 godz. czekają nas ponad 24 godz. w trasie. Nieco więcej (800–1000 zł) zapłacimy za przejazd samochodem, ale w tym przypadku koszt można rozłożyć na kilka osób.
Ostatnim punktem wycieczki do Francji jest zakup biletu na stadion, ale z tym, nawet na ostatnią chwilę, wbrew pozorom, wielu kibiców nie będzie miało problemów. Tuż przed otwarciem mistrzostw Europy fani mogą kupić bilety na kilkanaście spotkań fazy grupowej. Na oficjalnym portalu biletowym UEFA są dostępne wejściówki na mecze, które według zapowiedzi miały się rozejść w kilka godzin, w tym m.in. mecz otwarcia Francja – Rumunia czy spotkanie Polski z Ukrainą. Jeszcze w styczniu br. UEFA za pośrednictwem swojej strony internetowej informowała, że otrzymała 3,5 mln wniosków ze 189 krajów. Łącznie związek przygotował 1,8 mln biletów na 51 spotkań. Dla kibiców drużyn uczestniczących w turnieju przypadło 800 tys. wejściówek. Największy popyt dotyczył spotkań: Polska – Niemcy (Saint-Denis, 16 czerwca), Irlandia – Szwecja (Saint-Denis, 13 czerwca) i Portugalia – Austria (Paryż, stadion PSG, 18 czerwca). Co ciekawe, najwięcej wniosków o bilety wcale nie przysłano z największych krajów. Pierwsza piątka to: Polska, Austria, Szwajcaria, Irlandia i co oczywiste – Francja.
W przeddzień meczu otwarcia wiadomo, że choć trybuny nie będą świeciły pustkami, czego organizatorzy obawiali się najbardziej, to i tak będą ogromne problemy z ich całkowitym zapełnieniem. Zwiększenie liczby uczestników z 16 do 24 sprawiło, że do turnieju dostało się kilka państw mało atrakcyjnych z punktu widzenia widowiska. Stąd na chętnych do obejrzenia rywalizacji Albanii z Rumunią czy Słowacji z Rosją tuż przed gwizdkiem czeka jeszcze kilka tysięcy wejściówek.
Małym zainteresowaniem cieszą się także mecze z udziałem Węgier, Islandii i Ukrainy. Fani tych drużyn tuż przed Euro mogli kupić bilety na każdy mecz grupowy swojej drużyny. O ile oczywiście dysponowali odpowiednim budżetem. Ceny biletów na fazę grupową wahały się od 25 do 145 euro. Na kolejne rundy były znacznie droższe. Najtańsze i najdroższe wejściówki kosztowały odpowiednio: ćwierćfinał 45–195 euro, półfinał 65 i 495 euro, a finał 85 i 895 euro. W sieci kwitnie także handel na rynku wtórnym. Ceny biletów na mecze Polaków wahają się od 500–600 zł (mecz z Ukrainą) do 1500–2000 zł (mecz z Niemcami). W ofercie można przebierać m.in. na portalach aukcyjnych, takich jak Allegro. Znaczne większą skalę handel wejściówkami przybiera na Zachodzie, gdzie podwójna na mecz Anglia – Rosja w I kategorii może kosztować nawet 18 tys. funtów.
Ceny w pokoju dwuosobowym dochodzą do 2000 zł za dobę