Przedsiębiorcy z urzędnikami wspólnie pracują w siedmiu grupach powołanych przez ministra rozwoju. Cel? Informatyzacja państwa. Nieprzypadkowo najwięcej do powiedzenia w tej kwestii mają bankowcy. Udział partnerów biznesowych ma pomóc w wypracowaniu efektywnych ekonomicznie rozwiązań, które będą odpowiadały na zapotrzebowanie społeczne – tłumaczy Justyna Mosoń z resortu rozwoju. Do współpracy zaproszono m.in. Piotra Alickiego i Macieja Wyszoczarskiego z PKO BP, Pawła Widackiego ze Związku Banków Polskich, byłego wiceprezesa PWPW Andrzeja Boguna, a także przedstawicieli First Data Polska, eService czy Gemalto.
Projekt „Od papierowej do cyfrowej Polski” to międzyresortowa inicjatywa, która ma wyznaczyć główne kierunki rozwoju e-państwa i cyfryzacji gospodarki. Prace oficjalnie są prowadzone przez połączone resorty cyfryzacji, rozwoju, finansów i zdrowia. W rzeczywistości odpowiada za nie Ministerstwo Rozwoju i to w nim ukonstytuowało się siedem podgrup, które mają wspólnie opracować nowe rozwiązania dla e-tożsamości i e-zdrowia, czyli specjalne elektroniczne dowody i karty zdrowia. Osobne zespoły zajmują się też e-sądami, przyspieszeniem ściągalności podatków, e-daninami i e-świadczenia dla ZUS.
Kluczowym tematem, który przewija się we wszystkich zespołach, jest system uwierzytelniania e-administracji. – Polska jest w takiej sytuacji, że banki posiadają już masowo wdrożone sposoby nadawania i weryfikacji tożsamości. I warto to wykorzystać. Banki mają też opracowane i sprawdzone sposoby dbania o tę tożsamość – opowiada Zbigniew Derdziuk, niegdyś prezes ZUS, a obecnie doradca zarządu mBanku. Nasz rozmówca potwierdza, że w zespołach powołanych przez resort rozwoju znajdują się nie tylko przedstawiciele banków, ale także telekomów i wydawców kart.
– Racjonalne byłoby wykorzystanie federacyjnego modelu tożsamości, w którym różni dostawcy mogą uczestniczyć w potwierdzaniu tożsamości klienta. I tak choćby w e-zdrowiu szukany jest pomysł na najlepszy model potwierdzania, że pacjent jest tym, za kogo się podaje. Jedną z idei jest połączenie karty zdrowia z kartą płatniczą. Dzięki temu mógłby się logować u lekarza, ale i udostępniać dane ratunkowe, takie jak grupa krwi – dodaje Derdziuk.
Inną inicjatywą są prace nad zwiększeniem obrotu bezgotówkowego, który pozwoliłby zmniejszyć koszty, a przede wszystkim wprowadził możliwość płacenia w urzędach elektronicznie. Trwają też prace nad wprowadzeniem jednolitego systemu e-fakturowania w administracji i w gospodarce. Inny zespół z kolei zajmuje się optymalizacją obsługi e-danin i e-świadczeń w Polsce. – Wyniki prac ekspertów wspomogą sprawną agregację informacji w tym obszarze, co przełoży się na efektywniejszą politykę podatkową i społeczną – uważa resort rozwoju.
Celem ma być zwiększenie transparentności i obniżenie kosztów. W zdrowiu dzięki identyfikacji przy każdej wizycie będzie można zapobiec oszustwom, np. fikcyjnym rozliczeniom lekarzy, którzy za tego samego pacjenta dwukrotnie pobierali pieniądze od NFZ. Skąd nacisk na oddanie informatyzacji państwa w dużej mierze bankom? Jeden z ekspertów się śmieje, że wpływ może mieć poprzednie doświadczenie zawodowe wicepremiera.
– Zmiana kursu jest widoczna. Poprzedni rząd sam opracowywał wszystkie rozwiązania z dziedziny cyfryzacji. Skończyło się nieudolnym ePUAP i katastrofalnym brakiem e-zdrowia. Obecnie plan jest taki, by jak najwięcej zadań scedować na biznes, szczególnie banki. Za przykład sukcesu takiego rozwiązania podawany jest system 500+, do którego większość wniosków skierowano za pomocą banków – zdradza nam jeden z urzędników związanych z cyfryzacją.
– To norma europejska. Podczas jednej z debat w Komisji Europejskiej przedstawiciel Szwecji tłumaczył, że przy identyfikacji korzystają tylko z komercyjnych instytucji. To ułatwia współpracę – dodaje Marek Ujejski, ekspert od e-zdrowia. Jego zdaniem trzeba korzystać z istniejących i sprawdzających się instrumentów. A tymi właśnie dysponują banki. Bonusem mogą być oszczędności. Przy kartach zdrowotnych – uważa Ujejski – dla rządu byłoby taniej dzięki podziałowi kosztów między partnerami. Ze składek czy z dotacji rządowej trzeba by było zapłacić około połowy. – Partnerstwo prywatno-publiczne to jest najprostsza droga do zrobienia czegoś konkretnego w szybkim czasie – przekonuje Marek Ujejski.
e-Polska w e-Unii / Dziennik Gazeta Prawna
– Tak to działa w innych państwach, w Skandynawii, Estonii czy na Litwie – zapewnia Derdziuk. – W tym ostatnim kraju wejście do SODRA, czyli ichniego ZUS, jest możliwe przez konto bankowe. Nasz oddział mBanku na Słowacji za zgodą klientów online łączy się ze słowackim ZUS i pobiera dane o wynagrodzeniu. W Polsce klient musi przynosić takie zaświadczenie od pracodawcy w formie papierowej, ale to się może zmienić – zapowiada były szef ZUS.
Ale nie wszyscy eksperci, nawet ci z rynku komercyjnego, są przekonani, czy budowę e-państwa powinno się opierać na sektorze prywatnym. – Współpraca z sektorem bankowym czy telekomunikacyjnym przed administracją otwiera wygodną ścieżkę. Ale oprócz tej drogi państwo powinno oferować tym obywatelom, którym zależy na prywatności, inne rozwiązania, które pominą pośrednictwo instytucji prywatnych – uważa Artur Józefiak z firmy Accenture, choć podkreśla, że współpraca sektorów publicznego i prywatnego może dawać świetne efekty.
– W Szwecji banki powołały wspólną inicjatywę do wspierania budowy cyfrowej tożsamości. Tyle że tam dokonano najważniejszego: sprecyzowano, czemu to rozwiązanie ma służyć, po co jest potrzebne państwu i obywatelom. Regulacje unijne nie narzucają nam sposobu realizacji. To od nas zależy, jak silna będzie funkcja kontrolna i zarządcza administracji w tym zakresie. Mam jednak wątpliwości, czy taki model docelowy został w Polsce wystarczająco zdefiniowany i uzgodniony – dodaje Józefiak.
39 wielkich systemów e-administracji budowano z unijnych dotacji w latach 2007–2014 . Udało się skończyć 36, ale tylko 12 działa w pełni
2,67 mld zł wydano na ich budowę