- Musimy zacząć handlować sami ze sobą, wzajemnie się wspierać i grać do jednej bramki. Tak robią wszystkie dobrze rozwijające się kraje - uważa Marcin Chludziński, prezes zarządu Agencji Rozwoju Przemysłu.
Marcin Chludziński, prezes zarządu Agencji Rozwoju Przemysłu / Dziennik Gazeta Prawna
W notce o panu na stronie Fundacji Republikańskiej można było przeczytać, że „infekuje polityków dobrymi pomysłami”. Udało się już kogoś zainfekować?
To proces, który wymaga czasu. Sporo naszych pomysłów trafia na dobry grunt, szczególnie w kontekście organizacji spółek Skarbu Państwa czy pozyskiwania i wdrażania innowacji. Zwłaszcza w tym drugim obszarze wiele się dzieje. Z racji pełnionej dzisiaj funkcji proces inspirowania pomysłami będzie bardziej efektywny niż z poziomu fundacji.
Czym chce pan zarazić ARP?
Dla przykładu: podmioty wchodzące w skład naszego portfela mogłyby efektywniej ze sobą współpracować. Trudno zaakceptować sytuację, kiedy jedna spółka z grupy wynajmuje powierzchnię biurową od firm zewnętrznych, gdy inna spółka ma nadmiar miejsca. Należy przeanalizować koszty i jeśli to jest możliwe, kupować usługi od siebie nawzajem. To jeden mały, ale bardzo konkretny i wymierny przykład możliwości lepszego zarządzania zasobami agencji.
Chodzi o tzw. efekt synergii.
I to na trzech poziomach. Pierwszy – to synergia w zakresie obiegu pieniądza czy wzajemnych zamówień. Drugim jest współpraca między podmiotami wspierającymi przedsiębiorczość. Dotychczas bardzo często dublowały się kompetencyjnie. Mówił o tym wicepremier Mateusz Morawiecki, przedstawiając swój plan. By działać efektywnie, musimy aktywizować te zasoby, które już mamy. Jako instytucja na razie jesteśmy na etapie przebudowy – przechodzimy z Ministerstwa Skarbu do Ministerstwa Rozwoju. Sądzę, że jako Agencja Rozwoju Przemysłu odnajdziemy się w nowej roli i będziemy dużo skuteczniejsi. Trzecim poziomem jest zwiększenie efektywności biznesowej firm należących do Skarbu Państwa, o co z determinacją zabiega minister skarbu Dawid Jackiewicz. Najpierw musimy zacząć handlować sami ze sobą, wzajemnie się wspierać i grać do jednej bramki. Tak robią wszystkie dobrze rozwijające się kraje.
To kwestia lepszego zarządzania tym, co otrzymał pan w spadku po poprzednikach. Jak definiuje pan cele ARP?
Cele zostaną ukształtowane na poziomie rządowym. Jednak już teraz widzę duże możliwości wspierania dobrych inwestycji wytwórczych, przede wszystkim tych z potencjałem ekspansji zagranicznej. Najlepiej w innowacyjnych branżach. Tu bardzo efektywnie możemy się wpisać w rządowy Plan na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Dysponujemy narzędziami finansowymi, by założenia planu wdrażać w realną gospodarkę. Naszym celem jest także pomoc spółkom Skarbu Państwa – dostarczać im rozwiązania, które zoptymalizują i poprawią ich pracę.
Jak chcecie znajdować te inwestycje?
Przede wszystkim ARP musi wyjść do ludzi z szeroką akcją informacyjną. Podczas rozmów z właścicielami i zarządcami dużych przedsiębiorstw dowiadywałem się, że oni nie wiedzą, ile jest instrumentów pomocowych, z których mogliby korzystać. ARP, jako organizacja chcąca wspomagać biznes, musi umieć „sprzedać” swoje usługi.
Przewiduje pan jakieś zmiany wewnątrz organizacji?
Duch organizacji jest dużo ważniejszy od rozwiązań prawnych, a ludzie są dużo ważniejsi niż systemy informatyczne. A skoro nazywamy się Agencją Rozwoju Przemysłu, to właśnie pojęcia „rozwój” i „przemysł” są dla nas kluczowe. Będę premiował ludzi, którzy tę misję rozumieją i mam zamiar wynagradzać ich w odniesieniu do efektów pracy. Ważnym aspektem jest umiejętność formułowania prostych, skutecznych komunikatów. Musimy wiedzieć, co chcemy powiedzieć przedsiębiorcom i umieć im doradzić. Jednym z głównych problemów organizacji państwowych jest słaby przepływ informacji. Gdy przychodzi przedsiębiorca, a akurat nasza organizacja nie jest w stanie mu pomóc, powinniśmy wiedzieć, czy w podobnych nam instytucjach nie mają czegoś odpowiedniego do zaoferowania. Obecnie taki interesant jest odprawiany z kwitkiem. To się musi zmienić.
Kto może liczyć na wasze wsparcie?
Nasze inwestycje muszą się opłacać polskiej gospodarce. Dlatego chcemy wspierać tych, którzy chcą podnosić w rozwoju swoje firmy o szczebel albo kilka szczebli wyżej. Ktoś, kto do nas przychodzi, musi mieć już opracowaną nie tylko ideę, lecz także technologię. W zamian my oferujemy wsparcie będące swoistą premią za innowacyjność i lewarem finansowym. Będziemy rozpoznawać trendy i obserwować świat. Nie możemy także patrzeć zbyt wąsko na samo pojęcie „przemysłu”. Jeśli chcemy mieć więcej polskiej gospodarki w polskiej gospodarce, to musimy się otworzyć na branże przyszłości, nowe technologie, których komercjalizacja daje wysokie marże i tworzy sporą wartość dodaną dla całej gospodarki. Dziś widać np., że bardzo dochodową branżą jest tworzenie gier komputerowych. Aby zatrzymać w kraju młodych, zdolnych ludzi znających się na tym fachu, uruchomiliśmy wspólnie z Uniwersytetem Śląskim i powiatem cieszyńskim projekt w formule akceleratora (połączenie inkubatora przedsiębiorczości z funduszami zalążkowymi) przeznaczony dla takich przedsięwzięć. To taki symbol naszego otwarcia na przemysł przyszłości.
Czyli agencja ma być przede wszystkim lewarem dla innowacji?
Tak, to będzie połączenie modelu niemieckiego z estońskim. Taka droga składałaby się z trzech etapów – szybkiej inkubacji, testowania rynkowego i znalezienia źródeł finansowania. Agencja najbardziej zaangażowana będzie w pierwszy i częściowo drugi etap. Gdy pomysły będą dobre, to znajdą dalsze środki finansowe na rozwój i ekspansję. Nie może być przecież tak, żeby państwo było głównym inwestorem projektu. Niezbędny jest tzw. test prywatnego inwestora. W tym wyścigu innowacyjności nie możemy zapominać o użyteczności danego projektu. Wkrótce przedstawimy pierwsze plany konkretnych rozwiązań instytucjonalnych w tym obszarze.
Do tej pory ARP pełniła funkcję przede wszystkim restrukturyzacyjną – pan chce przesunąć środek ciężkości bardziej w stronę wsparcia innowacyjności.
Oprócz funkcji innowacyjnej i restukturyzacyjnej ARP ma także kompetencje oceny projektów inwestycyjnych. Restrukturyzacja była założycielskim działaniem agencji. Będę zabiegał o takie projekty, które pozwolą nie tylko na krótkofalowe skutki restrukturyzacji, ale i przyniosą zyski w długim okresie. W niektórych środowiskach funkcjonuje taki paradygmat, że wszystko co państwowe jest z założenia nierentowne i należy się tego pozbyć. Jestem przeciwnikiem tej tezy. Dwie trzecie z pięciuset największych firm na świecie to firmy państwowe. Zresztą w pełni zgadzam się z premier Beatą Szydło, która niedawno bardzo trafnie określiła nowy model rozwoju polskiej gospodarki: pora byśmy przestali zastanawiać się, co by tu jeszcze polskiego sprzedać, najwyższy czas zacząć myśleć o tym, w co by tu polskiego mądrze zainwestować.
Agencja będzie wspierać branżę kosmiczną?
Rozwój tej sfery wpływa pozytywnie nie tylko na projekty stricte kosmiczne, lecz bardzo często rozwija też technologie przydatne w codziennym użytkowaniu. Dla ARP branża kosmiczna jest szczególnie ważna, a odpowiedzialny za ten obszar wiceprezes Michał Szaniawski postawił sobie wyjątkowo ambitne cele. W portfelu mamy dwie spółki kosmiczne – CreoTech i ABM Space Education. Nie działają one jeszcze na taką skalę, jak byśmy sobie tego życzyli, sądzę jednak, że moglibyśmy zrealizować kilka ciekawych pomysłów. Przecież projekty młodych polskich naukowców znajdują uznanie w NASA i Europejskiej Agencji Kosmicznej. Dostrzegamy duży potencjał w dziedzinie optyki czy robotyki.
Jak będzie wyglądała praca agencji w najbliższym czasie?
Przechodzimy etap przebudowy. Wykuwamy nową strategię, ustalamy też priorytety o dość krótkiej perspektywie prac, tak aby jak najlepiej wpisać się w realizację planu wicepremiera Mateusza Morawieckiego.
ARP nie jest wolna od nietrafionych inwestycji.
Na przykład spółka HAWE pożyczyła od nas 100 mln zł. Do spłaty pozostało jeszcze 80 mln, choć zgodnie z umową dług powinien wynosić obecnie już tylko 40 mln, a całość powinna być spłacona do końca tego roku. Czekamy na propozycje układowe, które określą sposób, w jaki spółka zamierza spłacić wierzytelność. Naszym obowiązkiem jest dbałość o pieniądze publiczne, więc zrobimy wszystko, by te środki odzyskać. Mogłyby przecież wspierać rozwój tych polskich firm, które swoją reputacją i dotychczasową aktywnością biznesową zasługują na takie wsparcie o wiele bardziej niż HAWE.