Najnowsze prognozy Komisji Europejskiej pokazują, że polska gospodarka nadal ma się szybko rozwijać. Ale za rok deficyt może przekroczyć 3 proc. Komisja przedstawiła prognozy dotyczące gospodarki i finansów publicznych. Potwierdzają one dobre perspektywy dla naszego kraju.
W tym roku PKB wzrośnie o 3,7 proc., a w przyszłym o 3,6 proc. Zadowolone z prognoz Ministerstwo Finansów podkreśla, że oznacza to podwyższenie szacunków w porównaniu z oceną zimową.
Głównym motorem wzrostu ma być popyt krajowy. Konsumpcja prywatna ma rosnąć m.in. dzięki lepszej sytuacji na rynku pracy i programowi 500+, który pozytywnie wpłynie na dochody rodzin. Nadal ma też rosnąć eksport wspierany przez kurs złotego. W 2016 i kolejnym roku mamy być w czołówce najszybciej rozwijających się krajów UE. W tym roku przed nami mają być tylko Irlandia (4,9 proc.), Rumunia (4,2 proc.) i Malta (4,1 proc.). Z kolei w przyszłym mają nas wyprzedzić Luksemburg (3,9 proc.) i Irlandia (3,7 proc.), Rumunia zaś odnotuje identyczny rezultat. Przeciętny wzrost w UE będzie dwukrotnie wolniejszy od naszego.
Dobre prognozy przekładają się na niezłą sytuację w finansach publicznych. W tym roku podobno nie będziemy mieć problemu ze spełnieniem kryterium z Maastricht, jeśli chodzi o deficyt sektora finansów publicznych (SFP), który ma wynieść 2,6 proc. PKB. Za to w przyszłym możemy go minimalnie przekroczyć. Zdaniem ekspertów Komisji wyniesie on wówczas 3,1 proc. KE jako przyczyny wyższego deficytu podaje z jednej strony koszty programu 500 plus, który w tym roku obowiązuje tylko przez dziewięć miesięcy, a w przyszłym będzie działał przez cały rok. To powoduje, że wydatki będą o ok. 6 mld zł wyższe.
Jednocześnie KE zakłada, że zgodnie z ustawą o VAT w przyszłym roku stawki tego podatku zmniejszą się o 1 pp., co oznacza wpływy mniejsze o ok. 6 mld zł. Ale jak wynika z decyzji rządu, VAT nie będzie obniżany, więc nie powinno być takiego ubytku w dochodach. Ostateczny wynik powinien być więc lepszy. To m.in. dlatego rząd ma inne zdanie w kwestii deficytu i w prognozie zawartej w Planie aktualizacji konwergencji na koniec 2017 r. zapisał deficyt na poziomie 2,9 proc. Mimo wszystko rozbieżność między szacunkami rządu a Komisji nie jest duża. Wydaje się, że nawet gdyby faktycznie nasz deficyt wzrósł do 3,1 proc., nie groziłaby nam procedura nadmiernego deficytu, o ile w kolejnych latach ta wartość by spadała.
Czynniki ryzyka to – jak podkreślają eksperci KE – planowane zmiany w kwocie wolnej w PIT i obniżenie wieku emerytalnego, ale ponieważ zakres zmian jest nieznany, trudno szacować ich skutki. Rząd liczy jeszcze na efekty uszczelnienia podatków, co miałoby podnieść wpływy do budżetu i zmniejszyć deficyt albo pozwolić pokryć koszty spełniania kolejnych obietnic. Warto zaznaczyć, że o ile w przypadku prognozy wzrostu gospodarczego jesteśmy powyżej unijnej średniej, o tyle deficyt w tym i w kolejnym roku ma być wyższy niż przeciętna, która miałaby wynieść odpowiednio 2,1 i 1,8 proc. Niepokojące jest też to, że strukturalny deficyt SFP wzrośnie powyżej 3 proc. To różnica między wydatkami a dochodami sektora po odjęciu czynników okresowych lub wpływu cyklu gospodarczego. A taki wynik oznacza, że każdy kłopot z koniunkturą doprowadzi do znaczącego wzrostu deficytu.