Komisja Europejska wydała w czwartek decyzję w sprawie stoczni w Gdyni i Szczecinie, uznając udzieloną im pomoc publiczną za nielegalną, ale dając polskiemu rządowi czas do końca maja 2009 r. na wyprzedaż majątku stoczni. Ma to pozwolić na kontynuowanie ich działalności i zachowanie miejsc pracy.

KE nie daje jednak żadnych gwarancji, że nie będzie zwolnień w zakładach - dlatego jest gotowa zapewnić wsparcie dla zwalnianych pracowników z unijnych funduszy, zwłaszcza z globalizacyjnego i społecznego na ich przekwalifikowania, szkolenia, pomoc przy zakładaniu własnej firmy, a nawet przeprowadzkę do pracy gdzie indziej.

"Jest jasne, że dzisiejsza decyzja nie spodoba się pracownikom. To bez wątpienia jedna z najtrudniejszych propozycji, jakie musiałam przedstawić Komisji jako komisarz ds. konkurencji" - powiedziała Neelie Kroes na konferencji prasowej.

Podkreśliła, że to najlepsze z możliwych rozwiązań, osiągnięte dzięki "bardzo pozytywnej współpracy z polskim rządem w ostatnich miesiącach".

"To uczciwe i trwałe rozwiązanie dla pracowników i przedsiębiorstw w Polsce, ale również dla ludzi pracujących i prowadzących działalność gospodarczą gdzie indziej. Daje najlepsze możliwe szanse na przyszłe miejsca pracy w tych historycznych miejscach" - oświadczył przewodniczący KE Jose Barroso.

"Do inwestorów, którzy wygrają przetargi, będzie należała decyzja, jaki rodzaj działalności będą chcieli prowadzić"

W oficjalnym komunikacie KE precyzuje, że chodzi o wyodrębnienie majątku trwałego stoczni i jego sprzedaż w drodze "otwartych, przejrzystych, niedyskryminacyjnych i bezwarunkowych" przetargów. "Rząd nie będzie mógł odgórnie narzucić automatycznego transferu pracowników do nowej działalności gospodarczej" - podkreśliła KE.

Przetargi pozwolą uzbierać środki na spłatę długów, a także - w maksymalnym stopniu - zwrot pomocy. Wyprzedaż majątku ma się skończyć do końca maja przyszłego roku i musi być zorganizowana pod kontrolą wierzycieli tak, by przynieść jak najwięcej pieniędzy. Formalnie spłata długów spadnie na spółki: Stocznia Gdynia i Stocznia Szczecińska Nowa, które ostatecznie zostaną bez majątku i będą zlikwidowane.

Dzięki temu firmy, które wykupią majątek stoczni, będą mogły "przejąć" przynajmniej część załogi i bez obciążenia długami prowadzić działalność - choć niekoniecznie stoczniową. Rząd nie będzie mógł wymagać, by tam, gdzie były stocznie, nadal produkowano statki.

"Do inwestorów, którzy wygrają przetargi, będzie należała decyzja, jaki rodzaj działalności będą chcieli prowadzić. Budowa statków może być kontynuowana - ale decyzja należy do rynku" - powiedziała Kroes. "Umiejętności stoczniowców mogą być wykorzystane na wiele sposobów - budowa statków to tylko jedna z możliwości" - przekonywała.

Kroes nie chciała powiedzieć, jakich redukcji zatrudnienia spodziewa się w Szczecinie i Gdyni. "Nie mówimy o liczbach" - apelowała, przekonując jednak, że "musimy być realistyczni". Powtarzała, że decyzja umożliwia "stworzenie w krótkim czasie szans na istnienie rentownej i perspektywicznej działalności gospodarczej w Gdyni i Szczecinie, pozwalającej tworzyć jak najwięcej trwałych miejsc pracy".

Fundusz globalizacyjny, z którego Polska może otrzymać wsparcie, ma roczny budżet 500 mln euro i w tym roku - jak powiedziała PAP rzeczniczka KE Chantal Hueges "nie był prawie wcale wykorzystany". Dlatego Polska może wystąpić o bardzo dużą kwotę, nie tylko na wsparcie pracowników bezpośrednio zatrudnionych w stoczniach, ale też w firmach podwykonawczych, które mogą ucierpieć.

Ponadto w ramach Funduszu Społecznego dla województwa pomorskiego przewidziano w budżecie UE na lata 2007-13 ok. 319 mln euro, a dla województwa zachodniopomorskiego 260 mln euro, które Polska także może wydać na wsparcie zatrudnienia w regionach.

Od 2002 r. Stocznia Gdynia skorzystała z różnych środków pomocowych o wartości 700 milionów euro

Kroes nie kryła zadowolenia, że po czterech latach kończy sprawę polskich stoczni. Została jeszcze decyzja w sprawie stoczni w Gdańsku, która jest w lepszej sytuacji, bo jest zakładem relatywnie małym, już sprywatyzowanym i otrzymał mniejszą pomoc. Komisarz powiedziała, że już w przyszłym tygodniu odbędzie się spotkanie między przedstawicielami resortu skarbu a KE w sprawie osobnego programu restrukturyzacji dla Gdańska.

Według KE, od 2002 r. Stocznia Gdynia skorzystała z różnych środków pomocowych (w szczególności dokapitalizowań, pożyczek i umorzeń zobowiązań z tytułu podatków) o wartości 700 milionów euro oraz z gwarancji produkcyjnych o wartości 916 milionów euro (wartości nominalne). Stocznia Szczecińska otrzymała pomoc w wysokości 1 miliarda euro oraz gwarancje produkcyjne o wartości 697 milionów euro (również, wartości nominalne). Kroes powiedziała, że nie jest w stanie podać dokładnej kwoty pomocy udzielonej od czasu wejścia Polski do UE w maju 2004 roku, którą uznała za nielegalną i którą stocznie muszą zwrócić.

Zatwierdzony w czwartek przez KE plan został uzgodniony z polskim rządem, który zobowiązał się do przygotowania specjalnej ustawy, by przeprowadzić cały proces. KE uzgodniła z resortem skarbu, że będzie on przebiegał pod nadzorem powiernika. Jego zadaniem będzie pilnowanie "czy sprzedaż aktywów, jak i zwrot pomocy odbywają się w pełnej zgodności z decyzjami KE".