Polacy często przypominają i wciąż będą przypominać obcokrajowcom, że ich kraj był jedynym państwem Unii Europejskiej, które w 2009 r. odnotowało wzrost produktu krajowego brutto.
Na sukces sprzed siedmiu lat złożyło się wiele czynników, a poprzedni rząd rzecz jasna skłaniał się ku twierdzeniu, że wszystko to Polacy zawdzięczają świetnej polityce władz.
Ale kluczowym powodem, dla którego szok wynikający ze światowego kryzysu finansowego nie spowodował w Polsce znaczących problemów, było to, że kraj ten utrzymuje płynny kurs złotego. W tym sensie zakrawa na ogromny paradoks, że ówczesny rząd Polski agresywnie oskarżał „obcych spekulantów” o osłabianie złotego i utrzymywał, że to zjawisko było czymś złym. Tymczasem faktem jest, że gwałtowny spadek wartości waluty pod koniec 2008 r. i na początku 2009 r. uratował polską gospodarkę przed recesją o dużych rozmiarach.
Jeśli spojrzymy na dane makroekonomiczne państw europejskich po 2008 r., zauważymy, że w rzeczywistości państwa, które utrzymywały płynny kurs walutowy – takie jak Polska czy Szwecja – ogólnie miały znacząco lepsze wyniki niż państwa z kursem sztywnym, jak Dania czy Bułgaria. Poza tym trzeba też wziąć pod uwagę państwa strefy euro, które de facto wszystkie utrzymują „sztywne kursy walutowe”. Większość z nich wykazywało bardzo słabe dane dotyczące wzrostu gospodarczego.
Sukcesy „pływaków” często są przypisywane faktowi, że państwa te mogą używać swoich walut – przynajmniej w krótkim okresie – do poprawy własnej konkurencyjności. Jednak nie jest to najważniejszy efekt posiadania płynnego kursu walutowego. Ważniejsze jest to, że płynny kurs umożliwia bankowi centralnemu łagodzenie polityki pieniężnej, by ograniczać szoki wewnętrzne (na przykład zaostrzenie polityki fiskalnej lub niestabilność polityczną) i zewnętrzne (na przykład niższy wzrost w państwach Unii Europejskiej). To właśnie nazywamy suwerennością pieniężną.
Litwa jako członek strefy euro nie jest państwem suwerennym pieniężnie. Polska jest. Dlatego Narodowy Bank Polski może samodzielnie decydować o złagodzeniu lub zaostrzeniu polityki pieniężnej, zgodnie z potrzebami polskiej gospodarki. Litewski bank centralny takiej możliwości nie ma. Zarzucenie suwerenności pieniężnej nie musi być problemem, jeśli zostanie ona przekazana bankowi centralnemu, który wykonuje swoją pracę lepiej niż twój własny bank centralny. Ale – jak mieliśmy się okazję przekonać w strefie euro po 2008 r. – prowadzenie jednej polityki pieniężnej dla wielu różnych państw członkowskich jest wyjątkowo problematyczne.
W 2009 r. wszystkie państwa w Europie potrzebowały monetarnego rozluźnienia. Teraz sytuacja jest inna. Niemcy mogą potrzebować zaostrzenia polityki monetarnej, a na przykład Hiszpania zdecydowanie wymaga jej znacznego złagodzenia. Efekt jest taki, że polityka pieniężna w strefie euro nie jest dobra dla żadnego państwa członkowskiego Unii. Fakt, że Polska utrzymuje płynny kurs złotego i suwerenność monetarną, okazał się błogosławieństwem zwłaszcza po 2008 r. Jednak nie znaczy to, że polityka pieniężna w Polsce jest idealna. Przeciwnie. Po pierwsze, można dyskutować, dlaczego Narodowemu Bankowi Polskiemu nie udaje się w ostatnich latach osiągać założonego celu inflacyjnego. Ale nawet przyjmując, że wysiłki NBP są odległe od ideału, Polska jako członek strefy euro miałaby zdecydowanie większe kłopoty.