Wpływy z VAT w marcu wyniosły około 6,3 mld zł. To nieco mniej niż rok temu. Na szczęście styczeń był lepszy. Ale budżet nie do końca się spina. Ministerstwo Finansów opublikowało wczoraj dane z wykonania budżetu po trzech miesiącach. Wynika z nich, że wpływy w jednym miesiącu z głównego źródła państwowej kasy, czyli VAT, znów są niższe niż przed rokiem.
W marcu podatek ten przyniósł budżetowi około 6,3 mld zł. Rok temu było to 6,6 mld zł. Marzec to kolejny – po lutym – miesiąc, kiedy wpływy z VAT wypadają słabiej. W poprzednim miesiącu wynosiły one około 6,5 mld w porównaniu z niemal 7,2 mld zł rok wcześniej. Na dodatek tak niskich lutowych wpływów nie było od 2013 r., kiedy dochody z VAT zupełnie się załamały i trzeba było nowelizować budżet.
Resort podkreśla, że licząc narastająco, w ciągu trzech miesięcy tego roku uzyskano z VAT o 1,7 mld zł więcej niż rok temu (około 30,2 mld zł). To prawda, ale to dzięki bardzo dobremu wynikowi w styczniu. Wtedy wpływy były o 2,7 mld zł większe niż w styczniu 2015 r. MF tłumaczyło, że styczniowy wzrost wpływów z VAT to zasługa dużego przyspieszenia sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej w grudniu 2015 r. Sprzedaż wzrosła o 4,9 proc. rok do roku, produkcja – o 5,9 proc. Takiego wzrostu nie udało się jednak powtórzyć w kolejnych miesiącach.
Jaka jest przyczyna vatowskiej zadyszki? MF tłumaczy to m.in. dużo wyższym poziomem zwrotów VAT wynikającym z rozliczeń inwestycji unijnych kończonych pod koniec 2015 r. Marcowy spadek nie jest tak głęboki jak lutowy i można go też uzasadnić np. mniejszą liczbą dni roboczych (Wielkanoc wypadła w marcu). Można też spekulować, że to efekt utrzymującej się deflacji – w marcu ceny spadły o 0,9 proc. To ogranicza bazę podatkową i jest ryzykowne z punktu widzenia realizacji planu dochodów z VAT w całym roku (128,7 mld zł). Plan wyliczono na podstawie prognozy 1,7-proc. inflacji. Tymczasem bardziej prawdopodobna jest deflacja rzędu 0,3–0,4 proc.
Gorzej, jeśli problemy z wpływami z VAT to efekt unikania płacenia podatków. Dla MF byłaby to prestiżowa porażka: rząd deklaruje walkę z podatkowymi nadużyciami, a uszczelnienie systemu jest jednym z priorytetów ministerstwa. W PiS czuć zniecierpliwienie zbyt powolnym – ich zdaniem – tempem prac nad rozwiązaniami, które miałyby zagęścić podatkowe sito. O tym, że prace przebiegają zbyt wolno, mówił przed tygodniem w wywiadzie dla „wSieci” prezes PiS Jarosław Kaczyński. Na dodatkowych wpływach z tego tytułu opiera się cały program konwergencji, który dziś będzie przyjmował rząd.
Bez dodatkowych miliardów złotych posypie się cały budżetowy plan zakładający – z jednej strony – utrzymanie dyscypliny finansów publicznych i – z drugiej – wypełnienia wyborczych deklaracji, jak finansowanie programu „Rodzina 500 plus”, podwyżka kwoty wolnej w PIT czy obniżenie wieku emerytalnego. Już w przyszłym roku poprawa ściągalności miałaby zwiększyć wpływy od 6,5 do 16,7 mld zł. Słabsze wpływy z VAT przekładają się na cały wynik dochodów. W porównaniu z harmonogramem wykonania budżetu są one o 4 mld zł niższe od zakładanych. Po kwartale budżet miał pozyskać 80,9 mld zł, zebrał 76,8 mld zł.
Gdyby nie oszczędności w wydatkach (86,4 mld zł, a miały wynieść 90,2 mld zł), po trzech miesiącach deficyt bardzo odjechałby od planu. I tak dziura w budżecie jest większa od spodziewanej, ale tylko nieznacznie, o blisko 300 mln zł. Po marcu deficyt wynosi 9,6 mld zł. W danych z wykonania budżetu po raz pierwszy znalazło się zestawienie wpływów z podatku bankowego. Fiskus pozyskał z niego 364 mln zł. To 6,6 proc. planu na cały rok, w sumie bowiem podatek bankowy ma przynieść 5,5 mld zł. Jeśli taka dynamika wpływów utrzyma się w kolejnych miesiącach, to plan trudno będzie wykonać.