Realnie co roku wartość konta emerytalnego rośnie o kilka procent. To gorzej niż lokaty, bony skarbowe czy obligacje.
Na początku reformy emerytalnej mówiło się o fantastycznej przyszłości, jaka czeka emerytów w związku z II filarem. Pewnie spora część czytelników pamięta te reklamy, sugerujące starość w ciepłych krajach, wypasione samochody i wiele innych symboli spokojnej starości. W symulacjach prezentowanych przez agentów firm emerytalnych zakładano 14-proc. stopy zwrotu w skali roku.
Dzięki temu wyniki po kilkudziesięciu latach prezentowały się wspaniale. Można było nawet ukryć horrendalne prowizje płacone od każdej składki od każdego z nas. Horrendalne, bo wynosiły nawet 10 procent. W tej chwili dla nowych uczestników większości funduszy jest to 7 proc. (sukcesywnie maleje w kolejnych latach), zaś lobby funduszy emerytalnych przekonuje nas regularnie, że to wcale nie jest wysoko i właściwie nie ma znaczenia.
Rok temu zaczęliśmy słyszeć, że może emerytury nie będą wcale tak wysokie, ale przecież każdy powinien dbać o swoją przyszłość, wybierając choćby trzeciofilarowe metody (czyli dobrowolne). Po ostatnich wydarzeniach na rynkach finansowych usłyszałem wypowiedź, że właściwie to dobrze, że choć jest stabilny ZUS, bo na II filar nie ma co liczyć. Wciąż jednak Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych walczy, by kasować od nas co miesiąc prowizje. Co ciekawe, w symulacjach i rankingach podaje się imponujące stopy zwrotu z jednostek funduszy.
Mija właśnie dziewiąty rok reformy i dziewiąty rok płacenia przeze mnie składek w najtańszym istniejącym funduszu na rynku. Ten jeden jedyny fundusz pobiera zaledwie 4 proc. od nowych uczestników, a dla mnie był to jedyny motyw wyboru. W czasie mojego pobytu w funduszu jednostka rozrachunkowa wzrosła z 10 zł do 22,22 zł (stan na 31 października 2008 r.), czyli o 122 procent. Ten imponujący wzrost pokazywany jest w rankingach prezentowanych przez KNF, w kolejnych symulacjach przygotowywanych przez OFE i różnych zestawieniach, próbujących tłumaczyć, że zabieranie kilku procent prowizji nic nie znaczy. To wielka złuda. Wystarczy policzyć realne pieniądze. Od września 1999 r. do końca października 2008 r. wartość mojego konta emerytalnego w stosunku do wpłat wzrosła o 47,15 proc. Z tego wynika, że rocznie moje pieniądze przyrastały średnio o 3,6 proc. Gorzej niż lokaty, obligacje lub bony skarbowe w tym okresie. Szkoda wszystkich tych, którzy mają emerytury w droższych OFE. Czas powiedzenie stop. Nie umiecie zarządzać naszymi pieniędzmi, więc chociaż ich nie marnujcie.