Prywatni inwestorzy mogą zapewnić dostęp do źródeł finansowych pozwalających na realizację niezbędnych inwestycji w górnictwie i energetyce. Obawiają się oni jednak żądań związków zawodowych oraz ograniczonego wpływu na funkcjonowanie spółek.
W 50 proc. energia elektryczna produkowana jest u nas z węgla kamiennego, natomiast pozostałe 45 proc. przypada na węgiel brunatny. Spółki energetyczne i węglowe muszą zrealizować niezbędne inwestycje, by nie wypaść z rynku. W resorcie gospodarki podkreślają, że mimo licznych problemów oba te sektory mają szanse na szybki rozwój.
- Zarówno górnictwo, jak i elektroenergetyka to sektory, które bardzo potrzebują inwestycji - mówi Joanna Strzelec-Łobodzińska, wiceminister gospodarki odpowiedzialna za górnictwo i energetykę.

Wieloletnie zaniedbania

Po względem inwestycji obie branże przez całe lata były zaniedbywane. W konsekwencji polskie kopalnie wydobywają zbyt mało węgla, by móc w pełni korzystać z koniunktury na rynku. Resort gospodarki zamierza przeprowadzić analizę dotyczącą cen węgla w perspektywie najbliższych trzech lat. Zlecił także Agencji Rynku Energii (ARE) analizę, której wyniki posłużą za podstawę przy określaniu bilansu energetycznego Polski do 2030 roku.
Tematem wywołującym największe emocje niezmiennie pozostaje prywatyzacja górnictwa. Dariusz Bogdan, wiceminister gospodarki, który odpowiadał za górnictwo, zaledwie kilkanaście dni mówił, że prywatyzacja poprzez giełdę ma umożliwić spółkom węglowym zebranie środków na realizację niezbędnych inwestycji.
Dzięki takiej prywatyzacji górnicy staliby się częściowymi właścicielami spółek węglowych, co przełożyłoby się na jeszcze większą identyfikację z własnymi miejscami pracy. Jednak obecna sytuacja na rynku kapitałowym stawia pod coraz większym znakiem zapytania debiuty giełdowe Katowickiego Holdingu Węglowego oraz Lubelskiego Węgla Bogdanka zaplanowane na 2009 rok. Także Joanna Strzelec-Łobodzińska przyznała 27 października w trakcie obrad Zespołu Trójstronnego do spraw bezpieczeństwa socjalnego górników, że być może prywatyzację spółek węglowych poprzez giełdę trzeba będzie przesunąć w czasie.
Według Konrada Miterskiego, dyrektora Centrum Klientów Strategicznych ING Banku Śląskiego i byłego szefa rady nadzorczej Katowickiego Holdingu Węglowego, gdyby prywatyzacja poprzez giełdę nie wypaliła, to powinno dojść do ścisłego powiązania Katowickiego Holdingu Węglowego z energetyką. Konrad Miterski wskazuje, że wszystko zależeć będzie od wyceny spółki. Twierdzi jednak, że w przypadku spółek górniczych trudno będzie sprzedać mniejszościowy pakiet akcji. Inwestor po przejęciu pakietu mniejszościowego nie miałby bowiem pełnego wpływu na to, co będzie się działo w spółce.
Przykładowo któryś z funduszy inwestycyjnych mógłby się zdecydować na zakup akcji, licząc na wzrost ich wartości bądź na dywidendę, która miałaby zostać wypłacona. Albo na jedno i drugie. Jednak inwestorzy wiedzą, że jak będą zyski, to zaraz związkowcy upomną się o podwyżkę płac. I jeśli potem nadejdzie dekoniunktura na rynku węgla, to nadal trzeba będzie im płacić wysokie wynagrodzenia.

Giełdowe dylematy

Większym optymistą jest Maciej Baranowski, adiunkt w Katedrze Finansów katowickiej Akademii Ekonomicznej. Jego zdaniem można się spodziewać dobrej wyceny spółek węglowych - w tym Katowickiego Holdingu Węglowego - bez względu na ich kondycję oraz sytuację na rynku finansowym. Dlatego, że zakup akcji spółek wydobywczych daje dostęp do złóż.
- Jestem w stałym kontakcie z przedstawicielami dużych banków i wiem, że byłyby one zainteresowane nabyciem akcji spółek surowcowych - mówi Maciej Baranowski.
Jego zdaniem w przypadku wprowadzania na giełdę spółek energetycznych oraz węglowych byłoby duże zainteresowanie: zarówno ze strony inwestorów finansowych, jak i branżowych. A także firm chemicznych, które są zainteresowane węglem jako paliwem do dalszego przetworzenia.
Maciej Baranowski też dostrzega dużą rolę związków zawodowych w górnictwie.
- Do sprawy relacji ze związkami należy podejść ewolucyjnie. Na razie wprowadźmy spółki węglowe na giełdę, a dopiero potem rozmawiajmy o sprzedaży akcji inwestorom strategicznym. Zmiana świadomości przedstawicieli związków to pewien proces - uważa Maciej Baranowski.
Na razie spółki węglowe nie potrafią sobie poradzić ze spadkiem wydobycia. A zatem rośnie import węgla do Polski.
- Wiadomo, że importuje się to, czego brakuje, a co jest potrzebne. Skoro produkcja węgla w kraju spada, a zapotrzebowanie na to paliwo rośnie, to będzie rósł import węgla do Polski - mówi Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki.
W 2008 roku ten import może wynieść ok. 10 mln ton. Jerzy Markowski wskazuje, że przed polskim górnictwem jawi się czarny scenariusz. Polskie górnictwo straci ostatnią szansę na zarabianie pieniędzy. Dotąd spółki węglowe, mimo problemów ze spadkiem wydobycia, mogły zarabiać, bo ceny węgla na światowym rynku były wysokie. Kiedy ceny będą spadać, to polskie górnictwo będzie w coraz to gorszym położeniu. Ceny węgla wraz z cenami ropy pójdą w dół, a koszty spółek węglowych będą rosły, między innymi z tytułu wzrostu wynagrodzeń. Zaczną się więc ogromne kłopoty sektora węglowego.
Jerzy Markowski twierdzi, że państwo może stworzyć takie regulacje prawne, które będą preferowały inwestycje w górnictwie.
- Skoro w specjalnych strefach ekonomicznych są preferencyjne warunki dla inwestorów, to dlaczego nie stworzyć preferencyjnych warunków dla inwestycji w górnictwie - pyta Jerzy Markowski.

Inwestor chce mieć wpływ

Węgiel z polskich kopalń to teraz chodliwy towar i nie każdy może go nabyć.
- Obecnie handlujemy węglem energetycznym z RPA i Australii. Jesteśmy zainteresowani węglem z polskich kopalń, ale cóż z tego, skoro powiązania handlowe rodzimych spółek węglowych są dla nas niezrozumiałe. Ciężko u nich uzyskać jakąkolwiek ofertę. Zawsze twierdzą, że wszystko mają zakontraktowane - mówi Marek Profus, prezes firmy Profus Management.
Profus Management pracuje nad dużym wieloletnim kontraktem na zakup węgla koksowego w Indonezji. Chodzi o 150 tys. ton miesięcznie. Ten węgiel zamierza sprzedawać między innymi do koncernu ArcelorMittal.
Marek Profus nie jest zainteresowany zakupem akcji polskich spółek węglowych.
- Gdybym miał się zaangażować, to musiałbym mieć wpływ na inwestycje, na produkcję. A cóż to za prywatyzacja, skoro Skarb Państwa pozostawi sobie ponad 50 proc. akcji. Jeśli ktoś nabędzie mniejszościowy pakiet akcji, to nie będzie miał żadnego wpływu na to, co się dzieje w spółce - mówi Marek Profus.
Pojawiają się opinie, że być może dojdzie do próby sprzedania spółek węglowych inwestorom branżowym. Jednak można się spodziewać dużego oporu ze strony górniczych związków zawodowych. Poza tym w obecnych czasach państwa raczej nie pozbywają się swego zaplecza surowcowego. Z drugiej strony widać, że pod skrzydłami państwa spółki węglowe pikują w dół.
- Nie dostrzegam żadnych przesłanek do tego, by spółki surowcowe musiały pozostawać w rękach państwa. W ciągu ostatnich 20 lat polscy podatnicy dołożyli do górnictwa niebotyczne kwoty. Na pewno nie trzeba byłoby dokładać do górnictwa, gdyby znajdowało się ono w prywatnych rękach - mówi Andrzej Olechowski, były minister finansów oraz spraw zagranicznych.