Ceny energii i jej dostępność od zawsze były dla gospodarki równie ważne jak stopy procentowe czy podaż surowców. Jednak aż tak popularnym tematem jak dzisiaj energetyka nie była od czasów pierwszych elektryfikacji. Do tego w Polsce latem 2015 r. zabrakło energii elektrycznej – wprowadzono dwudziesty stopień zasilania, z którym nie mieliśmy w kraju do czynienia od czasów PRL.
Tylko w ostatnich latach wartość rynkowa 20 największych koncernów energetycznych Europy spadła o ponad połowę (z ok. 1 bln euro w 2008 r.). Wyceny polskich grup energetycznych obniżyły się podobnie, choć jeszcze nie aż tak drastycznie.
Ceny węgla kamiennego na światowych rynkach są dużo niższe od kosztów, po których jesteśmy go w stanie wydobywać w Polsce. Prognozuje się, że spadną jeszcze mocniej, i to na wiele lat. Krajowy węgiel mógłby być konkurencyjny cenowo wyłącznie przy niskich kosztach produkcji, osiągalnych dziś tylko w kilku najbardziej efektywnych kopalniach. Kłopoty dotyczą także sektora węgla brunatnego – surowiec wyczerpuje się w miejscach dotychczasowego wydobycia, a społeczne przyzwolenie dla nowych odkrywek jest minimalne bądź zerowe. Bardzo wiele obecnych kopalń nie ma perspektyw dłuższych niż kilka lat, ponieważ kończą im się złoża lub są trwale niekonkurencyjne kosztowo i upadną. Dzisiejsza nadprodukcja z tych kopalń może więc szybko zamienić się w deficyt węgla krajowego i w perspektywie 2030 r. udział polskiego węgla kamiennego i brunatnego w miksie elektroenergetycznym Polski może spaść z obecnych ponad 85 proc. do nawet poniżej 30 proc. Różnica między tymi wielkościami to polska luka węglowa – obszar do zagospodarowania przez twórców strategii energetycznej państwa oraz przedsiębiorców.
Wielowymiarowe turbulencje, które dotykają energetyki, są zapowiedzią wielkiego przełomu. Jakiego?
Kluczem do odpowiedzi jest analiza globalnych megatrendów. Takimi megatrendami sa? np. globalizacja czy transformacja społeczeństwa przemysłowego w społeczeństwo informacyjne. Są na tyle silne i niezależne od dyskursu publicznego i działań politycznych, że szansa na ich odwrócenie jest niewielka. Megatrendów nie sposób ignorować – należy je traktować jako istotne czynniki zmian otoczenia, w którym funkcjonujemy. Co to oznacza dla polskiej energetyki?
Jednym z wyraźnie widocznych w Europie megatrendów jest spadek poparcia obywateli dla dużych instalacji energetyki konwencjonalnej przy jednoczesnym wzroście zainteresowania odnawialnymi źródłami energii. Przy tym zgoda na dopłaty do tych drugich wydaje się trwała. Akceptacja społeczna dla nowych wielkich inwestycji infrastrukturalnych jest niska jak nigdy wcześniej – lokalne społeczności nie chcą ich mieć w swoim sąsiedztwie (ang. NIMBY – Not In My Backyard).
O otwieraniu np. nowych kopalń będą więc decydować nie tylko te aspekty, na których przyzwyczailiśmy się opierać planowanie, czyli np. atrakcyjność geologiczna i ekonomiczna. Wiele kwestii może przemawiać za, a mimo to kopalnia nie powstanie, jeśli nie zgodzi się na nią lokalna społeczność. To nowość – nigdy wcześniej obywatele nie wpływali w tak istotny, a jednocześnie skuteczny sposób na swoje otoczenie.
Na naszych oczach zmienia się postawa odbiorców: mogą i staja? się coraz bardziej świadomymi, aktywnymi klientami i uczestnikami rynku. Zwracają coraz większą uwagę na ilość zużytej energii, zarówno ze względu na koszty, jak i wpływ na środowisko. Klienci po raz pierwszy w historii mogą wybierać rozwiązania inne niż kupno energii od wielkich koncernów energetycznych – takie możliwości dają im nowe, tanie technologie produkcji, ale także dystrybucji prądu i ciepła na skale? lokalna?, co sprzyjać będzie rozwojowi energetyki rozproszonej.
Dystrybutorzy energii elektrycznej zostaną postawieni przed koniecznością cięcia kosztów i jednoczesnego prowadzenia nowych inwestycji niezbędnych do spełnienia rosnących wymagań – niezawodności sieci i jej elastyczności (przystosowanej do lokalnej produkcji i prosumentów). Jednocześnie spadki wolumenów sprzedanej energii i liczby klientów (produkcja własna) będą oznaczać mniejsze przychody, a więc i zyski. Spowoduje to konieczność wypracowania nowego modelu biznesowo-finansowo-regulacyjnego – takiego, który zapewni stabilność, nie wpędzając branży w niebezpieczna? spirale?: im droższa dystrybucja, tym większa produkcja własna odbiorców, a więc mniejsza sprzedaż energii z sieci, tym wyższy koszt jednostkowy dystrybucji, tym większa motywacja odbiorcy, by się uniezależnić itd.
Nowe, interesujące obszary rozwoju pojawia? się w produkcji OZE, efektywności energetycznej, przesyle i dystrybucji energii, zarządzaniu systemem i podsystemami.
Dostosowanie się do globalnych megatrendów i zapełnienie luki węglowej to wyzwanie, ale także szansa dla polskiego biznesu, innowacji, rynku pracy oraz dla środowiska naturalnego. Całkowite wypełnienie tej luki węglem importowanym nie jest rozwiązaniem sensownym. Przy założeniu pozostawienia węgla jako podstawy polskiej energetyki pożądane byłoby więc wybudowanie nowych kopalń w miejsce starych: wyeksploatowanych lub trwale nieekonomicznych, które jednak nawet jeśli powstaną (opór społeczny), nie zaspokoją w pełni potrzeb energetycznych kraju ze względu na skalę luki. Dlatego konieczny będzie rozwój różnorodnych innych, nowych technologii produkcji, w tym OZE, a więc także gruntowna modyfikacja konstrukcji przyszłego miksu energetycznego. Czasu jest bardzo mało, a dodatkowo od roku 2030, kiedy trzeba będzie rozliczyć zobowiązania energetyczno-klimatyczne Unii Europejskiej, dzieli nas już tylko 15 lat.
Konieczność poszukiwania równowagi między nowym a starym porządkiem energetycznym wymaga współpracy, zamiast obecnego wzajemnego zwalczania się. Megatrendy pozostają wciąż niedocenione w polskim dyskursie energetycznym czy wręcz są pomijane z obawy przed waga? ich konsekwencji – koniecznością zmiany pomysłu na energetykę. Niemniej są faktem. Pominąć je i płynąć pod prąd po prostu się nie da.