Dla legalnie działającej branży tworzy się specustawę jak dla nielegalnego hazardu – utyskują eksperci związani z zieloną energią.
Bez oceny skutków regulacji i bez analizy danych dotyczących negatywnego wpływu elektrowni wiatrowych na zdrowie i życie ludzi dąży się do zablokowania rozwoju przyjaznej środowisku technologii – taką opinię do projektu ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych wydała fundacja ClientEarth, skupiającą prawników zajmujących się ochroną środowiska. W środę w Sejmie ma odbyć się jego pierwsze czytanie.
Parlamentarzyści PiS proponują w projekcie m.in., by odległość nowych elektrowni wiatrowych (tj. instalacji o mocy powyżej 40 kW) od zabudowy mieszkaniowej wynosiła co najmniej 10-krotność całkowitej wysokości wiatraka, mierzonej do najwyższego punktu (końca łopaty). Co w praktyce oznaczać będzie zakaz sytuowania farm w odległości mniejszej niż 1,5 – 2 km od domostw.
Zdaniem Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej takie rozwiązanie pogrzebie branżę. Przy rozproszonej zabudowie, jaką mamy w Polsce, nie ma bowiem szans na wzniesienie nowych farm wiatrowych, które spełniałyby kryterium odległości.
– Gdyby projekt procedowany był rządową ścieżką, taka konkluzja wynikałaby zresztą z oceny skutków regulacji. Niestety, wybrano „drogę na skróty” i projekt przekazali do Sejmu posłowie, omijając tym samym również procedurę konsultacji – wskazuje Grzegorz Skarżyński, wiceprezes PSEW.
Może to dziwić tym bardziej, że pierwotnie zakładano, iż regulacje wiatrowe przygotuje rząd.
– W resorcie przystąpiono do przygotowania szerokiej reformy procesu inwestycyjno-budowlanego. W ramach tej kompleksowej regulacji planowane było wprowadzenie rozwiązań dedykowanych również inwestycjom znacząco oddziałującym na przestrzeń, takim jak elektrownie wiatrowe – przyznaje Elżbieta Kisil, rzecznik Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa.
Jak jednak podkreśla „z uwagi na ważkość i pilność problemu prace w tym szczególnym obszarze zostały skonkretyzowane w poselskim projekcie odrębnej ustawy”. Jak wyjaśnia Elżbieta Kisil, poselska inicjatywa odpowiada resortowym założeniom: lokalizacji elektrowni wiatrowych wyłącznie w oparciu o ustalenia miejscowego planu, sytuowania ich w ustawowo określonej odległości od zabudowań mieszkalnych, wreszcie objęcia odpowiednim nadzorem.
W ocenie Grzegorza Skarżyńskiego pośpieszne uchwalanie specustawy nie ma jednak uzasadnienia. Dlaczego?
– Obecnie nie buduje się wiatraków, bo system zielonych certyfikatów dla nowych inwestycji wygasł, a system aukcyjny został odłożony przez nowelizację ustawy o odnawialnych źródłach energii z grudnia 2015 r. – wskazuje ekspert.
I podkreśla, że dotychczas specustawy w gospodarce były przyjmowane, by coś ułatwić albo przyśpieszyć.
– Ta natomiast jest podejmowana po to, by coś ograniczyć, utrudnić, wykluczyć. Dla legalnie działającej branży tworzy się specustawę, jak nie przymierzając dla lokalizowania automatów do gier hazardowych. To absurdalne – uważa Skarżyński.
Procedowanie szybszą ścieżką negatywnie ocenia również ClientEarth. W ocenie fundacji uzasadnienie projektu w zakresie skutków postulowanej regulacji nie powinno ograniczać się do enigmatycznego stwierdzenia, że: „wpłynie na poziom stopy zwrotu inwestorów zainteresowanych inwestowaniem w budowę i eksploatację elektrowni wiatrowych”. Skutki finansowe proponowanych zmian uderzą bowiem także – a nawet przede wszystkim – w podmioty, które już eksploatują turbiny wiatrowe. Projekt zmierza wszak również do nałożenia dodatkowych obciążeń fiskalnych na branżę. Spowodują one parokrotne zwiększenie dotychczasowych opłat (m.in. z tytułu podatku od nieruchomości czy obowiązkowych kontroli technicznych). Gdy do powyższego doda się jeszcze informację, że 60 proc. inwestycji wiatrowych jest kredytowanych, przyszłość energetyki wiatrowej rysuje się marnie.
Co więcej, przyszła specustawa wiatrakowa w zakresie samej lokalizacji inwestycji wprowadza obostrzenia większe niż w innych krajach UE. „Należy także zauważyć, iż prawo nie przewiduje podobnych ograniczeń w stosunku do konwencjonalnych obiektów energetycznych. W szczególności nie ma żadnych przeszkód, aby np. elektrownię węglową dzieliła od najbliższych zabudowań mieszkalnych odległość mniejsza niż 10-krotność wysokości jej komina. Natomiast w przypadku elektrowni jądrowych, ustawa – Prawo atomowe wymaga obligatoryjnego utworzenia wokół takiego obiektu tzw. obszaru ograniczonego użytkowania (OOU) – czytamy w opinii ClientEarth. „Granice OOU określa się na podstawie faktycznych oddziaływań danego obiektu, a jego promień w przypadku planowanej w Polsce elektrowni jądrowej wstępnie oszacowano na 800 metrów (licząc od granic całego zakładu, a nie od samego reaktora)” – zauważa fundacja.
50 wystąpień i interpelacji oraz 23 petycje dotyczące lokalizacji i funkcjonowania elektrowni wiatrowych wpłynęły do Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa
Etap legislacyjny
Projekt przed I czytaniem w Sejmie