Wartość naszego zadłużenia zagranicznego z powodu różnic kursowych zwiększyła się ze 120 do prawie 144 mld zł. Najbardziej odczuwalny jest wzrost kursu euro, na które przypada ponad 70 proc. naszego zadłużenia za granicą.
W związku z trudną sytuacja na Węgrzech z naszego regionu wycofuje się portfelowy kapitał zagraniczny. Właśnie dlatego od września kurs dolara w naszej walucie wzrósł o 38 proc., a euro o 17 proc. Z punktu widzenia sytuacji budżetu państwa nie jest to sytuacja obojętna. Z dnia na dzień, właśnie z powodu różnic kursowych, wzrasta nasze zadłużenie zagraniczne. Z szacunków GP wynika, że tylko od początku września wzrosło ono o prawie 24 mld zł i to przy dość konserwatywnym założeniu, że kursy walut (poza dolarem i euro) zwiększyły się od początku września tylko o 20 proc. W tegorocznym budżecie na obsługę zadłużenia zagranicznego zapisano kwotę prawie 6 mld zł. Im waluty zagraniczne droższe, tym wyższy koszt spłaty odsetek i rat kapitałowych płaconych od zadłużenia zagranicznego. Według prognoz Ministerstwa Finansów w przyszłym roku musimy spłacić zadłużenie zagraniczne w wysokości 3,34 mld euro. To może oznaczać dla budżetu państwa wydatek rzędu 11,5 mld zł, jeśli euro stanieje do 3,5 zł, lub prawie 13 mld po obecnym kursie.
GORSZE PERSPEKTYWY POLSKI
Agencja Standard & Poor's obniżyła wczoraj z pozytywnej do stabilnej perspektywę ratingu zadłużenia długoterminowego Polski w walucie zagranicznej. Agencja potwierdziła ratingi długu zagranicznego i lokalnego.
Obniżenie perspektywy odzwierciedla nasze oczekiwanie co do negatywnego wpływu, jakie będzie miało pogarszające się środowisko gospodarcze i finansowe na gospodarkę - napisano w komunikacie.
W ocenie S&P zwolnienie popytu zewnętrznego, zacieśnienie warunków udzielania kredytów i zmniejszona dostępność, i wyższe koszty finansowania zewnętrznego będą prowadziły do zmniejszenia aktywności ekonomicznej i zwiększą presję na bilans handlowy. Agencja oczekuje, że wzrost PKB w 2009 roku będzie poniżej 4 proc.
t.św.

Zadłużenie jest kosztowne

Tak nagłe zmiany na rynku walutowym nie oznaczają tylko wzrostu kosztów obsługi zadłużenia zagranicznego i spłaty rat kapitałowych.
- Podwójnie dostajemy po łapach: nie tylko wyższym kursem walut, ale też wyższym oprocentowaniem nowych emisji obligacji - twierdzi ekonomista Ryszard Petru.
Mamy więc także zdecydowanie wyższe odsetki płacone od nowo emitowanych papierów skarbowych, które są przeznaczane na spłatę starego długu (czyli jego rolowanie). Już na wczorajszym przetargu bonów skarbowych trzeba było inwestorom zaproponować wyższe oprocentowanie. Minister finansów Jacek Rostowski przewidział chyba wzrost kosztów obsługi naszego zadłużenia zagranicznego, bo w przyszłorocznym budżecie zaplanował na ten cel wzrost wydatków o 5 proc. Jeśli jednak skala obecnych wzrostów na rynku walutowym okaże się zjawiskiem trwałym, to zapisane w przyszłorocznym budżecie prawie 6,2 mld zł na obsługę długu może się okazać kwotą niewystarczającą.
- Trzeba poczekać jeszcze miesiąc i wtedy Ministerstwo Finansów powinno przedłożyć autopoprawkę do przyszłorocznego budżetu uwzględniającą nową sytuację, czyli niższy wzrost gospodarczy i ewentualnie wyższe koszty obsługi zadłużenia zagranicznego - mówi Ryszard Petru.
Eksperci mają jednak nadzieję, że ostatnie osłabienie naszej waluty jest zjawiskiem krótkookresowym.
- Można spodziewać się umocnienia kursu złotego w stosunku do euro i dolara. Oczekujemy, że kurs euro na koniec roku spadnie do poziomu ok. 3,50 zł - twierdzi Jakub Borowski, główny ekonomista Invest-Banku.
Gdyby ta prognoza się sprawdziła, to budżet państwa sporo by zyskał, bo ponad 70 proc. naszego zadłużenia zagranicznego jest nominowane w europejskiej walucie.

Polska to nie Węgry

- Nie należy wpadać w panikę. Na szczęście udało nam się obniżyć dług zagraniczny poniżej 5 proc. PKB i dlatego nasza sytuacja jest dużo lepsza niż Węgrów - uważa Ryszard Petru.
Rzeczywiście poziom zadłużenia zagranicznego na Węgrzech, biorąc pod uwagę skalę gospodarki i liczbę obywateli, jest dużo większy. Dotyczy to nie tylko budżetu państwa.
- Zadłużenie przedsiębiorstw w relacji do PKB jest na Węgrzech pięciokrotnie wyższe niż w Polsce - mówi Jakub Borowski.
- Na Węgrzech jest relatywnie duże ryzyko utraty stabilności finansowej na skutek spowodowanych przez globalny kryzys finansowy utrudnień w dostępie do kapitału zagranicznego, koniecznego do refinansowania zapadającego długu - twierdzi Borowski.
Dług zagraniczny węgierskich firm i przedsiębiorstw ma charakter krótkookresowy, podczas gdy nam udało się przesunąć kumulację spłaty zadłużenia zagranicznego na rok 2020. Wówczas będziemy musieli zwrócić ponad 5 mld euro, czyli w dzisiejszych cenach ponad 21 mld zł. Według ekspertów z powodu spadku wartości złotego koszt obsługi naszego zadłużenia może wzrosnąć maksymalnie o kilkaset milionów złotych.
- To nie jest kwota, która mogłaby spowodować, że tegoroczny budżet państwa będzie nierealny - mówi Petru.
Jeśli rzeczywiście nastąpi teraz wzrost wartości złotego, to te wszystkie obawy i ostrzeżenia staną się nieaktualne, jednak chyba nikt w tej chwili nie jest w stanie przewidzieć, w którą stronę pójdzie rynek walutowy.
ST