Sejm uchwalił budżet na 2016 r. Większość poprawek posłów przepadła. Najhojniejsi w rozdawaniu publicznych pieniędzy byli przedstawiciele Nowoczesnej i PO. I mogą się chwalić tym przed wyborcami.
34,4 mld zł – o tyle trzeba by zwiększyć zapisaną w ustawie budżetowej kwotę dochodów państwa, by zrealizować wszystkie poprawki zgłoszone przez posłów w trakcie prac nad ustawą regulującą kwoty wpływów i wydatków państwa w 2016 r. Ta kwota to suma 113 propozycji złożonych przez posłów. Najbardziej aktywni byli pod tym względem posłowie Platformy Obywatelskiej – przypadła na nich ponad połowa zgłoszeń. Autorami niespełna jednej piątej byli przedstawiciele Nowoczesnej. Ich propozycje miały jednak większą wartość, dlatego ostatecznie przypadła na nich więcej niż jedna trzecia kwoty zaproponowanej w sumie przez posłów.
Nie oznacza to jednak, że wszystkie pieniądze posłowie chcą wydać. Nowoczesna chciała np., by w budżecie dopisać 5 mld zł wpływów z zysku Narodowego Banku Polskiego. Te pieniądze miałyby pójść na zmniejszenie deficytu budżetowego. Osobno taką samą propozycję zgłosiła Platforma. Kilka tygodni temu DGP informował, że chociaż w projekcie budżetu zaplanowano 3,2 mld zł wpłaty z zysku NBP, to dzięki spadkowi kursu złotego ubiegłoroczny wynik finansowy banku centralnego wyniósł ok. 8 mld zł. 95 proc. zysku trafia do budżetu, co oznacza, że ostatecznie wpływy powinny przekroczyć 7,6 mld zł.
Powiększenie zysku NBP to jeden z najczęściej spotykanych pomysłów posłów na zwiększenie dochodów. W pracach przy tegorocznym budżecie wykorzystano go blisko 30 razy. Najwięcej, 25, zrobiło to Polskie Stronnictwo Ludowe, które w sumie liczyło na to, że da się w ten sposób wygospodarować 4,8 mld zł. 1,4 mld zł PSL chciał przekazać na zwiększenie jednorazowych dodatków dla emerytów i rencistów, miliard na stworzenie rezerwy celowej na przeciwdziałanie i usuwanie klęsk żywiołowych, a 800 mln zł – również w ramach rezerwy celowej – na pozycję „Budowa zbiornika wodno-retencyjnego w miejscowości Wielowieś Klasztorna”.
Jeśli zsumować wszystkie propozycje dotyczące wykorzystania zysku banku centralnego (a liczymy tylko te, gdzie posłowie wprost wskazywali NBP), okazuje się, że powinien on wynieść nie osiem, a prawie 20 mld zł.
Drugi pod względem popularności pomysł na sfinansowanie zaproponowanych wydatków to zapisanie wyższych dochodów podatkowych, przede wszystkim z VAT. W tym celowali szczególnie posłowie Nowoczesnej. Ewa Lieder liczyła na 3 mld zł, które pozwoliłyby na rozbudowę trasy S6, i miliard na S7 z Koszwał do Elbląga. Adam Cyrański za 1,2 mld zł więcej z VAT chciał budować drogę z Kielc do granicy woj. łódzkiego, a Mirosław Pampuch był gotów przeznaczyć dodatkowy miliard na Narodowy Program Przebudowy Dróg Lokalnych. W Platformie konkurencją dla nich mogła być tylko Krystyna Skowrońska, w poprzedniej kadencji przewodnicząca komisji finansów publicznych, która zgłosiła kilkanaście propozycji wartych w sumie ponad 1,2 mld zł.
Idące w setki milionów propozycje nie mają najmniejszych szans na realizację. Ale pozwalają na jedno: poseł może się w ten sposób wykazać przed swoimi wyborcami. Nie bez powodu zgłoszenia dotyczą głównie budowy lub rozbudowy dróg, ewentualnie obiektów użyteczności publicznej. Pływalnie wciąż nie wyszły z mody: tym razem zgłoszenia dotyczyły ich budowy w Tomaszowie Lubelskim, Kępnie i Ząbkowicach Śląskich. Z kolei Izabela Leszczyna z PO zaproponowała przeznaczenie 20 mln zł na budowę wodociągu w gminie Koniecpol, o której było ostatnio głośno właśnie ze względu na problemy mieszkańców z wodą.
Znalezienie wyższych dochodów to obowiązek posłów zgłaszających nowe wydatki. Nie mogą oni bowiem zwiększać zaproponowanej przez rząd kwoty deficytu budżetowego.
Ale jest też inna droga: w zgłoszeniu można zabrać pieniądze z jednej pozycji i przekazać ją na inną. Dyskusje w tej sprawie zwykle budzą dużo większe emocje. I tak było również w tym roku – na czele z propozycją przeznaczenia 20 mln zł zaplanowanych wcześniej dla działu „kultura” na stworzenie rezerwy celowej „Środki na realizację zadań Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu”.
Wartość tego typu propozycji w pracach nad tegorocznym budżetem zamknęła się kwotą 8,4 mld zł. Tu szanse powodzenia były już wyższe, ale dotyczyło to właściwie wyłącznie pomysłów zgłaszanych przez Prawo i Sprawiedliwość. Zdaniem posłów najlepsze źródło pieniędzy na nowe wydatki to środki zaplanowane w ramach rezerw celowych. Tu politycy chcieli przesunięć na kwotę 4,5 mld zł, najczęściej wskazując, że pieniądze można zabrać z pozycji „Wpółfinansowanie projektów realizowanych z udziałem środków europejskich”. Druga pod względem popularności pozycja to „Obsługa długu publicznego”, skąd chciano uszczknąć 2,3 mld zł (do pewnego stopnia można to zrozumieć: w poprzednich latach tu właśnie były zwykle największe oszczędności).
Inne propozycje, choć mogą oznaczać duże problemy dla poszczególnych dysponentów publicznych środków, dotyczą na ogół mniejszych kwot. Opozycja – PO i PSL, a nawet Kukiz ’15 – chciała np. ograniczenia wydatków Kancelarii Prezydenta. PiS zdecydowało o ograniczeniu o 10 mln zł budżetu rzecznika praw obywatelskich. Obcięło też limit wydatków m.in. Kancelarii Senatu, Sądu Najwyższego, NSA, NIK i KRRiT.