Sprzedaż mieszkań w tym roku stanowi zaledwie 30 proc. ubiegłorocznej sprzedaży. Choć ceny mogą spadać, to ruch na rynku blokuje trudniejszy dostęp do kredytów.
Dla wielu osób zainteresowanych kupnem mieszkania zaostrzenie polityki kredytowej przez banki to prawdziwy dramat. W najlepszym wypadku kończy się kupnem mniejszego mieszkania, ale czasem do transakcji nie dochodzi i klient traci wpłaconą zaliczkę.
- Na pewno będzie teraz mniej transakcji - twierdzi Artur Walczak z redNet 24.
Kryzys finansowy wpływa też na sytuację tych klientów, którzy kupowali nieruchomości za gotówkę. Nigdy nie było ich wielu, ale z powodu spadków na giełdzie liczba ta jeszcze się zmniejszy. Największym problemem jest podniesienie przez banki wkładu własnego nawet do 35 proc.
- Jeśli założymy, że średnia wielkość mieszkania dwupokojowego to 50 mkw., to wkład własny wyniesie powyżej 100 tys. złotych. Młodych ludzi nie stać na wyłożenie tak dużej kwoty - mówi Jerzy Sobański z Warszawskiego Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami.
Zwłaszcza że trzeba jeszcze zapłacić za wykończenie i urządzenie mieszkania, zapłacić wszystkie podatki, taksę notarialną i często także wnieść opłatę dla pośrednika. Według Sobańskiego w tej chwili wielkość sprzedaży na rynku to raptem 30 proc. tego, co się sprzedawało przed rokiem.
- Należy spodziewać się, że w ciągu kolejnych miesięcy uwidoczni się zacięta walka o klientów pomiędzy deweloperami a sprzedającymi na rynku wtórnym - uważa z kolei Mariusz Kania, prezes Metrohouse.
Na pewno mamy więc rynek klienta, który może przebierać w ofertach mieszkań, ale niestety nie może przebierać w ofertach kredytowych banków.
Tak jak kilkanaście miesięcy temu działania banków polegające na łatwiejszym dostępnie do kredytów spowodowały hossę na rynku nieruchomości, tak teraz dokręcenie śruby spowoduje mniejszy popyt na nieruchomości.
- Jeśli sprzedający spotka się z kilkoma kupującymi i usłyszy od nich, że nie dostaną kredytu w odpowiedniej wysokości, by zamknąć transakcję, że bank da mniej, więc mogą zapłacić za mieszkanie mniej, to ceny nieruchomości mogą jeszcze spaść - uważa Artur Walczak.
To będzie jednak także duży problem dla banków, gdy nałoży się na to spowolnienie gospodarcze i problemy wielu osób ze spłatą kredytów.
- Duży spadek wartości nieruchomości do 30 proc. jest jednak mało prawdopodobny - twierdzi Jerzy Sobański.
Według niego, gdyby jednak do tego doszło, banki miałyby problemy z odzyskaniem pożyczonych pieniędzy nawet po sprzedaży obciążonej hipoteką nieruchomości. Warto pamiętać, że jeszcze niedawno banki udzielały kredytów na 130 proc. wartości nieruchomości, a od tego czasu ich ceny spadły nawet o 10-20 proc.
OPINIA
Krzysztof Kieszkowski
Polanowscy Doradcy ds. Nieruchomości
Zwiększa się zainteresowanie mniejszymi lokalami - przede wszystkim dwupokojowymi. W poszukiwaniu oszczędności coraz więcej osób szuka również mieszkań w starych blokach z wielkiej płyty, które mogą być rozwiązaniem dla młodych nabywców nieposiadających wymaganych oszczędności. Spadek popytu powinien spowodować też spadek cen ofertowych na rynku wtórnym. Należy się spodziewać, że kwoty ofertowe w niedługim czasie będą systematycznie obniżane. Mogą to być opusty do około 20 proc. dzisiejszej ceny.
Sprzedaż mieszkań w tym roku stanowi zaledwie 30 proc. ubiegłorocznej sprzedaży. / ST