Przedsiębiorcy domagają się uzyskania dostępu do branżowych baz danych o dłużnikach. Wszystko wskazuje na to, że go otrzymają.

Ze statystyk Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej wynika, że przeciętnie 58 proc. dłużników zwraca pieniądze już tylko po otrzymaniu ostrzeżenia, że jeśli nie spłacą ich w ciągu 30 dni, to ich dane mogą być przekazane do bazy dłużników. Kolejne 27 proc. reguluje zobowiązania, gdy rzeczywiście trafi do rejestru. Zgodnie z przepisami bowiem, po zwrocie długu wierzyciel ma obowiązek usunięcia ich danych w ciągu 14 dni od zaspokojenia roszczeń.
Dłużnicy płacą, bo boją się utraty wiarygodności. Z wpisem w biurze informacji gospodarczej nie są bowiem rzetelnym klientem dla banków, firm leasingowych i faktoringowych, operatorów telefonicznych, dostawców internetu i innych przedsiębiorców weryfikujących zdolność płatniczą potencjalnych kontrahentów.
W Polsce system informacji o dłużnikach odbiega od tego, jaki funkcjonuje w Europie Zachodniej czy w USA. Obok biur informacji gospodarczych, takich jak Krajowy Rejestr Długów BIG, istnieją bowiem branżowe bazy danych o nierzetelnych kontrahentach dostępne jednak tylko podmiotom z danego sektora gospodarki.
- To anachroniczny system. W interesie uczciwego przedsiębiorcy jest, aby informacja o nierzetelnych klientach była powszechnie dostępna. Zmniejszy to ryzyko w transakcjach handlowych. Rozumieją to doskonale firmy świadczące usługi masowe, które są zainteresowane pobieraniem za naszym pośrednictwem danych z baz branżowych. Dlatego postulowaliśmy, aby udostępniały one swoje zasoby obligatoryjnie na mocy przepisów ustawy - wyjaśnia Adam Łącki, prezes KRD BIG.
Nowelizacją ustawy zainteresowane są też fundusze sekurytyzacyjne. Ich działalność polega na odkupywaniu od instytucji finansowych (głównie banków) niespłaconych kredytów, które uznano już za stracone, i następnie windykacja tych należności. Wielkość tego rynku szacuje się na 36 mld zł, a dotychczas fundusze przejęły od banków kredyty o wartości nieco ponad 6 mld zł.
Banki sprzedają swoje wierzytelności nawet za 5-10 proc. ich wartości. Takie transakcje i tak im się opłacają, bo straty poniesione z tego tytułu odliczają sobie od podatku, a ponadto mogą więcej pieniędzy przeznaczyć na udzielanie nowych kredytów. Fundusze sekurytyzacyjne oczywiście chcą odzyskać zainwestowane pieniądze i upominają się u dłużników o spłatę tych odkupionych kredytów.
Jedną ze skuteczniejszych metod na odzyskanie długów jest upublicznienie danych o dłużnikach. Tyle że na razie jest to niemożliwe. Obowiązujące przepisy stanowią bowiem, że prawo do przekazania danych dłużnika do biura informacji gospodarczej ma tylko pierwotny właściciel wierzytelności.
- Jest to ewidentny błąd w ustawie, pozostający w sprzeczności z innymi przepisami. Kodeks cywilny stwierdza wyraźnie, że nabywca wierzytelności wchodzi we wszystkie prawa jego dotychczasowego właściciela. Tymczasem ta ustawa stanowi inaczej. Dlatego postulujemy jej zmianę - tłumaczy Adam Łącki.
Założenia do zmiany ustawy o udostępnianiu informacji gospodarczych powinny trafić pod obrady nowej Rady Ministrów. Jeśli będą przyjęte, nowelizacja może nastąpić nawet w I półroczu 2008 r.
58 proc.
Wystarczy ostrzeżenie
Po otrzymaniu ostrzeżenia już 58 proc. dłużników reguluje swoje zobowiązania, nie czekając na wpis do Krajowego Rejestru Długów
(MM)