Nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy GPW we wtorek ma zdecydować o wyborze nowego prezesa spółki. Duże szanse ma były minister finansów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego
O tym, kto obejmie stanowisko, przesądzi Skarb Państwa, który dysponuje ponad 51 proc. głosów na walnym giełdy. Nieoficjalne informacje wskazują, że decyzja o wyborze już zapadła i największe szanse na kierowanie GPW ma Stanisław Kluza. Faworytem w wyścigu o stanowisko jest m.in. według serwisu politycznego 300Polityka. Do końca grudnia warszawskiemu parkietowi szefował Paweł Tamborski wybrany przez poprzednią ekipę rządzącą.
Nazwisko Kluzy, doktora nauk ekonomicznych specjalizującego się w ekonometrii, było jednym z kilku kojarzonych z giełdą. Poza nim wśród kandydatów Prawa i Sprawiedliwości na prezesa wymieniano też Cezarego Mecha, który w 2008 r. za kadencji Sławomira Skrzypka objął stanowisko doradcy prezesa NBP, Jerzego Żyżyńskiego – ekonomisty i posła PiS; Marcina Gomoły, byłego zastępcy szefa Komisji Nadzoru Finansowego, oraz Michała Krupińskiego, który w rządzie PiS w latach 2006–2007 był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Skarbu.
– Wybór Stanisława Kluzy byłyby chyba jednym z lepszych, biorąc pod uwagę osoby, które wskazywano jako kandydatów na to stanowisko. Z rynkiem kapitałowym był związany profesjonalnie, ma wiedzę i doświadczenie potrzebne do pełnienia tej funkcji – ocenia szef działu analityków jednego z domów maklerskich.
Nie do przecenienia są też jego związki z rządzącą partią. Jeszcze w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów, a od lipca do września 2006 r. ministrem finansów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. W tym samym roku został pierwszym szefem utworzonej wówczas Komisji Nadzoru Finansowego, tzw. supernadzorcy nad rynkiem finansowym. Jego droga zawodowa i znajomości wśród rządzących dają nadzieję, że łatwiej będzie mu przekonywać polityków do pomysłów, które mogłyby ożywić rynek kapitałowy w Polsce.
– Na to liczymy, choć nie mamy pewności. Na razie giełda niespecjalnie interesuje rządzących. Tymczasem kondycja krajowego rynku akcji od dwóch lat jest coraz gorsza, m.in. z powodu działań polityków. Bez wsparcia z ich strony prezes GPW samodzielnie niewiele może w tej sytuacji zrobić. Nowy szef giełdy nie będzie miał łatwego zadania – dodaje rozmówca DGP.
Zjazd GPW po równi pochyłej rozpoczął się jeszcze w 2014 r., kiedy rząd PO i PSL przeprowadził demontaż systemu OFE, nadszarpując zaufanie inwestorów. Do inwestycji w polskie akcje z coraz większą ostrożnością zaczęli podchodzić m.in. inwestorzy zagraniczni. Z kolei same OFE coraz chętniej inwestowały w papiery notowane na zagranicznych giełdach. Mniejsza aktywność inwestorów i słabe notowania spowodowały, że obroty akcjami spadły w 2014 r. o 9 proc. do 232,8 mld zł. Potem w GPW uderzyły pomysły PO na zaangażowanie spółek energetycznych w ratowanie nierentownych kopalni węgla. Po wyborach prezydenckich wygranych przez Andrzeja Dudę oraz zdobyciu przez PiS większości w Sejmie inwestorów wystraszyła perspektywa wprowadzenia m.in. podatku bankowego i rozwiązań mających ulżyć frankowiczom. Skutek był taki, że obroty akcjami w 2015 r. spadły o kolejne 3,3 proc. do 225,3 mld zł, a WIG20, indeks największych i najbardziej płynnych spółek, stracił 19,7 proc. Do giełdy zniechęcili się też inwestorzy indywidualni. W I półroczu ubiegłego roku ich udział w obrotach akcjami na rynku głównym spadł do rekordowo niskiego poziomu 12 proc. To znacznie poniżej średniej z ostatniej dekady, kiedy w skali roku było to ok. 21 proc.
Osoby profesjonalnie związane z rynkiem kapitałowym najlepiej kojarzą Kluzę z czasów pięcioletniej kadencji na stanowisku szefa KNF. Skupione w niej zostały kompetencje rozdzielone wcześniej między Komisję Papierów Wartościowych i Giełd, Komisję Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych oraz Komisję Nadzoru Bankowego i Generalny Inspektorat Nadzoru Bankowego. W tym okresie specjaliści na plus zapisali Kluzie przede wszystkim utrzymanie stabilności rynku kapitałowego i sektora bankowego w czasie globalnego kryzysu. Nie brakuje jednak słów krytyki. Wśród zarzutów wobec Kluzy pojawia się m.in. opieszałość w ściganiu sprawców finansowych afer, jak np. w sprawie upadłości Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej, co wstrząsnęło rynkiem w 2006 r. Warszawska Grupa Inwestycyjna specjalizowała się w operacjach na rynku walutowym, a swoim klientom przedstawiała sfałszowane dane o stanie rachunków. Rekordzista stracił w WGI kilka milionów złotych. Były też zastrzeżenia do zbyt wolnego trybu podejmowania decyzji przez nadzór. Nie ma też zgody co do tego, na ile skuteczny był w wojnie, jaką KNF wytoczył kredytom hipotecznym udzielanym w walutach.