Serwis, który niemal od dekady rośnie organicznie, wciąż nie potrafi zarabiać
Na Facebooku o tym, co wyświetli się w aktualnościach użytkownika, decyduje algorytm bazujący m.in. na popularności danego zdarzenia czy dotychczasowej aktywności użytkownika. Nie chodzi o to, że algorytm wie lepiej od ciebie, co chcesz w danym momencie zobaczyć. Ma wyświetlać popularne treści, by jak najdłużej zatrzymać cię w serwisie. Z kolei wiedza o tobie pomoże równolegle wyświetlać reklamy pod kątem zainteresowań. W ten sposób na użytkowniku można zarobić najwięcej.
Na Twitterze z kolei decydował mechanizm nazywany odwróconą chronologią – najwyżej zawsze był najnowszy tweet (użytkownik miał nad tym kontrolę). Chce wiedzieć, co pisze użytkownik Kowalski, to go obserwuje, a żaden tweet nie jest pomijany (nieważne, jak popularny). Eksperyment polega na wdrożeniu algorytmu, który działałby podobnie jak ten z Facebooka. Użytkownicy przywitali go jednak ozięble.
Istotą Twittera jest szybkość przekazywania informacji w czasie realnym. To tam pojawiało się wiele newsów, często zanim podłapały je elektroniczne media. Na przykład gdy NASA ogłosiła, że znalazła na Marsie lód, czy o zabiciu Osamy bin Ladena. Limit znaków w jednym poście gwarantował przejrzystość i zmuszał do umieszczania konkretów.
Dlatego stał się ulubionym medium społecznościowym pewnych grup użytkowników – polityków, dziennikarzy, blogerów. Ta wyjątkowość stała się jednocześnie pułapką. Użytkownik mainstreamowy woli Facebooka, gdzie po prostu więcej się dzieje.
Zmiany rok temu zapowiedział Jack Dorsey, współtwórca Twittera i jego prezes. Firma pracowała nad nimi po cichu. W międzyczasie doszło do kilku zabiegów kosmetycznych. Delikatnych. Przycisk „ulubione” oznaczony ikonką gwiazdki został w listopadzie zastąpiony na „lubię to” w postaci serca kojarzonego z należącym do Facebooka Instagramem. W tym roku zaprezentowano funkcję „kiedy cię nie było”, pokazującą najciekawsze wpisy od czasu ostatniego logowania. Pojawiały się też próby wplatania w twitterową oś czasu postów nieobserwowanych użytkowników. Wszystko wskazuje na to, że będzie to koniec Twittera, jakiego znaliśmy dotychczas.
Zdaniem dr. Dominika Batorskiego, socjologa internetu z UW i współtwórcy Sotrendera, narzędzia do monitorowania aktywności w serwisach społecznościowych, Twitter powinien iść w stronę przeciwną, czyli opracowania dodatkowych filtrów.
Twitter przebiera się za Facebooka z powodu pieniędzy. Firma, która działa niemal od dekady, ma za sobą całkiem udany giełdowy debiut, rośnie organicznie, ale nie potrafi zarabiać.
Przychody w trzecim kwartale 2015 r. przekroczyły pół miliarda dolarów. To ponad 50 proc. więcej niż rok wcześniej. Jednak strata netto to ponad 130 mln dol., podobnie jak w drugim kwartale 2015 r. W zasadzie Twitter od 2010 r. jest ciągle pod kreską. Jakby tego było mało, liczba użytkowników rośnie, ale zbyt wolno. W ostatnim kwartale było ich 320 mln.