Zanosi się na powrót produkcji lodówek do Polski. Ale będą również kolejne przejęcia zachodnich firm. Najnowszy nabytek wytwórcy sprzętu gospodarstwa domowego to brytyjskie przedsiębiorstwo handlowe CDA Group
Amica na rynku AGD / Dziennik Gazeta Prawna
Jeszcze niedawno Amica żegnała się z produkcją dużego AGD, a już przymierza się do powrotu do tego segmentu. Na pierwszy ogień mogłyby pójść lodówki. Firma wytwarzała je we Wronkach do 2009 r., kiedy postanowiła sprzedać fabrykę tych urządzeń Samsungowi w pakiecie z zakładem pralek. Dostała za nie 200 mln zł. Pieniądze pozwoliły rozbudować wytwarzanie sprzętu grzejnego i stać się liderem tej kategorii. – Mamy jednak świadomość, że lodówki, podobnie jak pralki, to kolejne dwa znaczące segmenty rynku AGD, mające po ok. 30 proc. udziałów. Musimy być w nich obecni, jeśli chcemy walczyć o pozycję czołowego gracza w sprzęcie gospodarstwa domowego – twierdzi Jacek Rutkowski, prezes zarządu Amica Wronki.
Jego firma nie zrezygnowała z lodówek marki Amica. Co więcej, ich sprzedaż stale rośnie, z tym że są to urządzenia wytwarzane za granicą. Dziś wynosi ponad 550 tys. sztuk rocznie, czyli prawie dwa razy tyle, ile w czasie, gdy firma miała fabrykę w Polsce. Po trzech kwartałach tego roku Amica uzyskała przychody z tych urządzeń na poziomie 251 mln zł, o 6 proc. większe niż przed rokiem. Tym samym lodówki są drugą największą po sprzęcie grzejnym wolno stojącym kategorią w asortymencie. Sprzęt grzejny do zabudowy z przychodami na poziomie 243 mln zł zajmuje dopiero trzecie miejsce.
– Teraz lodówki, podobnie jak pralki, importujemy z Azji i Turcji. Zdajemy sobie jednak sprawę, że to może być niedobre rozwiązanie w sytuacji, gdy popyt na takie urządzenia jeszcze wzrośnie. Na potrzeby rynku można szybko reagować, tylko mając własną fabrykę. Dlatego nie wykluczamy przejęcia już istniejących zakładów w Europie albo ich budowy od podstaw. Jeśli wygra druga opcja, to najlepszym miejscem do zrealizowania planu jest Polska – tłumaczy Piotr Skubel, wiceprezes do spraw strategii i kontrolingu w Amice. Podkreśla jednak, że rozbudowa fabryki we Wronkach o linię lodówek nie wchodzi w grę. – Nie ma na to wystarczająco miejsca. Możemy tylko dalej rozwijać we Wronkach produkcję sprzętu grzejnego, co będzie miało miejsce już w 2016 r. Wówczas moce zakładu wzrosną z obecnych 1,3 mln sztuk do 1,6 mln sztuk. W 2017 r. przewidywana jest produkcja na poziomie 2 mln sztuk – uzupełnia Skubel.
Zdaniem Wojciecha Koneckiego, dyrektora generalnego CECED, stowarzyszenia producentów AGD, dobrą lokalizacją pod zakład wydaje się wschód Polski, np. okolice Lublina czy Rzeszowa. – Łatwiej będzie pozyskać pracowników, bo rynek pracy na zachodzie został już mocno wydrenowany. Do tego na wschodzie kraju można liczyć na dotacje przy uruchamianiu produkcji – wyjaśnia Wojciech Konecki, który jednocześnie przyznaje, że przy osiągnięciu pewnego wolumenu sprzedaży własna produkcja to konieczność.
W firmie spodziewają się dalszego wzrostu zapotrzebowania na lodówki w przyszłości. Powodów jest kilka. Po pierwsze, ruszy z większą sprzedażą na rynku brytyjskim, gdzie przejęła właśnie kosztem 147 mln zł spółkę handlową CDA Group, mającą w swojej ofercie również sprzęt grzejny, zmywarki, pralki i suszarki. Po drugie, w planach ma przejmowanie kolejnych dystrybutorów AGD w Europie.
– Największy potencjał widzimy na Starym Kontynencie, zupełnie inaczej niż inni producenci, którzy spoglądają w kierunku Azji czy Afryki. Chiny to kraj woków, popyt na piekarniki jest tam niewielki. Roczna sprzedaż to około 40 tys. sztuk – tłumaczy Jacek Rutkowski. Jak dodaje, spółka jest zainteresowana rozwijaniem sprzedaży we Włoszech, w Portugalii czy krajach Beneluksu. Tutaj też poszukuje okazji do przejęć. Jak zapewnia prezes Rutkowski, ostatnie słowo nie zostało jeszcze powiedziane we Francji, gdzie w sierpniu tego roku Amica przejęła 40 proc. udziałów w Sideme, lokalnej firmie dystrybucyjnej.
Strategia przejęć służy uniezależnieniu się od polskiego rynku, który ciągle ma ponad 30-proc. udział w przychodach. Po trzech kwartałach wyniosły one 1,465 mld zł, z czego 494 mln zł pochodziło z Polski.
– Przykład hiszpańskiego Fagora, który zbankrutował, dowodzi, że nie służy skupienie się na rodzimym rynku. Nam zależy także na uniezależnieniu się od Rosji, która była jednym z naszych największych rynków, a w której tracimy z powodu kryzysu – podkreśla Jacek Rutkowski. W jego ocenie powoli udaje się to osiągnąć. W tym roku bowiem Rosja z przychodami na poziomie 70 mln zł spadnie na trzecie miejsce wśród największych odbiorów Amiki.
Na drugie miejsce wybija się Wielka Brytania, gdzie spółka sprzeda urządzenia za 80 mln zł. Jeszcze w 2013 r. obroty Amiki na brytyjskim rynku wynosiły 34 mln zł. Największym rynkiem pozostaną natomiast nadal Niemcy, gdzie sprzedają się urządzenia za 125 mln zł.