Inflacja w Polsce powinna się stopniowo zmniejszać, podobnie jak dynamika wynagrodzeń i zatrudnienia, wynika z wypowiedzi członka Rady Polityki Pieniężnej (RPP) Stanisława Owsiaka dla agencji ISB. W jego ocenie, nie należy więc obawiać się zagrożenia wystąpienia tzw. efektu drugiej rundy.

"Dane o inflacji we wrześniu nie są dla mnie zaskakujące. W dającej się przewidzieć perspektywie inflacja w Polsce nie powinna rosnąć, ale stopniowo zmniejszać się, chociaż bieżące czynniki, które ją kształtują, podlegają intensywnym zmianom. Chodzi zwłaszcza o kurs walutowy, ceny ropy naftowej, ceny węgla, ceny gazu itp" - powiedział Owsiak w wywiadzie dla ISB.

Jednak wrześniowa inflacja mogła być nieco niższa, gdyby nie kurs złotego. Zdaniem członka Rady, to właśnie wydarzeniom na rynku walutowym należy prawdopodobnie przypisać nieco wyższą od oczekiwań inflację CPI we wrześniu 2008 r.

"Podrożały odzież i obuwie, pochodzące w znacznej części z importu, można było też oczekiwać silniejszego spadku cen paliw płynnych na stacjach benzynowych wobec radykalnego spadku cen ropy naftowej na rynkach światowych. Są to przykłady skutków wzrostu wartości dolara i euro w ostatnich tygodniach na ceny krajowe" - powiedział Owsiak.

Członek Rady przypomina, że przy otwartej gospodarce związek pomiędzy kształtowaniem się kursu walutowego, a inflacją jest istotny. Duża zmienność kursów walutowych jest obserwowana zwłaszcza w okresach kryzysów finansowych. Wobec utraty zaufania do innych aktywów finansowych, wzrasta popyt na wiodące waluty, a złoty oraz inne waluty naszego regionu do takich się nie zaliczają

"Nie ma więc jeszcze podstaw, żeby twierdzić, że powracający emigranci spowodują odczuwalny wzrost bezrobocia, czy zakłócenia na rynku pracy"

"Silna deprecjacja złotego mogłaby zakłócać proces obniżania się inflacji w naszym kraju. Jednak za wcześnie jeszcze na to, aby stawiać wiarygodne prognozy. Ważna będzie bowiem trwałość fundamentów polskiej gospodarki, wzrost gospodarczy, jej konkurencyjność, stopień wykorzystania środków unijnych itd." - wyjaśnia Owsiak.

Zdaniem członka RPP z optymizmem można natomiast oczekiwać na kolejne dane z rynku pracy, które powinny być stabilne, choć nieco słabsze niż w pierwszych miesiącach roku. W jego ocenie, dane o płacach w sektorze przedsiębiorstw we wrześniu nie stanowią podstawy, aby sądzić, iż rynkowi temu grożą jakieś dramatyczne zmiany, choć - oczywiście - zagrożenia istnieją.

"Wiele zależy od tego, w jakim stopniu spowolnienie wzrostu gospodarczego w wiodących krajach UE wpłynie na popyt na pracę w naszym kraju, a także czy i w jakim stopniu emigranci zarobkowi będą wracać do Polski. Za wcześnie jeszcze, żeby te procesy ocenić wiarygodnie. Nie wiemy, jak będą przebiegać procesy adaptacyjne na rynkach pracy krajów, do których wyjeżdżali Polacy" – powiedział Owsiak.

Dodał, że nie można wykluczyć, iż emigranci zarobkowi będą bardziej elastyczni względem tamtejszego rynku pracy, tj. będą bardziej mobilni, będą skłonni podejmować pracę na mniej korzystnych warunkach itd., niż wracać do kraju.

"Nie ma więc jeszcze podstaw, żeby twierdzić, że powracający emigranci spowodują odczuwalny wzrost bezrobocia, czy zakłócenia na rynku pracy" - podsumował.

Owsiak zapewnił także, że w Polsce nie ma problemu wystąpienia efektu drugiej rundy. Na pewno takiego zagrożenia nie stanowią płace, bowiem wzrost jest naturalnym skutkiem wzrostu gospodarczego.

Owsiak zauważył, że wyższe płace dla pewnych grup pracowników nie konieczne przekładają się na inflację

"Nie można zresztą na to zjawisko patrzeć w ujęciu miesiąca czy kwartału. Zwracam uwagę, że zarówno w sektorze przedsiębiorstw, jak i w całej gospodarce w okresie wysokiego bezrobocia dochody z pracy wzrastały wolniej niż produkcja sprzedana czy PKB. Szybko wrastały natomiast zyski przedsiębiorców. Wynikało to stąd, że rynek pracy był zdominowany przez warunki stawiane przez pracodawców, w tym stawki płac, a wraz z otwarciem rynku pracy oraz wysokiego tempa wzrostu gospodarczego w naszym kraju sytuacja na rynku pracy zaczęła się zmieniać na korzyść pracowników" - powiedział członek Rady.

Owsiak zauważył również, że wyższe płace dla pewnych grup pracowników nie konieczne przekładają się na inflację. Wiele zależy od tego, w jakim stopniu koszty pracy są przerzucane w ceny, a w jakim stopniu przedsiębiorcy są skłonni, czy zmuszeni panującą na rynku konkurencją, do ograniczania zysków. Ponadto pracownicy osiągający wyższe dochody wykazują się większą skłonnością do oszczędzania części swoich dochodów, a to może oznaczać zmniejszenie presji inflacyjnej płynącej ze strony płac.

"Z perspektywy spodziewanej malejącej inflacji, pewnego spowolnienia wzrostu gospodarczego, powrotu części emigrantów, nie dostrzegam fundamentalnych przyczyn do wystąpienia efektów drugiej rundy. Ocena ta dotyczy także tzw. sfery budżetowej, w której przewidziany jest umiarkowany wzrost wynagrodzeń w roku 2009, przy zachowaniu kontroli rządu nad poziomem deficytu budżetu państwa. Z tej strony nie dostrzegam także zagrożenia w postaci efektów drugiej rundy" - zapewnił Owsiak.