Proponujemy ustanowienie podatku od przychodu osiąganego na rynku polskim dla podmiotów, których obrót na rynku globalnym jest większy niż 1 mld euro - mówi w wywiadzie dla DGP
We wrześniu w Krynicy Beata Szydło mówiła do przedsiębiorców: „nie bójcie się nas”. Miesiąc później PiS odniósł bezapelacyjne zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. Apel poskutkował?
To, do czego powinniśmy dążyć, to współpraca polityki i biznesu. Żaden polityk nie rozwinie gospodarki bez udziału przedsiębiorców. W komunizmie mówiono, że państwo pozwala się bogacić prywaciarzom, a tylko zjednoczona partia robotnicza zapewni dobrobyt. Ale te czasy minęły. W gospodarce kapitalistycznej to przedsiębiorcy walczą o dobrobyt państwa i obywateli. Muszą to zrozumieć politycy wszystkich opcji. Polsce najbardziej brakuje dziś kapitału społecznego, czyli zdolności do współpracy wszystkich grup – pracowników z pracodawcami, polityków z przedsiębiorcami, producentów z konsumentami czy urzędników z petentami. W gospodarce globalnej konkurują ze sobą nie tylko firmy, ale też wspólnoty ekonomiczne i państwa. Dlaczego jesteśmy od 2004 r. w Unii Europejskiej, a średnie wynagrodzenie jest cztery razy mniejsze niż w Niemczech? Bo każde państwo gospodarczo rozwija się samo, konkurując z innymi. Kraj, który ma rodzime, globalne firmy, ma dobrobyt. Ten, który polega tylko na inwestorach zagranicznych, jest krajem średniego rozwoju, krajem kolonialnym.
Zgodnie z danymi Eurostatu w 2013 r. godzina pracy pracownika kosztowała pracodawcę w Polsce tylko 7,6 euro przy średniej unijnej wynoszącej 23,7 euro.
Musimy zrozumieć, dlaczego tak jest. Z tego powodu wspólnie z innymi przedsiębiorcami, takimi jak Asseco, Grupa Atlas, Comarch, Grupa dr Irena Eris, Konspol czy Śnieżka, powołaliśmy Fundację Pomyśl o Przyszłości, aby tłumaczyć pewne zjawiska. Wie pan, ile kosztuje stworzenie jednego miejsca pracy w polskiej firmie produkcyjnej, mogącej konkurować na rynku globalnym?
Przykładowo?
W fabryce okien dachowych, takiej jak moja, to suma od 450 tys. zł do 450 tys. euro. W wałbrzyskiej fabryce Toyoty jest to ponad 1 mln zł. W firmie transportowej utworzenie stanowiska pracy dla kierowcy to koszt zakupu tira – 100 tys. euro. Z kolei koszt budowy huty szkła okiennego to ok. 500 mln zł. Zatrudnienie znajdzie tam maksymalnie 300 osób. To ogromne koszty, z których często pracownicy nie zdają sobie sprawy. A my nierzadko słyszymy pretensje, że pracodawcy są bogaci. Ale przecież jeśli będę biedny, to nie stworzę tego miejsca pracy. Zrozumienie faktów spowoduje, że ta współpraca będzie lepsza. Pracownik przychodzący do pracy nie będzie rozwścieczony, że mało zarabia. Jeśli gramy zespołowo, jesteśmy w stanie wygrać z międzynarodowymi czempionami.
Łatwiej o takie stwierdzenia, gdy jest się prezesem firmy, która jest numerem dwa na świecie w produkcji i sprzedaży okien dachowych, a nie właścicielem małego czy średniego zakładu pracy.
To prawda, polskie firmy są po prostu ubogie, gdy porównujemy je do zachodnich koncernów. Amerykański gigant paliwowy Exxon Mobile miał w słabym dla siebie 2009 r. prawie 20 mld dol. zysku. W Polsce wszystkie firmy niefinansowe zatrudniające powyżej 50 osób razem osiągnęły, według GUS, zysk netto na poziomie niecałych 80 mld zł. To wszystko związane jest z zaszłościami – bo przecież przedsiębiorczość w naszej części Europy w latach 90. nie istniała, a potem miała ograniczoną możliwość rozwijania się – oraz wpływem zjawiska zwanego korzyścią skali, także na polską gospodarkę. W tym drugim przypadku chodzi o oszczędności, jaki dany podmiot osiąga w związku ze zwiększeniem skali swojej działalności.
O jakiego rodzaju oszczędnościach mowa?
Taki przedsiębiorca kupuje hurtowe ilości materiałów potrzebnych do produkcji towaru. A więc nabywa je po niższych cenach. Ma również możliwość specjalizacji swoich pracowników, co zwiększa wydajność ich pracy. Zaś koszty logistyczne czy reklamowe rozkładają się na zwiększoną produkcję, stanowiąc mniejszy udział w końcowej cenie produktu. To dlatego mniejsze podmioty krajowe przegrywają walkę z konkurencją z Zachodu.
Rozumiem, że to główny powód, dla którego duże polskie firmy, zrzeszone w fundacji, będą namawiać nowy rząd do wprowadzenia podatku od korzyści skali.
Proponujemy ustanowienie podatku od przychodu osiąganego na rynku polskim dla podmiotów, których łączny obrót na rynku UE jest większy niż 1 mld euro. Wysokość podatku mogłaby wynosić np. 1 proc. przychodu lub zmieniać się w zależności od tego, jak bardzo próg 1 mld euro jest przekroczony – a więc np. w skali od 0,5 do 2 proc. Chodzi o to, by obciążać podatkiem podmioty, które na naszym rynku mają dodatkową przewagę konkurencyjną, jaką są korzyści generowane przez efekt skali osiągnięty wysokim poziomem sprzedaży w całej Unii Europejskiej. Jeśli pomimo przekroczenia progu 1 mld euro firma nie będzie odnosić korzyści skali, wówczas prezes UOKiK będzie miał prawo zwolnić z opłat taki podmiot, a jeśli będzie trzeba, to i całą branżę, jeśli po analizie dojdzie do wniosku, że korzyści skali w tym przypadku nie ma.
Nie obawia się pan, że nowy podatek odstraszyłby zagranicznych inwestorów? Albo doprowadziłby do przerzucenia dodatkowych kosztów na klientów?
O to jestem spokojny. Zgodnie z przyjętą koncepcją podatkiem objęty będzie tylko obrót generowany na rynku polskim, a obroty w Polsce, osiągnięte dzięki eksportowi z naszego kraju, nie będą podlegały opłacie. Jeśli z jakichś powodów firmy obciążone takim podatkiem będą próbowały przerzucić koszty na konsumentów, staną się mniej konkurencyjne wobec mniejszych firm, których ten podatek nie dotyczy.
Czy Unia Europejska nie potraktowałaby proponowanego podatku jako zamachu na swobodę konkurencji?
Oczywiście trzeba pamiętać, by podatek nie był dyskryminujący względem firm zagranicznych. Dlatego podatek od korzyści skali powinien być bezstronny, jeśli chodzi o narodowość kapitału. Liczy się wyłącznie obrót firmy na rynku unijnym i polskim. Nie ma co udawać, że ostatecznie proponowana przez nas regulacja może w większym stopniu dotknąć przedsiębiorców starej Unii, ale znamy wiele przypadków innych regulacji wspólnotowych, które dotykają poszczególne państwa w różnym stopniu. Naszym zdaniem brak wprowadzenia odpowiedniego instrumentu pozwalającego zrównoważyć przewagę konkurencyjną w postaci ogromnych korzyści skali pozbawi Polskę szans zbliżenia się do rozwiniętych krajów Europy i świata, a wówczas wysokie wynagrodzenia w naszym kraju na długo pozostaną wyłącznie w sferze marzeń.