Trasa S61 jest spóźniona o kilka lat, a potrzebna na już. Bez niej tiry rozjeżdżają miasta.
Polska jest już nieźle powiązana z Zachodem drogami szybkiego ruchu. Teraz nowy rząd będzie próbował poprawić komunikację na innych kierunkach. Wskazany wczoraj minister infrastruktury Andrzej Adamczyk stanie przed koniecznością weryfikacji i korekt w Programie Budowy Dróg Krajowych (PBDK) do 2023 r., który w gorącym czasie kampanii wyborczej został ogłoszony przez premier Ewę Kopacz. Jeszcze przed nominacją Adamczyk mówił DGP, że do priorytetów zalicza połączenia transgraniczne. Dlatego zielone światło zapali się dla dwóch tras na wschodzie Polski: Via Carpatia i Via Baltica.
S19, czyli Via Carpatia, to ekspresówka planowana między przejściem granicznym z Białorusią w Kuźnicy Białostockiej a granicą ze Słowacją w Barwinku. Kiedyś była to tylko kreska na mapie. Ale tuż przed wyborami GDDKiA ogłosiła serię przetargów na większość ze 160 km między Lublinem a Rzeszowem. Zainteresowanie jest spore. Przykładowo rzeszowski odcinek S19 – od Lasów Janowskich do Sokołowa Małopolskiego – chce budować aż 40 firm.
Według PBDK odcinek Lublin – Rzeszów pochłonie 6,5 mld zł. Tylko on był na liście podstawowej projektu rządowego. Były szef resortu transportu Jerzy Polaczek z PiS wytknął minister Marii Wasiak z PO dążenie do marginalizacji Polski wschodniej i w ferworze kampanii trasa od granicy do granicy została wpisana do programu. PiS chce budowę kontynuować.
Ostatnio GDDKiA uzyskała decyzję środowiskową dla S19 na południe od Rzeszowa, czyli 85 km do granicy ze Słowacją w układzie pasów „dwa razy dwa”. Starania trwały cztery lata, bo trasa przejdzie przez obszary „Natura 2000”. Bez tej decyzji Dyrekcja nie mogła ogłosić przetargu na koncepcję programową poprzedzającą pozwolenie budowlane oraz przetarg „projektuj i buduj”.
Na pozostałych odcinkach przygotowania do budowy są w powijakach. Decyzje środowiskowe dla odcinków od granicy z Białorusią do Białegostoku nie pojawią się przed końcem 2017 r. Z odcinkami na południe od Białegostoku były problemy, bo np. dla rejonu Bielska Podlaskiego inwestor nie uzyskał decyzji. Z kolei od Międzyrzeca Podlaskiego do Lublina decyzje środowiskowe były już w 2012 r., ale prace zostały przerwane.
Nie ma szans, żeby z całością zmieścić się w tej perspektywie UE. Ale to nie tragedia. – Prognozy natężenia ruchu wskazują na potrzebę budowy odcinka Lublin – Rzeszów, z przedłużeniem do granicy państwa. Z trasą ekspresową z Lublina do Białegostoku, poza kilkoma obwodnicami, można poczekać nawet 10–15 lat – uważa Robert Chwiałkowski ze stowarzyszenia Siskom.
W 2016 r. w ramach S19 ma zostać otwarty fragment zachodniej obwodnicy Lublina, który buduje Budimex. A w 2017 r. w rejonie Rzeszowa kolejne dwa odcinki o długości 20 km, które budują konsorcjum Eurovii i Warbudu oraz Aldesa.
Zielone światło zapali się też dla Via Baltica, dla której paliwem ma być instrument finansowy CEF „Łącząc Europę”. To trasa S61 między Ostrowią Mazowiecką a granicą z Litwą (po drugiej stronie ma się połączyć z A5 prowadzącą przez Kowno do Rygi). Dla odcinków z Ostrowi do budowanej obwodnicy Szczuczyna i z Suwałk do granicy GDDKiA ma decyzje środowiskowe. Dla fragmentu od Szczuczyna do Ełku prace są na etapie opracowywania dokumentów do wniosku o decyzję.
– S61 jest potrzebna na już i spóźniona o kilka lat. Bez niej ruch tranzytowy tirów rozjeżdża miasta wzdłuż dróg 8 i 61 – ocenia Robert Chwiałkowski.
Do końca tego roku prace przy budowie obwodnicy Szczuczyna powinna skończyć Pol-Aqua, która w sierpniu 2014 r. przejęła ten kontrakt po firmie FCC. W sierpniu Budimex został wskazany jako wykonawca obwodnicy Suwałk, z którą według umowy powinien się uporać do kwietnia 2019 r.