Zatrudnienie w instytucjach finansowych w ciągu ostatnich pięciu lat spadło o 6,6 tys. osób. W tym roku redukcje prowadzą m.in. PKO BP, BNP Paribas BGŻ i Alior Bank. Cięcia widoczne są też w innych obszarach
Liczba pracowników banków na 1000 mieszkańców / Dziennik Gazeta Prawna
Na rynku pracy mamy boom. Jak wynika z ostatnich analiz NBP, rekordowa jest zarówno liczba ofert, jak i wakatów. Ale są sektory, które wciąż pozbywają się pracowników. Tak dzieje się m.in. w bankowości, gdzie tylko w tym roku program redukcji prowadzą trzy banki: PKO BP, BNP Paribas BGŻ i Alior Bank. Łącznie mogą się pozbyć nawet 4 tys. pracowników. Branża niegdyś najbardziej rozwojowa, dziś zaczyna się bronić przed spadkiem zysków. Bez wielkich perspektyw na wzrost przychodów polepszenia rentowności coraz bardziej szuka po stronie kosztów.
– Była kiedyś taka piosenka „The Only Way Is Up”. Kryzys 2008 roku zmienił jednak wszystko. Regulatorzy rynku wyśrubowali wymogi ostrożnościowe, a bankowość stała się kolejną branżą „utilities”, taką jak dostawcy energii czy wody – taką tezę kilka miesięcy po wybuchu kryzysu postawił Cezary Stypułkowski, dziś prezes mBanku.
Rygorystyczne warunki działania i wysokie wymagania kapitałowe mocno ograniczyły rentowność. Stopa zwrotu z kapitału, która w 2007 r. w Europie wynosiła jeszcze 17 proc., w ciągu czterech lat spadła do 4 proc. (w Polsce, według danych KNF, był spadek z 22,5 proc. do 10,3 proc.). Ekspansja stała się zbyt droga, największe banki dodatkowe kilka punktów rentowności chcą zyskać, nie tyle szukając nowych klientów, ile zmniejszając koszty funkcjonowania.
Jak wyliczyła przejęta przez PwC firma doradcza Booz & Company, podczas gdy produktywność w sektorze produkcji w ciągu minionej dekady wzrosła o 182 proc., to w bankowości podniosła się zaledwie o 14 proc. Wniosek: jest gdzie szukać oszczędności. Walka o jak najniższy wskaźnik kosztów do dochodów to dziś priorytet. W Polsce, gdzie banki są dużo nowocześniejsze i mają niższy poziom kosztów, nie odbywa się to tak szybko jak w bardziej rozwiniętych krajach Europy. Niemniej trend jest wspólny dla całej branży, a materializacja wyborczych obietnic w postaci podatku bankowego czy też konwersji kredytów frankowych zdaniem specjalistów tylko przyśpieszy ten proces na naszym podwórku.
– Banki są jakieś trzy, cztery lata za telekomami. Kiedy przychód na klienta od lat im spadał, zaczęły się koncentrować na jak najbardziej efektywnym zarządzaniu zasobami i kosztami. Teraz to samo będzie się działo w bankach – mówi Wojciech Sobieraj, prezes Alior Banku.
Przesilenie nastąpiło już kilka lat temu. Od połowy 2012 r., kiedy to w sektorze finansowym pracowało 218 tys. osób, przez trzy lata liczba ta spadła o 7,3 proc. W samych bankach w końcu września pracowało według KNF 170,5 tys. osób, o 6,6 tys. mniej niż pięć lat temu. Koszty płac to prawie 60 proc. wszystkich stałych wydatków banków. Tutaj pole do cięć jest więc najszersze.
Jeśli jednak największe grupy bankowe mają się pozbyć co najmniej 10 proc. wszystkich kosztów, nie da się dalej prowadzić biznesu po staremu. Zmienia się więc cały model biznesowy. Podstawowym wyznacznikiem staje się upraszczanie. Po stronie samej organizacji następuje wietrzenie struktur. Najbardziej poszkodowanymi przez restrukturyzację nie są szeregowi pracownicy, ale menedżerowie średniego szczebla, których liczba ma się zmniejszyć o ponad 20 proc. Podstawowym trendem jest spłaszczanie struktury. W największych organizacjach dotąd było aż dziesięć szczebli hierarchii, a w ciągu najbliższych kilku lat ma ich zostać około pięciu – liczba pracowników przypadających na jednego menedżera z obecnych pięciu wzrośnie do siedmiu-dziewięciu osób.
Biznes robi się tańszy. Zamykanie placówek (według KNF w ciągu ostatnich dwóch lat ich liczba w Polsce zmniejszyła się o ponad 700) jest tylko najłatwiej dostrzegalnym aspektem. Kolejna kwestia to przepychanie klienteli do elektronicznych kanałów dystrybucji. Jak wyliczyła firma konsultingowa Roland Berger, automatyzacja ma przynieść jedną czwartą oszczędności, a standaryzacja operacji kolejne 18 proc. Technologia staje się zasadniczym wyznacznikiem zmian.
– Kiedyś zakup systemu informatycznego do banku to był kolosalny koszt. Dziś rozwiązania IT naprawdę staniały, a przy tym sprzedawane są w formie usług, co powoduje, że nie potrzeba ponosić dużych jednorazowych wydatków – mówi Wojciech Sobieraj.
Banki podobnie jak inne firmy zmieniają model finansowania, gdzie mniejszą rolę odgrywają koszty inwestycji (CAPEX), które zmieniają się w koszty operacyjne (OPEX). Rośnie znaczenie outsourcingu, który w dbających o bezpieczeństwo bankach przez lata nie miał takiego przebicia jak w innych branżach. Spodziewane są też działania w celu wydzielania ubocznej działalności i sojusze strategiczne z innymi dużymi bankami dla obniżenia kosztów infrastrukturalnych – tak jak w telekomach, gdzie np. Orange i T-Mobile stworzyli NetWorks!, wspólny podmiot zarządzający siecią masztów, których liczbę można było znacząco zredukować. Ostatecznym krokiem jest postępująca konsolidacja branży. Na końcu pieniądze oszczędzone na bardziej elastycznym modelu operacyjnym można będzie zainwestować w ofertę i klientów.
Źródłem oszczędności może być też rezygnacja z części projektów. Skutek: uproszczenie oferty. Spada ilość produktów zarówno oszczędnościowych, jak i kredytowych – najlepiej widać to w hipotekach, gdzie całkowicie zniknęły te udzielane w walutach obcych. Zdaniem specjalistów odbędzie się to z korzyścią nie tylko dla samych pracowników, którzy będą mogli działać wydajniej z użyciem mniejszej ilości narzędzi. Zawężenie oferty to także spora korzyść dla klientów. Proste i dobrze dostosowane usługi to podstawowa cecha branży „utilities”. Jeśli ma to być tylko rodzaj wsparcia życia codziennego, oferta powinna być zestandaryzowana i łatwa do porównania.
Nowy model działania ostatecznie straci jednak na atrakcyjności z punktu widzenia rynku pracy. Od paru lat odpływ najlepszych kadr widać zresztą już za oceanem, gdzie Wall Street przegrywa z Doliną Krzemową walkę o zdolnych rekrutów. A jeśli w bankowości kapitał intelektualny będzie regularnie drenowany, postępujący schyłek branży może nabrać tempa. ©?

Koszt płac to niemal 60 proc. wszystkich stałych wydatków banków