W pierwszych trzech kwartałach br. za 1 m sześc. drewna trzeba było zapłacić średnio 191,77 zł. W zeszłym roku cena wynosiła 188,85 zł, a pięć lat temu 154,65 zł. Producenci mebli zapowiadają podwyżki, i to już od nowego roku
O tym, że jest drożej, świadczy zakończony pod koniec października przetarg na sprzedaż drewna zorganizowany przez Lasy Państwowe dla głównych odbiorców. Materiał zaoferowano w cenie o kilka procent wyższej niż przed rokiem – tłumaczy Tomasz Wiktorski, właściciel firmy badawczej B+R Studio, ekspert Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli.
Drogą przetargową trafia na rynek jednak 70 proc. surowca. Pozostałe 30 proc. jest sprzedawane w ramach aukcji, na której ceny osiągają znacznie wyższe poziomy. Sosna, która podczas przetargu została wyceniona na ok. 190 zł za 1 m sześc., podczas akcji osiąga kwotę ponad 300 zł.
Producenci nie ukrywają, że przewidują w związku z tym podwyżki cen mebli od przyszłego roku. Choć rentowność branży nie jest zła – oscyluje w okolicy 5–6 proc., fabryki nie chcą jednak brać na siebie kosztów wynikających z podwyżek cen surowca. Jak tłumaczą, ceny mebli w Polsce są jednymi z najniższych w Europie. U naszych południowych sąsiadów trzeba za nie zapłacić średnio o 10–15 proc. więcej, a w Niemczech czy Wielkiej Brytanii przynajmniej o połowę więcej.
– Nie podjęliśmy jeszcze decyzji co do skali wzrostu cen. Wiele zależy od tego, co będzie dalej działo się z importem drewna z Ukrainy – deklaruje Roman Przybylski, członek zarządu i dyrektor handlowy firmy Nowy Styl.
Z kolei Gala Meble czeka na to, jakie wzrosty cen ogłosi konkurencja, w tym najwięksi gracze na rynku, jak Ikea, Black Red White, Nowy Styl, Com40 i Forte. – Mamy świadomość, że konsumenci są wrażliwi na cenę. Dlatego nie chcielibyśmy utracić udziałów w rynku na skutek zbyt dużych podwyżek – informuje Jarosław Lewandowski z Gala Meble.
Nie należy oczekiwać, by ceny mebli wzrosły wprost proporcjonalnie do kosztów zakupu surowca. Realne są 3–4-proc. podwyżki.
– Powodem jest zmiana technologii produkcji. Większość szaf, stołów czy krzeseł powstaje z płyty drewnopochodnej, w wytwarzaniu której surowiec odpowiada za 60 proc. kosztów. Lite drewno jest zarezerwowane dla mebli premium – dodaje Tomasz Wiktorski.
Zdaniem branży sytuację uzdrowiłoby zwiększenie podaży surowca na rynku. Jest to możliwe, ponieważ Lasy Państwowe mają zapas do wycinki na poziomie ok. 150 mln m sześc. Wiadomo jednak, że zwiększenie skali dostaw odbiłoby się na wynikach finansowych firmy.
Lasy Państwowe odpierają zarzuty, wskazując, że co roku kierują do sprzedaży o 500 tys. m sześc. surowca więcej.
– W tym roku na rynek trafi około 39 mln m sześc. Dla porównania w latach 90. było to 16 mln – wylicza Anna Malinowska z Lasów Państwowych. I podkreśla, że zwiększenie skali produkcji drewna nie wchodzi w grę. – Jesteśmy zobowiązani do utrzymania trwałości lasów. Poza tym już teraz walczymy z ekologami, którzy uważają, że wycinka jest zbyt duża – dodaje.
Tymczasem popyt na surowiec rośnie, bo wzrasta produkcja. W tym roku po trzech kwartałach wyniosła już 3246 tys. sztuk mebli. Dla porównania w całym 2014 r. było to 33 903 tys. sztuk, a w 2013 r. – 28 332 tys. sztuk. Powodem jest nie tyle rosnący popyt wewnętrzny, ile eksport. Jego wartość, według wyliczeń studia B+R Studio, wyniesie w tym roku już 8,7 mld euro. W 2014 r. kwota sięgnęła 8,1 mld euro. Duży w tym udział Ikei, która ma w naszym kraju 16 zakładów i wytwarza meble za ponad 4,1 mld zł. W ub.r. koncern uruchomił nowy tartak w Stalowej Woli. Ma przerabiać docelowo 400 tys. m sześc. drewna rocznie, co czyni go największym nie tylko w zasobach Ikei, ale i w Polsce. Obecnie Ikea w ośmiu tartakach przerabia ok. 14 mln m sześc. drewna rocznie.
Niestety producenci nie mogą ratować się drewnem z importu. Sprowadzanie go na dłuższą metę z zagranicy jest nieopłacalne. Jak wyliczają, jeśli odległość jest większa niż 200 km, cena surowca wzrasta o 100 proc. Do tego import staje się coraz bardziej utrudniony. Od listopada Ukraina, skąd pochodziła duża część materiału wykorzystywanego w przemyśle meblarskim, wstrzymała eksport.
– W zeszłym roku sprowadzono 3,3 mln m sześc. drewna. Najwięcej, bo ponad 70 proc., pochodziło z Białorusi. Surowiec z tego kraju jest wykorzystywany głównie do produkcji celulozy. Z Ukrainy pochodziło 10 proc. drewna iglastego i 9 proc. liściastego, w tym najbardziej pożądany, bo deficytowy w naszym kraju dąb – podkreśla Bogdan Czemko, dyrektor w Polskiej Izbie Gospodarczej Przemysłu Drzewnego. ©?