Żaden inny kraj w Unii Europejskiej nie może się z nią równać pod względem tempa wzrostu gospodarczego – w tym roku przekroczy 6 proc. PKB. To pozwala rządowi w Dublinie zwiększać wydatki
Irlandia znów patrzy w przyszłość z optymizmem. Kraj, który jeszcze kilka lat temu stawiany był w jednym rzędzie z Grecją, dziś znajduje się o lata świetlne od niej. Najwyższy w Unii Europejskiej wzrost gospodarczy sprawia, że Irlandia nie tylko nie musi już oszczędzać, ale może sobie pozwolić na zwiększanie wydatków. Choć, mając w pamięci niedawne problemy, robi to bardzo ostrożnie.
– Kilka ostatnich budżetów było trudnych, ale umożliwiły one Irlandii wyjście z bailoutu, zmniejszenie zadłużenia i przejście do prawdziwego uzdrowienia gospodarczego. Priorytetem tego budżetu jest podtrzymanie uzdrowienia, przynosząc zarazem ulgę Irlandczykom i zapewniając lepsze świadczenia publiczne – mówił minister finansów Michael Noonan, przedstawiając w zeszłym tygodniu projekt budżetu na przyszły rok.
Ulga faktycznie będzie odczuwalna, bo po okresie, w którym rząd tylko myślał, gdzie jeszcze można obciąć koszty i jakie podatki podnieść, teraz jest odwrotnie. Jedyną w całym budżecie podwyżką podatków jest podniesienie akcyzy na papierosy o 50 eurocentów za paczkę. Lista po stronie ulg jest znacznie dłuższa – przede wszystkim obniżono stawki i podniesiono progi wyjątkowo nielubianego przez Irlandczyków – i nazywanego podatkiem bailoutowym – powszechnego obciążenia z tytułu świadczeń socjalnych (USC), który zresztą w ciągu pięciu lat ma zostać całkiem zniesiony. Zwiększone zostaną także zasiłki na dzieci, emerytury, dopłaty paliwowe. Wzrośnie płaca minimalna oraz próg, od którego płacony jest podatek od spadku, a zmniejszy się podatek od dochodów kapitałowych. Łącznie kosztować to będzie 1,5 mld euro. Drugie tyle rząd zamierza dodatkowo wydać jeszcze w tym roku, co spowodowało komentarze opozycji, że myśli on przede wszystkim o przyszłorocznych wyborach. Jednak zarzut nadmiernej rozrzutności nie jest szczególnie trafiony. Przyszłoroczne wydatki będą zaledwie o 4 proc. wyższe niż w 2014 r., podczas gdy w tym samym okresie irlandzki PKB zwiększył się o 18 proc., zaś przychody podatkowe – o 14 proc. Tę powściągliwość ministra finansów doceniła irlandzka prasa, która generalnie bardzo dobrze recenzuje budżet. – Rząd odkłada do historii cykl boomów i krachów oraz podejście „jeśli mam, to wydam”. Każde działanie w tym budżecie służy wzrostowi gospodarczemu, tworzeniu dodatkowych miejsc pracy i podnoszeniu standardu życia – zapewnił Noonan.
Wzrost gospodarczy już teraz jest na tyle wysoki, że zaskakuje samych Irlandczyków, a bieżący rok będzie drugim z rzędu, w którym Irlandia będzie najszybciej rozwijającym się krajem Unii Europejskiej. W zeszłym roku gospodarka rozwijała się w tempie 5,2 proc., prognoza ministerstwa finansów na ten rok mówi o 6,2 proc., zaś na przyszły – 4,6 proc. Dzięki temu zmniejszanie deficytu budżetowego idzie szybciej niż harmonogram uzgodniony z wierzycielami, gdy Irlandia otrzymywała pod koniec 2010 r. pomoc finansową. Plan na bieżący rok mówił o 2,9 proc. PKB, irlandzka prognoza o 2,7 proc., a teraz okazuje się, że będzie to 2,1 proc. Już w tym roku Irlandia będzie miała nadwyżkę pierwotną w budżecie, czyli nie uwzględniając spłaty długów, dochody będą większe niż wydatki, a najpóźniej w 2018 r. deficyt całkowicie zmieni się w nadwyżkę. Gdy kierowana przez Endę Kenny’ego koalicja centroprawicowej Fine Gael i centrolewicowej Partii Pracy obejmowała władzę w 2011 r., deficyt wynosił 12,5 proc.
Spada też dług publiczny – ze szczytu w wysokości 120 proc. PKB w 2013 r. zejdzie przed końcem tego roku poniżej progu 100 proc.
To, że Irlandia wychodzi na prostą, nie jest dziełem przypadku ani samej tylko polityki cięć. Równie ważne jest to, że zdołała przywrócić właściwą strukturę gospodarki. – W latach 2001–2007 głównym motorem wzrostu był popyt wewnętrzny napędzany przez budownictwo, a rząd, traktując dochody z boomu nieruchomościowego jako rzecz niezmienną, zaczął zwiększać wydatki. Gdy boom się skończył, przychody do budżetu gwałtownie zmalały, co skończyło się katastrofą – tłumaczy podczas spotkania z zagranicznymi dziennikarzami John Flynn, szef analiz ekonomicznych banku centralnego Irlandii. Teraz gospodarka jest bardziej zrównoważona – Irlandia znowu jest atrakcyjnym miejscem inwestycji, rośnie eksport, a od niedawna także konsumpcja, co jest dowodem wiary w to, że kryzys został przezwyciężony na dobre.
– Wyjście gospodarki z kryzysu odczuwają przede wszystkim te osoby, które mają pracę, a rosnąca konsumpcja jest przejawem tego, że mają one większą pewność tej pracy – zwraca uwagę prof. Alan Barrett z Instytutu Badań Ekonomicznych i Społecznych (ESRI).
Ale osób, które są na bezrobociu, wciąż jest jednak dużo. W szczytowym momencie kryzysu stopa bezrobocia przekraczała 15 proc. Obecnie jest to 9,4 proc. (nadal dwa razy więcej niż przed kryzysem). Według ministra Noonana w każdym tygodniu powstaje średnio 1100 nowych miejsc pracy. Jednak na powrót do tamtych poziomów nie ma na razie szans.
Tym bardziej że za horyzontem, a dokładniej po drugiej stronie Morza Irlandzkiego, czai się poważne zagrożenie dla gospodarki Zielonej Wyspy. Wszyscy rozmówcy jednogłośnie wskazywali brytyjskie referendum w sprawie dalszego członkostwa w Unii Europejskiej jako największy czynnik ryzyka. Wielka Brytania jest największym partnerem handlowym Irlandii i irlandzka gospodarka na brexicie bez wątpienia by straciła. W szczególności dotknięty zostałby sektor rolno-spożywczy, ale też produkcja czy transport.
Zresztą związki gospodarcze między obydwoma krajami to nie tylko wymiana handlowa. – Sytuacja na brytyjskim rynku pracy bardzo mocno przekłada się na irlandzki, bo od lat wchłania on część irlandzkiej siły roboczej. Gdyby odbicie gospodarcze w Wielkiej Brytanii nie było tak mocne, mielibyśmy w Irlandii wyższe bezrobocie – podkreśla Danny McCoy, szef konfederacji irlandzkich przedsiębiorców i pracodawców IBEC. Wszyscy jednocześnie wyrażali nadzieję, że gdy przyjdzie co do czego, mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa nie zdecydują się na opuszczenie Unii, i zwracają uwagę, że nawet jeśliby do tego doszło, nie stanie się to z dnia na dzień. Ewentualny brexit poprzedzą dwa lata negocjacji, które będą też czasem dla Irlandii na przygotowanie się. Irlandii, która już niemal zapomni o kryzysie.

Zwiększone zostaną zasiłki na dzieci, emerytury oraz dopłaty paliwowe. Wzrośnie też płaca minimalna