Polska giełda uległa światowej panice, ale w naszym kraju nie będzie recesji - uważają analitycy. Zwracają jednak uwagę, że nasza gospodarka spowolni.

"W Polsce ulegliśmy panice, która jest na świecie, bo jeśli chodzi o fundamenty polskiej gospodarki, to one nie odzwierciedlają takich potężnych spadków (na giełdzie)" - powiedział główny ekonomista Dexus Partners Marek Zuber.

Zuber uważa, że na światowych giełdach "od wielu tygodni rządzi psychologia, a w tej chwili obserwujemy jej apogeum".

"Dzisiaj nie sposób przewidzieć, co może wydarzyć się na giełdach w ciągu kilku najbliższych dni. W poniedziałek indeksy mogą pójść 5 procent w dół albo siedem w górę i to na dzisiaj jest tak samo prawdopodobne" - powiedział Zuber.

"Ostatnie wydarzenia na rynkach finansowych odcisną piętno na polskiej gospodarce"

Jego zdaniem, ostatnie wydarzenia na rynkach finansowych "odcisną piętno na polskiej gospodarce" poprzez utrudnienia w dostępie do kredytów. "Ale recesja nam nie grozi" - ocenił.

Mimo to dodał, że wzrost gospodarczy spadnie "bardziej, niż szacowaliśmy jeszcze rok czy półtora roku temu". Ocenia, że wyniesie "4 proc. albo nieco niżej". Jego zdaniem to i tak dobry wynik jak na realia UE.

Zuber uważa, że polski system finansowy jest bezpieczny, a Polacy nie muszą się obawiać o swoje depozyty.

"Źródłem kryzysu jest brak zaufania na rynkach finansowych"

"Giełda jest zwierciadłem tego kryzysu, spadki są następstwem tego, co się naprawdę zdarzyło" - powiedział dyrektor operacyjny DM BOŚ Marek Pokrywka.

Jego zdaniem źródłem kryzysu jest brak zaufania na rynkach finansowych. "Przez to banki - przede wszystkim w USA - przestały sobie udzielać pożyczek krótkoterminowych. W rezultacie przestały finansować przedsięwzięcia gospodarcze" - wyjaśnił.

Ten kryzys płynności uwidocznił się na giełdzie - zdaniem Pokrywki - poprzez spadek cen aktywów. Uważa, że doszło do paniki na giełdach, ponieważ "inwestorzy odkryli skalę problemów, a działania rządów i banków centralnych, są przyjmowane przez inwestorów z dużą rezerwą".

"Mimo że zostały wpompowane olbrzymie pieniądze w system bankowy, banki wciąż nie chcą ze sobą współpracować, gdy nie działają środki rynkowe. Można doprowadzić do tymczasowej nacjonalizacji największych instytucji finansowych" - uważa Pokrywka. Zaznaczył, że można w ten sposób wymusić współpracę i "przywrócić normalne funkcjonowanie systemu międzybankowego i przepływ kapitału".