Uważny obserwator sytuacji finansowej firm wydobywających węgiel kamienny już od trzech lat ma świadomość równi pochyłej, na jakiej jest ta branża. Niestety, kolejne ekipy rządzące odkładają w nieskończoność rozwiązanie jej problemów.

Michał Wilczyński, ekspert ds. paliw i energii, były główny geolog kraju / Dziennik Gazeta Prawna
Wyniki spółek wydobywczych za 2014 rok powinny pobudzić rząd do zdecydowanych działań powstrzymujących upadek. Deficyt kapitału obrotowego (3,6 mld zł) Kompanii Węglowej przekroczył wartość majątku i zarząd spółki powinien, zgodnie z prawem, złożyć wniosek o upadłość (źródło: opinia biegłego rewidenta do sprawozdania finansowego KW SA za 2014 r.). Giełdowa spółka JSW, dostawca cennego węgla koksującego, notuje w 2011 r. dochody 2,1 mld zł, w 2012 – blisko 800 mln zł, w 2013 – 84,4 mln zł, a w 2014 – stratę prawie 1,1 mld zł. Po pierwszym półroczu 2015 r. strata w górnictwie węglowym (Komunikat Agencji Restrukturyzacji Przemysłu Oddział Katowice) jest dwukrotnie wyższa (-1445 mln zł) niż w porównywalnym okresie 2014 r. Sygnały ekonomiczne były jednoznaczne przynajmniej od 2012 r. I co? I nic! Politycy partii rządzącej zamiast podejmować zdecydowane działania, starają się przetrwać do kolejnych wyborów. Politycy opozycji sprawiają wrażenie przerażonych wizją koniecznych radykalnych cięć po ewentualnym przejęciu odpowiedzialności za kraj. W styczniu 2015 r. zamiast radykalnego programu naprawczego całej branży rząd przedstawił „Plan naprawczy dla Kompanii Węglowej SA”. Niestety, czytając ten dokument, nie można uciec od myśli, że „od mieszania ta herbata nie stanie się słodsza”.
Od kilku lat bezskutecznie nawołuję do zmiany strategii energetycznej. Mity i lęki nie zastąpią rzeczywistości. Polityka energetyczna Polski do 2050 r. zgodna z europejską polityką klimatyczno-energetyczną powinna być punktem wyjścia dla rozłożonego na dziesiątki lat programu odchodzenia od wielkoskalowej energetyki węglowej na rzecz rozproszonych źródeł, a zwłaszcza OZE. Istota bezpieczeństwa energetycznego polega na korzystaniu z wielu lokalnych źródeł małej mocy, gwarantujących mniejsze ryzyko awarii systemu krajowego, a także na korzystaniu z wielu dostępnych źródeł energii zamiast koncentracji krajowego systemu energetycznego na jednym paliwie, w dodatku bardzo drogim, coraz trudniej dostępnym.
Elementem transformacji energetycznej w Polsce powinno być stopniowe odchodzenie od wydobycia z coraz głębszych pokładów coraz droższego krajowego węgla. W pierwszym półroczu strata na sprzedaży tony węgla przekraczała 14 proc. (-46 zł). Kto będzie dopłacał do wydobywania i spalania węgla? Zgodnie z decyzją Rady UE nr 787 z 2010 r. udzielanie pomocy publicznej dla wydobywania węgla jest zabronione, a wszystkie nierentowne zakłady górnicze mają być zlikwidowane do 31 grudnia 2018 r. W lipcu 2015 r. pełnomocnik rządu ds. restrukturyzacji górnictwa zakomunikował o uzgodnieniu z UE pomocy publicznej dla kopalń likwidowanych, zgrupowanych w Spółce Restrukturyzacji Kopalń SA. Przywołana wyżej decyzja 787 zezwala na „pomoc publiczną jedynie w celu likwidacji kopalń”. Autorzy przywołanego „Planu naprawczego dla Kompanii Węglowej SA” (styczeń 2015) wskazują na nadwyżkę wydobycia 12 mln ton węgla energetycznego. A „Plan...” przewiduje redukcję wydobycia o zaledwie 4,7 mln ton poprzez „wygaszanie wydobycia w czterech nierentownych kopalniach”.
Jeszcze dwa lata temu można było przeprowadzić radykalny plan restrukturyzacji górnictwa węglowego wzorem programu Janusza Steinhoffa, wicepremiera w rządzie Jerzego Buzka, który doprowadził do bezkonfliktowego zamknięcia 23 kopalń i przeprowadził program dobrowolnych odejść z górnictwa, obejmujący 114 tys. osób. Dziś sytuacja jest na tyle trudna, że w ciągu 2–3 lat dla ratowania kilku w miarę rentownych kopalń trzeba będzie zamknąć większość zakładów górniczych istniejących na Górnym Śląsku. Znakomitą ekonomiczną analizę tego problemu przedstawili w czerwcu 2015 r. eksperci Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych („Polski węgiel: Quo vadis?” WISE. Warszawa 2015). W swoim najbardziej optymistycznym (acz mało prawdopodobnym) wariancie „wysokich cen węgla” zakładają oni, że wydobycie w 2050 r. nie przekroczy 11 mln ton węgla. W innych wariantach załamanie wydobycia rozpoczyna się po 2020 r. i osiąga zero przed 2050 r.
Od początku 2013 r. Polska stoi przed wyborem strategii energetycznej na dziesiątki lat. Mamy generalnie dwie drogi: kontynuować model węglowy z ogromną dominacją tego surowca w bilansie energetycznym, uzależniając się z biegiem lat coraz bardziej od importu węgla kamiennego, czy wybrać model niskoemisyjnej gospodarki – proces kilkudziesięcioletniego odchodzenia od paliw węglowych w Polsce (przyjmując do wiadomości wyczerpywanie się opłacalnych do eksploatacji złóż węgli). Wybór modelu węglowego to akceptacja złej jakości powietrza, wód, gleb, a wskutek tego rozległych skutków dla zdrowia ludzi.
Politycy partii rządzącej zamiast podejmować zdecydowane działania, starają się o przetrwanie do kolejnych wyborów. Politycy opozycji są przerażeni wizją radykalnych cięć po ewentualnym przejęciu władzy.