TVN i Polsat stawiają w tym sezonie na show z utalentowanymi maluchami
Pomysł rodem z Meksyku zaliczał sukces w każdym z krajów, gdzie powstawała jego lokalna wersja. TVN jako pierwszy postawił tej wiosny na program z dzieciakami. Ryzyko się opłaciło. „Mali giganci” zgromadzili przed telewizorami rekordową widownię. – Gdy zobaczyłem go na telewizyjnych targach w Cannes, nie miałem co do powodzenia tego projektu wątpliwości – mówi Edward Miszczak, dyrektor programowy TVN. Teraz stacja postanowiła pójść za ciosem i przygotowała kolejny show z najmłodszymi. Tej jesieni wystartuje „Aplauz, aplauz!”, który tym się różni od „Małych gigantów”, że jego uczestnikami mają być nie tylko najmłodsi, ale i ich opiekunowie – rodzice, dziadkowie, rodzeństwo. Na scenie mają występować razem. – Siłą tych programów są emocje, czyste i szczere, bo dzieci nie udają. Tutaj dodatkowo w grę wchodzą pozytywne relacje między uczestnikami, widzowie zobaczą serdeczność i silne więzi, jakie ich łączą – tłumaczy Miszczak.
– To nie jest tak, że formuła klasycznego talent show się wyczerpała – tłumaczy dyrektor programowy TVN. Od kilku lat czołowe miejsca na liście telewizyjnych przebojów okupują programy pokazujące domorosłe gwiazdy – emituje je zarówno TVN, Polsat, jak i TVP. Miszczak zaprzecza, że telewizje sięgają po małych uczestników dlatego, że trudno im już znaleźć ciekawych kandydatów na gwiazdy wśród dorosłych. Po prostu okazało się, że to dzieci budzą dziś wśród polskich widzów największe emocje.
Polsat rozda stypendia
Telewizyjna kariera programów z dziećmi w roli głównej zdaje się dopiero zaczynać. Własną produkcję postanowił pokazać tej jesieni również Polsat. „SuperDzieciak” powstał na podstawie holenderskiego formatu pod tytułem „SuperKids”. Pierwsze odcinki show emitowane w Holandii zgarniały jedną czwartą najbardziej atrakcyjnej dla reklamodawców widowni (16–49 lat).
– W tym programie nie będzie przegranych, każdy jego uczestnik otrzyma stypendium – zapowiada Nina Terentiew, dyrektor programowa Polsatu. Jednorazowe stypendium ma wynosić 5 tys. zł, a zwycięzcy show dostaną na realizację swojej pasji 30, 50 i 100 tys. zł. Ma ich oceniać jury złożone aż ze stu specjalistów z różnych dziedzin kultury, sztuki i sportu. Dzieci mają bowiem nie tylko śpiewać, to ma być program, w którym pokażą swoje różnorakie umiejętności.
Programy z udziałem dzieci to w telewizji oczywiście żadna nowość. Wielkim przebojem TVP przed laty był „praprzodek” dzisiejszych talent show, czyli „Od przedszkola do Opola”. Mali „przemądrzalcy” przyciągali zaś tłumy do prowadzonego przez Wojciecha Manna programu TVP2, „Duże dzieci”. Maciej Gronau, ekspert z domu mediowego MediaComWarszawa, przyznaje zaś, że obecny trend to efekt wnikliwych obserwacji zachowań widzów po emisji talent show dla dorosłych, gdzie coraz częściej pojawiali się młodzi uczestnicy. I to oni cieszyli się największą sympatią widzów.
– Stacje postanowiły wykorzystać tę sympatię i przekuć ją w oczekiwanie wysokich wyników oglądalności. Nadzieje te dodatkowo mocno wsparły świetne wyniki oglądalności programu „Mali giganci”, który był jednym z przebojów wiosennej ramówki TVN – mówi Gronau. Dziecięce talent show oglądane są głównie przez kobiety, które tworzą wysokie wyniki widowni każdego odcinka. – Wysoka widownia, którą generują te programy, jest szczególnie istotna w kontekście szybkiego budowania zasięgu kampanii reklamowej – ocenia Gronau. A to właśnie duży zasięg jest głównym motorem planowania kampanii i kupowania czasu reklamowego w dużych stacjach.
Seriale z importu
Nie tylko programy rozrywkowe z udziałem dzieci są dziś filarem oferty tzw. wielkiej czwórki. Widzów i pieniądze z reklam jak zwykle mają im przynieść seriale. W TVP2 najciekawiej zapowiada się „Prokurator”, czyli kryminalna produkcja oparta na scenariuszu braci Miłoszewskich: Zygmunta, czyli autora poczytnej serii o prokuratorze Szackim, i Wojciecha, scenarzysty. TVP1 zaś pokaże nowe „dziecko” twórców „Rancza” – serial o czterech młodych dziewczynach ze Lwowa, które przyjeżdżają do Warszawy w poszukiwaniu lepszego życia. Te dwie produkcje zasługują na wyróżnienie, bo są autorskie. Stacje komercyjne postawiły bowiem na adaptacje zagranicznych pomysłów.
TVN, który zeszłej wiosny nie może zaliczyć do udanych, bo dwie premierowe produkcje nie przyciągnęły zadowalającej widowni i nie doczekały się kontynuacji – pokaże telenowelę „Singielka” opartą na argentyńskim formacie i serial „Aż po sufit” z Cezarym Pazurą. Ten ostatni to adaptacja kultowego już w Australii serialu „Packed to the Rafters”. Polsat zaś przygotował serial o żonach więźniów, zatytułowany „Skazane”. To również adaptacja zagranicznego pomysłu, czyli brytyjskiego serialu BBC „Prisoner’s Wives”.
Znacznie skromniej przedstawia się ramówka mniejszych telewizyjnych graczy z naziemnej telewizji cyfrowej. Ale i tam pojawia się coraz więcej własnych produkcji. Fokus TV pokaże serial dokumentalny o polskich „prepersach”, czyli ludziach przygotowanych na wszelkie kataklizmy, klęski żywiołowe, kryzys ekonomiczny czy wojny. TTV wyemituje program o najgorszych polskich kierowcach, TV4 zainwestował w telenowelę „docu-crime” o detektywach, a TV 6 w program o działającym na Śląsku największym w Europie lombardzie.
– Cały czas wprowadzamy do ramówki atrakcyjne filmy, seriale i animacje z największych światowych wytwórni – tłumaczy Dariusz Dąbski, prezes Telewizji Puls, i wymienia filmy, które właśnie w jego stacji będą miały swoje premiery w telewizji ogólnopolskiej (m.in. „Agenci”, „Ted” czy „Dziedzictwo Bourne’a”). – Mocnym punktem naszej jesiennej oferty programowej na pewno będzie też przygotowana specjalnie dla nas premierowa seria „Wojciech Cejrowski. Boso” z Meksyku i Paragwaju – dodaje.
Dzięki inwestycjom w program dystans w rankingach oglądalności, jaki dzieli małych do niedawna graczy od ich dużych sąsiadów z multipleksów naziemnej telewizji cyfrowej, z roku na rok się zmniejsza.
Pieniądze z reklam mają przynieść stacjom również seriale