Rynki wschodzące i Rezerwa Federalna przyczyniły się do wyprzedaży akcji.
Ciężki tydzień na giełdach / Dziennik Gazeta Prawna
Takiego tygodnia już dawno nie było na światowych rynkach finansowych. Standard&Poor’s 500 – najważniejszy indeks nowojorskiej giełdy – spadł w ciągu pięciu dni o niemal 6 proc., najwięcej od prawie czterech lat. Kilkuprocentowe przeceny akcji miały miejsce również na innych dużych giełdach (na tym tle stosunkowo dobrze prezentuje się giełda warszawska, której główny indeks spadł o niecały procent; jednak patrząc w dłuższej perspektywie, porównanie naszego rynku z dużymi giełdami nie wypada już tak korzystnie). Ale spadki dotyczyły nie tylko rynków akcji: kilka ostatnich dni przyniosło falę przeceny surowców oraz dewaluacji walut rynków wschodzących, na czele ze spadkiem wartości chińskiego juana.
To właśnie z Chinami i innymi emerging markets duża część analityków wiąże obecne spadki na giełdach. To Chińczycy niecałe dwa tygodnie temu rozpoczęli falę dewaluacji walut (w minionym tygodniu podążyły za nimi Wietnam i Kazachstan, który pozwolił na osłabienie waluty o jedną czwartą). To wprawdzie poprawia konkurencyjność firm eksportowych, ale z drugiej strony jest sygnałem, że bez interwencji władz gospodarka nie może wyjść z problemów. Potwierdzeniem, że problemy są, były opublikowane pod koniec minionego tygodnia dane, z których wynika, że kondycja chińskiego przemysłu jest najgorsza od sześciu lat. Bacznie śledzony przez analityków i inwestorów indeks Caixin-Markit China PMI w pierwszych trzech tygodniach sierpnia spadł do 47,1 pkt (jeśli jest poniżej 50 pkt, wskazuje na tendencje recesyjne).
Na to nakładają się obawy związane z polityką amerykańskiego banku centralnego. Jeszcze rok temu Rezerwa Federalna co miesiąc dorzucała do systemu finansowego kilkadziesiąt miliardów dolarów. Pieniądze w dużej części trafiały na giełdę, przyczyniając się do wzrostu kursów. Ale ilościowe luzowanie polityki pieniężnej było już stopniowo ograniczone.
Teraz zaś Rezerwa Federalna przymierza się do kolejnego kroku – pierwszej od dziewięciu lat podwyżki stóp procentowych. Podwyżka powoduje ograniczenie opłacalności inwestycji w akcje, dlatego nawet takie zapowiedzi są przyjmowane ze sporymi obawami. Pierwsza okazja do podwyższenia stóp w Ameryce (obecnie podstawowa stopa procentowa jest tam bliska zeru) będzie na posiedzeniu Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) zaplanowanym na 16–17 września. W minionym tygodniu opublikowane zostało sprawozdanie z lipcowego spotkania FOMC. Odczytano je wprawdzie jako sygnał, że podwyżka stóp może się oddalić, ale zawarte w sprawozdaniu obawy związane z utrzymującą się wyjątkowo niską inflacją i wzrostem gospodarczym niższym od oczekiwań sprzed kilku miesięcy sygnalizują, że firmy mogą mieć problemy ze zwiększaniem zysków. Skutek: inwestorzy dostali dodatkowy argument do sprzedawania akcji.
Spadki dotyczyły przy tym nie tylko tych firm, które radzą sobie kiepsko, ale też kilku najsilniej świecących gwiazd amerykańskiej giełdy: rynkowa wartość spółek Apple, Google, Facebook, Netflix i Amazon (technologicznych koncernów określanych jako fantastyczna piątka) w czwartek i piątek spadła o niemal 100 mld dol. W części wyjaśnieniem mogą gorsze perspektywy sprzedaży np. na rynku chińskim. Reszta wyjaśnienia sprowadza się do polityki inwestycyjnej dużej grupy inwestorów instytucjonalnych: gdy ponoszą straty na jednych akcjach (takich w minionym tygodniu nie brakowało), sprzedają część walorów, na których dotychczas zarabiali, czyli np. Apple czy Google.
Ubiegłotygodniowe spadki – choć miały miejsce przy ograniczonej, wakacyjnej skali obrotów – były na tyle duże, że znacząca część rynków spadła o więcej niż 10 proc. od ostatnich szczytów notowań. W efekcie nie są już w fazie wzrostów, ale korekty (bessa byłaby, gdyby spadły o ponad 20 proc.).
Inwestorzy zadają sobie pytanie: co dalej? Jeśli za podpowiedź miałoby służyć np. to, co działo się na otwartych w niedzielę giełdach w krajach islamskich, to perspektywy nie są najlepsze – giełdy w Arabii Saudyjskiej i w Egipcie spadły po ponad 5 proc.

Wiele giełd nie jest już w fazie wzrostów, ale korekty