2006 Złota Statuetka Lidera Polskiego Biznesu, 2007 „Filar Polskiej Gospodarki” , 2008 „Pracodawca Roku w Budownictwie”, 2008 tytuł „Orła Zarządzania”, 2010 „ Najbardziej Efektywny Prezes”, 2011 „Kryształowy Laur Umiejętności i Kompetencji”. To skrócona lista wyróżnień, które otrzymał Konrad Jaskóła – wieloletni prezes Polimexu-Mostostalu.
Spółka była symbolem polskiego boomu budowlanego, a stała się symbolem zapaści tej branży. Teraz może wyjść na prostą, ale do czasów świetności bardzo jej daleko. A jeszcze dalej jest jej do tego, aby stać się spółką, o jakiej marzył Konrad Jaskóła. Druga z opisywanych przez nas firm, PBG, przeszła podobną drogę – perła warszawskiej giełdy, nagradzana spółka na świeczniku – dumna ze zrealizowanej inwestycji, czyli Stadionu Narodowego spada w przepaść i zmuszona jest do złożenia wniosku o upadłość układową.
Dwie z bardzo wielu budowlanych historii pokazujących największe grzechy polskiego kapitalizmu. Mieliśmy biznesowy złoty róg – największy europejski program inwestycyjny, Euro 2012, unijne miliardy, świetnych inżynierów, sprawne banki. Mogliśmy zbudować potężną branżę z liderami eksportującymi usługi budowlane na cały świat.
Niestety, dziś polskie spółki układają się z wierzycielami, a światowe place budów podbijają giganci z Turcji i Hiszpanii. Dlaczego im się udało, a nam nie? Czy nagrody dla Jaskóły i jego konkurentów były na wyrost? Niestety, odpowiedź nie jest tak prosta. Być może popełnili wiele błędów, składali zbyt tanie oferty, często nieodpowiednio zarządzali długotrwałymi projektami finansowymi. Ale największym ich błędem było to, że liczyli na to, iż państwo potraktuje ich jak partnerów, a nie frajerów, którzy za półdarmo zrobią robotę, która pozwoli przeciąć kolejną wstęgę. Polskim firmom szalupę ratunkową rzucono zdecydowanie za późno, nie renegocjowano z nimi kontraktów, mimo szaleńczo drożejących materiałów budowlanych.
Każdy rząd w Europie chucha i dmucha na liderów swojego biznesu. Niemcy dają mniej nagród, ale za to rozmawiają z biznesem. Polskiej budowlanki nikt nie słuchał. Może dlatego że politycy, którzy wyciągnęliby do niej dłoń, zostaliby oskarżeni o korupcję. I tu jest wina nasza – mediów – zbyt często węszących sensacje, a zbyt rzadko analizujących problemy. Stać nas było na dawanie nagród, a zabrakło nam odwagi, żeby zaufać. No więc teraz musi być nas stać na to, żeby płacić firmom zagranicznym.