- Siła firmy zależy od ludzi, którzy w niej pracują, a właściwie od tych, którzy ją tworzą. To taki wyższy stopień wtajemniczenia - uważa Maciej Formanowicz, prezes Forte i jej główny akcjonariusz.
Czy istnieją w ogóle polskie meble?
Istnieją, choć nie jesteśmy tak wielką potęgą, jak się mówi. Mało firm robi meble samodzielnie, zarówno pod względem wzornictwa, jak i obecności na rynku. W obu przypadkach, które najczęściej występują łącznie, trudno mówić o pełnowartościowym polskim produkcie.
Czy nasze firmy stać na samodzielnie kreowanie rynku?
Trzeba kształtować własną politykę, jednak nie może ona być oderwana od realiów rynkowych. Współczesne branże, nie tylko meblowe, przechodzą szybki proces konsolidacji. W wyrobach głównego nurtu towarowego odbiorcy koncentrują się w coraz większe organizacje. Firmy te wymagają w większości przypadków coraz lepszej obsługi, coraz większej oferty z jednej ręki i coraz pełniejszego serwisu. Chcąc być samodzielnym dostawcą, należy uwzględnić w planowaniu strategicznym te nowe uwarunkowania. Integracja w większe organizacje wydaje się nieunikniona. Tu jednak napotykamy wielką barierę wzajemnego zaufania.
Są wyjątki. Widzimy np. Podkarpacki Klub Biznesu, gdzie integrują się przedsiębiorcy z różnych branż.
Właśnie dlatego, że są z różnych branż, łatwiej o współpracę. W tej samej profesji każdy podejrzewa, że jako partner może coś stracić.
Jest koncepcja, by to banki pełniły funkcję integratora.
Integrującą i inicjującą rolę w dyskusji o kierunkach dalszego rozwoju może odegrać wiele podmiotów, organizacje rządowe, samorządowe czy również banki. Nie tylko w branży meblowej trzeba konsolidować małe podmioty, nie zawsze może to być akwizycja.
Czy w Polsce, prowadząc firmę, docenia się wiedzę?
Im bardziej wykształceni pracownicy, im większa jest ich świadomość i odpowiedzialność, tym lepsze są wyniki firmy. Nasze wejście na zagraniczne rynki trwało dość długo, właśnie ze względu na konieczność zdobycia wiedzy. Dziś mamy międzynarodowy zespół – działamy na europejskich rynkach, więc nie wystarczą informacje z Polski.

Czy wiedza Forte jest zinstytucjonalizowana?
W znacznym stopniu tak. W Akademii Forte kształcimy kadrę i pracowników produkcyjnych. To głównie wiedza zawodowa. Staramy się też informować pracowników o wydarzeniach w firmie poprzez pismo „Forum Forte” czy bieżące komunikaty.
Firma wykorzystuje procedury opracowane przez zewnętrzne firmy?
Korzystamy z bardzo wielu zewnętrznych systemów, głównie informatycznych. Wprowadziliśmy system SAP i wiele innych nakładek. Trzeba jednak pamiętać, że każdy zakupiony produkt wymaga adaptacji, i to niekiedy długiej. Mamy dziś już tak dużo procedur i programów, że jesteśmy przygotowani do kolejnych wdrożeń.
Jaka powinna być dalsza droga polskiego kapitalizmu?
Nie ma na to ogólnej recepty. Polski kapitalizm, pomimo ponad 25 lat, wciąż pachnie świeżą farbą. Musimy być nowocześni, innowacyjni i bardzo wydajni. To jedyna droga do wzrostu wynagrodzeń, który jest nieunikniony, jeżeli chcemy mieć pracowników. Oczekiwania płacowe nie idą niestety w parze z wydajnością i kwalifikacjami. Musimy podnieść poziom wykształcenia we wszystkich obszarach.
Czy możliwa w przyszłości robotyzacja nie jest zagrożeniem dla zatrudnienia?
Tam, gdzie można racjonalnie wprowadzać roboty, powinno się to robić. Dziś jeszcze roboty są bardzo drogie i nie wszędzie opłaca się je stosować, ale to kwestia czasu. Człowiek nie może być automatycznym wykonawcą powtarzalnych czynności. To niewłaściwe socjalnie, ale też ekonomicznie, pracownik już często jest, a z pewnością będzie na to za drogi.
Co może wymuszać w Polsce innowacyjność? Czy można sobie poradzić bez wsparcia państwa?
Można sobie poradzić bez państwa, choć potencjalnie mogłoby ono dużo zrobić dla biznesu. Polskie społeczeństwo jest słabo wykształcone, należy zmienić jakość szkolnictwa. My przyjmujemy stażystów, którzy rozpoczęli trzeci rok studiów, i płacimy im za okres stażu. Uczelnie pozwalają im często potem na indywidualny tok studiów: ucząc się, jednocześnie pracują. I wtedy dopiero można mówić o dobrym przygotowaniu do pracy. Student kończący studia ma niewielką wiedzę praktyczną, głównie ze względu na brak współpracy uczelni z biznesem. Potrzebne są nie tylko genialne wynalazki, ale i drobne usprawnienia, innowacyjność myślenia.
W jaki sposób podnieść w Polsce pensje?
Przez wzrost wydajności i jakości pracy. Tylko i wyłącznie.
Wydajność wzrasta znacznie szybciej niż pensje.
Wydaje mi się, że często jest odwrotnie. Statystyki pokazują może niewielki wzrost płac, ale musimy uwzględnić ogromną szarą strefę wypłat. Wiele firm oferuje płacę minimalną, w rzeczywistości płacąc dużo więcej. Budownictwo czy gastronomia są znane z takiego podwójnego systemu płac. Fałszuje to statystyki i uszczupla istotnie przychody samorządów. Mało kto, nawet z niewielkimi kwalifikacjami, przychodzi dziś do pracy za płacę minimalną. Myślę, że proceder taki jest do ukrócenia przy autentycznej woli i zaangażowaniu odpowiednich organów państwa.
Do takich działań potrzeba profesjonalnego urzędu skarbowego.
Znów wracamy do wykształcenia. Dziś jest zdecydowanie lepiej niż kiedyś, ale daleko nam do wiedzy i umiejętności gospodarczego patrzenia na firmę, jaką mają urzędnicy finansowi w Niemczech. Trzeba umieć oddzielić ewidentne oszustwo od pomyłek.
W Niemczech zauważalny jest problem sukcesji w firmach. W Polsce istnieje podobne zagrożenie?
Istnieje. Wchodzimy w fazę, kiedy problem ten stanie się bardzo widoczny. Jeżeli nie zostanie dobrze rozwiązany, może stanowić zagrożenie dla całej gospodarki. Dziś większość twórców polskich firm powstałych w latach 80. XX wieku powoli próbuje wycofać się z aktywnej działalności operacyjnej. Trzeba zrozumieć, że najistotniejszą sprawą jest to, by firma funkcjonowała i była dostosowana do wymagań współczesnego świata. „Nie muszę być właścicielem całe życie i po mnie nie muszą być nim moja córka czy wnuk”. Przetrwanie firm to przetrwanie gospodarki, powinno być niezależne od stosunków własnościowych. Choć bardzo dobrze, jeżeli rodzinne sukcesje się udają.
Czy są jakieś decyzje w firmie, w których nie bierze pan czynnego udziału?
Jest bardzo dużo takich przykładów. Na poziomie operacyjnym są spotkania dyrektorów i to oni są odpowiedzialni za codzienny biznes. Moim zadaniem jest przede wszystkim strategia i właściwy dobór kadry.
Jak pan do tego doprowadził?
Drogą ewolucji – nic nie dzieje się z dnia na dzień. Siła firmy zależy od ludzi, którzy w niej pracują, a właściwie od tych, którzy ją tworzą – to taki wyższy stopień wtajemniczenia.
Czy korzystał pan z doradztwa zewnętrznego?
Spotykam się z przedstawicielami renomowanych firm consultingowych o międzynarodowym zasięgu. Rozmawiamy o strategii. Przedstawiam swoje pomysły i dyskutujemy. To bardzo pomocne w podejmowaniu długookresowych decyzji, które potem podejmujemy wspólnie z całym zarządem.
Nie boi się pan, że polski model gospodarczy, oparty na gospodarce niemieckiej, może się wyczerpać?
Mogę mówić o mojej branży. Jeżeli nie zbudujemy własnego potencjału i nie ocenimy dobrze zagrożeń, to istnieje takie niebezpieczeństwo. Niemiecki przemysł meblowy umiera z wielu powodów. Bardzo wysokie koszty pracy, krótki tydzień pracy, duże rozdrobnienie. U nas fabryka nie działa tylko w niedzielę między 6 a 22. Bardzo ważne jest, żebyśmy obniżyli koszty pracy i w tym przypadku nie patrzyli na Europę Zachodnią.
Niemcy nie czuli tej konkurencji?
Nie poradzili sobie z kosztami pracy – niemieckie związki zawodowe są dużo bardziej roszczeniowe od naszych. Dwukrotnie próbowałem otworzyć fabrykę w Niemczech. Jednak wymagania okazały się zbyt wygórowane. We Francji jest jeszcze gorzej.
Właśnie do podobnego modelu chcemy zmierzać.
Nie możemy naśladować Niemiec czy Francji. Musimy szukać swojej własnej drogi. Musimy ograniczać koszty i poprawiać efektywność. W Polsce w porównaniu z wieloma krajami zachodnimi występuje często niepotrzebna ilość pracy niezwiązanej bezpośrednio z produkcją. Mamy ogromne koszty pośrednie. Dobrym przykładem są wydatki na firmy ochroniarskie. Dosłownie wszystko jest chronione. W Niemczech jest jeden park przemysłowy i te koszty się redukują. Bezpieczeństwa w większym stopniu pilnuje tam państwo.
Dlatego może należy podnieść podatki, by pomoc państwa była profesjonalna.
Państwo skonsumuje każdą ilość środków pochodzących z podatków, nie rozwiązując problemu. Wiele się na to składa, wyróżniłbym tu całkowity brak odpowiedzialności za decyzje polityczne składane przed populistycznie nastawionymi wyborcami. Populizm zresztą widoczny jest nie tylko w Polsce. Uważam, że jako przedsiębiorcy musimy mieć wyższą odpowiedzialność społeczną. Polska nie jest źle zorganizowanym krajem, jednak w wielu dziedzinach państwo nie działa. Są wielkie obszary biedy, problem opieki nad niepełnosprawnymi. Tu widzę rolę przedsiębiorców, ale na pewno nie taką, że będziemy oddawać pieniądze państwu. To nic nie da. Widać to po służbie zdrowia, będącej studnią bez dna.
Więc co należy zrobić?
Trudno powiedzieć coś, co nie będzie utopijne. Może jako przedsiębiorcy powinniśmy stworzyć fundusz zajmujący się bieżącymi problemami społecznymi. Nadzorowalibyśmy, komu i na co dajemy pieniądze.
Na przedsiębiorcach powinien spoczywać obowiązek naprawy państwa?
Na pewno w jakimś stopniu tak. Choć dziś to grupa wyklęta, ludzie ich nie znoszą i nie ufają im. Minęło dopiero 25 lat – nasze społeczeństwo wciąż jeszcze jedną nogą tkwi w byłym systemie. Może należy przypomnieć rozwój II RP. Wówczas ciężką pracą dokonano olbrzymiego skoku cywilizacyjnego. Stopień przygotowania społeczeństwa i elit do wolności był jednak nieporównywalny z tym, jaki zastaliśmy w 1989 r., po 45 latach komunistycznego myślenia. Konieczne są zmiany, ale polegają one w znacznym stopniu na zmianie sposobu myślenia i rozumienia swojego miejsca w państwie. To wymaga czasu. Przedsiębiorcy mają we krwi zakodowaną skuteczność działania, bardzo wielu osiągnęło sukcesy zawodowe, powinni wziąć też odpowiedzialność za zmiany.
Chce się panu jeszcze pracować?
Oczywiście. Przedsiębiorca to nie zawód, raczej powołanie. To też wielka odpowiedzialność społeczna, zwłaszcza gdy na pracę liczy kilka tysięcy ludzi. Coraz więcej czasu poświęcam sprawom ekonomii społecznej, działaniom, które powinny być naturalnym uzupełnieniem ściśle biznesowej aktywności.