Właściciele i menedżerowie coraz mniej chętnie mówią o wydatkach na inwestycje, bo nie wierzą w zmiany na lepsze w gospodarce i na własnym podwórku. Są za to szanse, że będą zatrudniać.
Gdzie się podziała wiara w poprawę? / Dziennik Gazeta Prawna
Dobre nastroje w biznesie stygną. Ubywa ankietowanych, którzy spodziewają się poprawy w gospodarce. Na zachowanie status quo w III kw. roku liczy ponad 62 proc. przedsiębiorców, aż o 21,7 pkt proc. więcej niż w poprzednim kwartale. Zmian na lepsze oczekuje 14,2 proc. ankietowanych, podczas gdy kwartał temu było ich 26,8 proc. – wynika z najnowszego badania Instytutu Keralla Research, który cyklicznie monitoruje mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa.
– To ewidentnie efekt polityki, a dokładnie kończącej się kadencji Sejmu i czekających nas wyborów. Nie wiadomo też, jak nowi parlamentarzyści będą widzieć przyszłość polskiej gospodarki. Na razie słychać jedynie obietnice przedwyborcze – uważa Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan. Jak zauważa Izabella Młynarczyk, analityk rynku w Keralla Research, obecnego nagłego pogorszenia nastrojów nie należy traktować analogicznie do klimatu z lat 2010–2013. Jest on według niej raczej wynikiem spodziewanego, sezonowego obniżenia konsumpcji wewnętrznej.
Niepewność co do sytuacji w kraju przekłada się na obawy przedsiębiorców względem ich własnej przyszłości. Już tylko 27,7 proc. z nich jest przekonanych o tym, że sytuacja ekonomiczna ich firm poprawi się w trzecim kwartale. Dla porównania w drugim kwartale roku poprawy oczekiwało 35,5 proc. uczestników sondażu.
– Tendencja wzrostowa prognoz pozytywnych, która utrzymywała się od końca ubiegłego roku, została zatrzymana – wyjaśnia Izabella Młynarczyk i dodaje, że pogorszenia kondycji własnej firmy spodziewa się 12,8 proc. przedsiębiorców. Kwartał wcześniej pesymistów było 12 proc.
Słabsze prognozy dotyczące koniunktury znajdują odbicie w planach inwestycyjnych na trzeci kwartał. Zdaniem ekspertów Keralla Research inwestycji można oczekiwać głównie wśród firm średniej wielkości, czyli tych zatrudniających od 50 do 249 osób oraz oczywiście eksporterów. Firmy zatrudniające do 50 osób wykazują bowiem dużo mniejszą skłonność do ponoszenia wydatków na nowe projekty.
Wyjątkiem są nowe technologie i maszyny, oprogramowanie oraz samochody firmowe, na które przedsiębiorcy niezależnie od wielkości cały czas chcą wykładać pieniądze. W przypadku samochodów motorem napędowym jest na pewno zmiana przepisów od 1 lipca, zgodnie z którą przedsiębiorcy użytkujący samochód osobowy do celów służbowych i prywatnych będą mogli odliczyć 50 proc. VAT zapłaconego w cenie paliwa. To zdaniem ekspertów zachęci nie tylko do zakupu nowych aut, ale i wymiany starych na nowe.
– Oszczędności z tego wynikające można będzie przeznaczyć na zwiększenie raty, co pozwoli wybrać większe auto lub lepiej doposażone w tej samej klasie – komentuje Jakub Kizielewicz, dyrektor finansowy i członek zarządu Masterlease.
Do zakupu nowych technologii i oprogramowania ewidentnie przekonuje firmy chęć poprawy funkcjonowania przedsiębiorstwa i wyróżnienia się na tle rosnącej konkurencji. – Nowe technologie ułatwiają kontakty z kontrahentami, stwarzają nowe możliwości dotarcia do nich. Poza tym wpływają na zwiększenie wydajności, co obniża koszty działalności – wylicza Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.
Rynkowi pracy dobrze wróży to, że firmy deklarują zwiększanie zatrudnienia. Co więcej, zapowiadających przyjmowanie nowych pracowników jest więcej niż tych, które będą zwalniać.
Nowych pracowników będzie potrzebowała np. branża budowlana, na usługi której popyt wkrótce wzrośnie z uruchomieniem funduszy unijnych. Największe firmy już zapowiadają nabór – przykładem może być Budimex, który zapowiedział zwiększenie w tym roku zatrudnienia o kilkanaście procent. Po nich – zdaniem ekspertów – przyjdzie czas na przedsiębiorstwa mniejsze i średniej wielkości, które zatrudniają dopiero, gdy pozyskają nowe kontrakty.
Tysiąc nowych miejsc pracy może powstać w tym roku w sieci McDonald’s Polska. Firma planuje bowiem otwarcie poprzez swoich franczyzobiorców, czyli indywidulanych przedsiębiorców 20–30 nowych restauracji.
Wzrostu zatrudnienia można oczekiwać też w handlu. Większość sieci działających na rynku ma w planach otwieranie nowych placówek. Przykładem może być Chata Polska, która zapowiedziała otwieranie co roku 40 nowych placówek.