Zyskają oszuści, a stracą uczciwe osoby, które chcą uzyskać wiarygodne dane o rzetelności kontrahentów. Tak projektowane zmiany w zakresie udostępniania informacji gospodarczych ocenia biznes
Dziennik Gazeta Prawna
Biura informacji gospodarczej (BIG) powstały po to, by dostarczać dane o wywiązywaniu się podmiotów z zobowiązań finansowych. Mówiąc wprost: podpowiadać, w kim lepiej nie szukać kontrahenta, bo ma problemy z płatnościami. Mimo że w oczywisty sposób funkcjonują na niekorzyść dłużników, robią to uczciwie. Może o tym świadczyć choćby to, że w 2013 r. do rzecznika praw obywatelskich na działalność różnorodnych rejestrów długów, BIG-ów czy firm windykacyjnych łącznie wpłynęło niewiele ponad 120 skarg.
W ocenie branży jednak sielanka może się niebawem skończyć. Przygotowany w Ministerstwie Gospodarki projekt nowelizacji ustawy o udostępnianiu informacji gospodarczych i wymianie danych gospodarczych, który jest właśnie ponownie konsultowany, oceniany jest przez przedstawicieli BIG-ów oraz reprezentantów sektora finansowego bardzo krytycznie. „Nowelizacja w pierwotnym kształcie miała wzmocnić system weryfikacji wiarygodności finansowej, obecnie nakłada jedynie nowe obowiązki na biura informacji gospodarczej” – twierdzi BIG InfoMonitor. Firmie wtórują organizacje biznesu, jak BCC czy Konfederacja Lewiatan. Nieoficjalnie słyszymy komentarz: „prawo tworzone dla złodziei”.
Wzrost wyłudzeń
Tak duże emocje wzbudza coś, co resort gospodarki nazywa skutecznymi mechanizmami ochrony praw dłużników. Ministerialni urzędnicy wyjaśniają, że obecnie funkcjonujące przepisy nie zapewniają dłużnikom należnych im praw do przeciwdziałania wpisaniu do rejestru informacji nieprawdziwych bądź co najmniej dyskusyjnych. Ustawa obliguje co prawda biuro do nieprzyjęcia informacji gospodarczej niespełniającej określonych przesłanek, jednak biura realizują ten obowiązek jedynie od strony formalnej. Często zaś nie weryfikują merytorycznej podstawy dokonania wpisu. W praktyce przekłada się to na przypadki, gdy w rejestrze dłużników znajdują się osoby, które w nim nie powinny figurować. I dopiero po dokonaniu wpisu mogą one interweniować w biurze i próbować uzasadnić, że informacja dotyczy zobowiązania nieistniejącego lub wygasłego.
Stąd też propozycja resortu gospodarki: wprowadzenie instytucji sprzeciwu dłużnika wobec wpisu, jako ochrony przed pomyłkami lub złośliwością kontrahenta. Problem polega na tym, że jeśli taki sprzeciw zostanie wniesiony, BIG nie będzie mógł ujawnić informacji o długu w rejestrze, dopóki nie oceni przedstawionych przez strony dokumentów. A procedura weryfikacji trwa. Zdaniem Ministerstwa Gospodarki nowe regulacje zapewnią wierzycielom i dłużnikom równe prawa. Zdaniem biur oraz organizacji reprezentujących duży biznes instytucja sprzeciwu będzie wykorzystywana przez hochsztaplerów.
– Umożliwi to oszukiwanie systemu wymiany informacji i może spowodować wzrost wyłudzeń na rynku kredytów czy produktów i usług – ostrzega Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.
Podkreśla, że tego rodzaju sprzeciw mógłby być zgłaszany zarówno na etapie przekazywania informacji o zadłużeniu do biura, jak również w każdym czasie po przyjęciu przez biuro tego rodzaju informacji od wierzyciela.
Równie krytycznie formułę sprzeciwu ocenia BCC. Ekspert organizacji Witold Michałek uważa, że zyskają przede wszystkim niesolidni dłużnicy. Dzięki wniesieniu sprzeciwu na czas jego weryfikacji przez BIG będą mogli bez konsekwencji zaciągać kolejne zobowiązania, kredyty czy pożyczki. Ucierpią zaś uczciwi przedsiębiorcy, którzy na podstawie niekompletnych informacji w rejestrach będą dostarczali naginającym prawo produkty lub usługi.
Ministerstwo Gospodarki jest jednak nieugięte w swoim postanowieniu. Zarazem ma doskonałe wytłumaczenie, dla którego tym razem może nie wcielać w życie pomysłów przedsiębiorców: decyzję o tym, jak mają wyglądać nowe przepisy, podjęła Rada Ministrów, przyjmując założenia do nowelizacji. Trudno więc oczekiwać, by ministerstwo zadziałało wbrew stanowisku rządu.
Bez podatków
Biura informacji gospodarczej mają jeszcze jeden problem: nie dość, że za dużo ich zdaniem uprawnień otrzymają dłużnicy, to za mało dostaną same BIG-i. Chodzi przede wszystkim o to, że biura nie będą miały dostępu do danych dotyczących wierzytelności o charakterze publicznoprawnym. Innymi słowy, jeśli jakaś firma nie odprowadza składek na ubezpieczenia społeczne – takiej informacji w rejestrze nie znajdziemy.
Co ciekawe, wstępnie zakładano, że biura otrzymają dostęp do tego typu informacji. W toku prac legislacyjnych postanowiono jednak, że właściwe przepisy znajdą się w nowelizacji ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji, przygotowywanej przez resort finansów. Ostatecznie: nie ma ich nigdzie.
– Dzięki takim informacjom gospodarczym moglibyśmy stworzyć pełny portret klienta podwyższonego ryzyka, minimalizując ryzyko nawiązania kłopotliwej współpracy, i tym samym uszczelnić rynek – podkreśla Sławomir Grzelczak.
Postulat ten zresztą ma szerokie poparcie. Świadczyć może o tym choćby stanowisko NSZZ „Solidarność”, która w nadesłanej do resortu gospodarki opinii wskazała, że należy piętnować firmy, które nie płacą składek na ubezpieczenie społeczne bądź nie odprowadzają podatków. „Informacja ta powinna być bezpłatna i dostępna dla wszystkich tak, aby nie tylko kontrahenci, ale również obecni i przyszli pracownicy mogli sprawdzać wiarygodność firmy” – przekonują związkowcy.
Informacja o tym, że pracodawca nie odprowadza składek, powinna być bezpłatna i dostępna dla wszystkich
Etap legislacyjny
Projekt w konsultacjach