Zamówienie na kilkadziesiąt tysięcy mundurów dla wojska wygrała firma szyjąca w Chinach. Po skargach polskich dostawców przetarg unieważniono
Waldemar Skrzypczak generał, były dowódca wojsk lądowych / Media / MON
Mundur polowy wzór 2010, a dokładniej 94,5 tys. bluz i spodni zamówionych przez Jednostkę Wojskową 4226. To o nie wybuchł kolejny mundurowy konflikt. Oprócz ceny i jak najkrótszego czasu wykonania chętnym na zlecenie zamawiający (Wojsko Polskie) postawił jeden warunek: „wykonawcami mogą być wyłącznie podmioty, u których ponad 50 proc. pracowników stanowią osoby niepełnosprawne”. Jeżeli prace będą zlecone podwykonawcom, to oni mają zatrudniać co najmniej połowę pracowników niepełnosprawnych.
Takie wymogi to efekt ubiegłorocznej nowelizacji ustawy o zamówieniach publicznych, zgodnie z którą zamawiający nie mogą już kierować się tylko najniższą ceną (w tym wypadku to kryterium stanowi 90 proc.). Cały przetarg jednostka wojskowa z warszawskiego Rembertowa podzieliła na cztery zadania. W każdym była określona liczba mundurów do uszycia. Zamówienie ogłoszono pod koniec marca. Do konkursu stanęło dwóch chętnych. Konsorcjum polskich firm: PHPU IMA ZPChr, Zakłady Odzieżowe Wybrzeże Spółdzielnia Inwalidów i Spółdzielnia Inwalidów Elremet. Drugim oferentem była firma Unifeq Europe.
Wyniki ogłoszono 21 maja. Dwa pierwsze zadania – uszycie łącznie 24 tys. mundurów za ok. 6 mln zł – zdobyły polskie firmy. Zadania trzecie i czwarte na ponad 70 tys. mundurów za ponad 16 mln zł zdobyła spółka Unifeq Europe powiązana z Chinami i tam produkująca. I wtedy wybuchła awantura. Okazało się, że w trzecim zadaniu wartym 11 mln zł firmy szyjące w Polsce przegrały tylko jednym punktem (na sto możliwych).
Polacy poskarżyli się do Krajowej Izby Odwoławczej. KIO pod koniec czerwca uznała, że mają rację, i nakazała wojskowym odrzucić chińską ofertę ze względu na to, że nie spełnia warunku zatrudniania niepełnosprawnych. W orzeczeniu, do którego dotarliśmy, KIO nakazała też dokonać ponownego wyboru oferty – najkorzystniejszej i spełniającej wymagania przetargu. Według MON decyzja w tej sprawie zapadnie w pierwszych dniach sierpnia. Tymczasem firma Unifeq zaskarżyła orzeczenie KIO do sądu. Pierwsza rozprawa ma się odbyć 28 sierpnia. – Wszyscy w naszej branży czekają na ten wyrok. Będzie miał zasadnicze znaczenie, bo wskaże, czy „firmy teczkowe”, niemające własnych mocy wytwórczych, a zlecające produkcję krajom azjatyckim, nadal będą miały przewagę w postępowaniach przetargowych w Polsce – mówi nam Radosław Klinowski, dyrektor handlowy Andropolu SA, producenta tkanin i członka Polskiego Związku Producentów Tekstyliów.
Z firmą Unifeq próbowaliśmy się skontaktować. Dzwoniliśmy, wysłaliśmy mejla, lecz do zamknięcia tego wydania nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Ale ze strony internetowej Unifeq.eu można się dowiedzieć, że „firmie udało się stworzyć wielki potencjał, współpracuje z najbardziej zaawansowanymi firmami tekstylnymi na całym świecie”. Jej chińscy partnerzy to „najnowocześniejsi globalni producenci, wspólnie z nami tworzą nieograniczone możliwości dla rozwoju naszym klientom” (pisownia oryginalna).
Co o przetargu mówi się w Ministerstwie Obrony Narodowej? – Zgodnie z obowiązującymi przepisami zamawiający nie może stosować żadnych zapisów mogących ograniczać dostęp do rynku zamówień publicznych – wyjaśnia komandor Janusz Walczak, szef zespołu prasowego Centrum Operacyjnego MON.
Awantura o mundury to kolejny odcinek trwającej już od ponad roku batalii o to, kto i na jakich zasadach powinien dostarczać umundurowanie dla polskiego wojska. – Owszem, przetargi na broń, na sprzęt ciężki wywołują większe zainteresowanie, ale wcale niemałe pieniądze rok w rok wojsko wydaje też na umundurowanie. Od bielizny, przez zasobniki, czyli plecaki, na mundurach kończąc. To są wydatki rzędu kilkuset milionów złotych rocznie – tłumaczy Klinowski i dodaje, że od kilku lat walka o ten rynek jest coraz bardziej drastyczna. Pięć, sześć lat temu pojawiły się firmy oferujące tańszą bieliznę produkowaną w Chinach i Bangladeszu, a dwa lata temu w przetargach zaczęła startować Unifeq. Najpierw jako Unifeq Polska, a teraz Unifeq Europe. W ubiegłym roku ten podmiot zdobył zamówienie na szycie mundurów dla polskiej armii za prawie 40 mln zł. – Firma zleca produkcję do Chin, a więc może oferować produkt taniej i po kolei zaczęła wygryzać polskich producentów. To z jej powodu zrzeszyliśmy się w Polski Związek Producentów Tekstyliów – dodaje Klinowski.
O sprawę podpytaliśmy Mariusza Cielmę, bacznie śledzącego wydatki MON analityka z „Dziennika Zbrojnego”. – W ciągu ostatnich trzech, czterech lat wymieniliśmy praktycznie wszystkie mundury. Duża część z nich tak naprawdę trafi do magazynów w celu długotrwałego składowania. Nie wiem, po co się z tym spieszymy, przecież nie ma potrzeby, by to robić tak szybko. Zamówienia można by rozłożyć na dłuższy czas, a wtedy krajowe przedsiębiorstwa miałyby szanse na większą stabilność. Przecież część z nich już padła – tłumaczy ekspert.
To, ile żołnierze mają mieć mundurów, określa rozporządzenie ministra obrony narodowej z 31 października 2014 r. w sprawie umundurowania i wyekwipowania żołnierzy zawodowych i żołnierzy pełniących służbę kandydacką. Zgodnie z regulacją żołnierzowi w jednostkach przysługują dwa komplety munduru polowego i dwa komplety munduru polowego letniego. O tym, czy ubranie ma być szyte w Polsce, czy w Chinach, rozporządzenie nie mówi.

Polskie firmy padają, zamówienia trafiają do tych szyjących w Azji

OPINIA
Jeżeli mamy kupować mundury dla polskiej armii od firm z Azji, to jest to łobuzerstwo. Łobuzerstwem jest udawanie, że tam pracują dorośli, a nie dzieci. Postępowanie ludzi z logistyki można wytłumaczyć tylko nieuctwem lub lenistwem. Skoro Krajowa Izba Odwoławcza podważa przetargi organizowane przez wojsko, to oznacza to, że ktoś popełnił błąd, co jest równoznaczne z podważaniem pozycji Ministerstwa Obrony Narodowej. Ci, którzy odpowiadali za ten przetarg, powinni zostać wyrzuceni z armii. Mundury dla polskich żołnierzy powinny być szyte z polskich materiałów w polskich szwalniach. Nawet jeśli są o kilka procent droższe niż te sprowadzane z Azji. Pieniądze z naszych podatków powinny być wydawane u rodzimych producentów i pomagać w tworzeniu miejsc pracy właśnie nad Wisłą, a nie nad Jangcy. Tyle mówimy o polonizacji produkcji dla wojska – ona powinna się zaczynać od takich podstaw jak mundury czy buty. Szczególnie że w tym przypadku trudno oczekiwać, że pod względem jakości produkty polskie będą gorsze.