W poniedziałek kończą się konsultacje społeczne projektu nowelizacji ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych autorstwa ministra zdrowia. Ma ona implementować dyrektywę tytoniową (2014/40/UE). Branża już teraz jednak zwraca się do premier Ewy Kopacz z apelem o korektę wadliwego ich zdaniem aktu.

– Z ustawy zniknęły przepisy określające wygląd opakowań wyrobów tytoniowych. Mają zostać uregulowane rozporządzeniem. Dla producentów informacja ta jest kluczowa. Bez niej nie mogą rozpocząć dostosowywania zakładów do nowych unijnych wytycznych – wyjaśnia Magdalena Włodarczyk, dyrektor Krajowego Stowarzyszenia Przemysłu Tytoniowego.
Jako że zmiany w zakładach wiążą się z wydatkiem kilkudziesięciu mln zł (producenci muszą zamówić u zewnętrznych dostawców m.in. 40 tys. nowych cylindrów drukujących), żadna z firm nie chce się ich podjąć, zanim nie pozna ostatecznego kształtu przepisów.
Dyrektywa zaczyna obowiązywać 20 maja 2016 r. Ale uchwalenie krajowych przepisów może się wydłużyć, bowiem znalazły się wśród nich zagadnienia, których dyrektywa nie reguluje. Mowa m.in. o zasadach używania e-papierosów czy sprzedaży wyrobów na odległość. Przepisy będą musiały być notyfikowane, co wydłuża procedurę o ok. 3 miesiące. Dostosowanie zakładów do nowych wymogów może zająć nawet rok. Producenci uważają też, że powinno nastąpić doprecyzowanie zapisów dotyczących uprawnień inspektora ds. substancji chemicznych, który będzie mógł kontrolować zakłady, ale nie wiadomo jak często.
Jeśli Polska nie zdąży implementować dyrektywy, niewykluczone jest – ostrzega branża – wstrzymanie produkcji. – Nikt nie narazi wizerunku firmy. A tak się stanie, gdy produkcja będzie prowadzona w sprzeczności z wymaganiami dyrektywy tytoniowej – argumentują. Zdaniem niektórych bardziej prawdopodobne jest jednak ograniczanie zatrudnienia.
Pracę stracić mogą też plantatorzy. – Zagrożone jest źródło dochodu ponad 2 tys. rodzin – ostrzega Lech Ostrowski, prezes zarządu Okręgowego Związku Plantatorów Tytoniu w Augustowie.
Właściciele sklepów wskazują z kolei, że w projekcie pojawił się zakaz informacji o wyrobach tytoniowych w punktach sprzedaży.
– Biorąc pod uwagę to, że na nowych opakowaniach papierosów niewiele miejsca będzie na markę, utrudni to nam sprzedaż. To może być powodem, dla którego klienci przejdą do szarej strefy – wyjaśnia Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu.
Na koniec 2014 r. resort finansów szacował szarą strefę w branży tytoniowej na 4,6 mld zł. Jak wylicza Almares Instytut Doradztwa i Badań Rynku, która bada konsumpcję papierosów w 70 miastach w Polsce, udział przemycanych i podrabianych papierosów w rynku wzrósł z 17,3 do 19 proc. Wartość szarej strefy może sięgać już ok. 5 mld zł.
Etap legislacyjny
Projekt w trakcie konsultacji