W ostatnim okresie wydano dwa kontrowersyjne wyroki dotyczące zakresu odpowiedzialności administratora serwisu internetowego za treści w nim umieszczane. Pierwszy to wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 23 kwietnia 2015 r. (sygn. akt I ACa 161/15) w sprawie z powództwa znanej dziennikarki Jolanty P.

Pozostałe wyroki / Dziennik Gazeta Prawna
Marek Rumak, radca prawny, Affre i Wspólnicy Sp. k. / Dziennik Gazeta Prawna
W uzasadnieniu wyroku przytoczono słowa z wyroku Sądu Okręgowego w Krakowie z 22 października 2014 r. (sygn. akt I C 628/14), w którym sąd ten uznał, że właściciel portalu, po tym jak otrzymał ogólną informację, że naruszają one dobra osobiste, powinien przeanalizować wszystkie wpisy i zdecydować, który z nich zostawić, a który usunąć. I mimo że sąd II instancji wprost nie odniósł się do tych słów, to taka ocena sądu pierwszej instancji wywołała spore zaniepokojenie wśród właścicieli portali i blogów. A to dlatego, że do tej pory dominował pogląd, iż osoba, której dobra naruszono, powinna wskazać konkretne wpisy, które należało usunąć. Zgodnie bowiem z art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1422 ze zm.; dalej: u.ś.u.d.e.) serwis internetowy nie odpowiada za dane pozostawiane na nim przez internautów do czasu, gdy nie zostanie poinformowany o tym, że łamią prawo. Według obecnie obowiązującej linii orzeczniczej sam nie musi sprawdzać, czy plik wrzucony przez któregoś z użytkowników nie jest przypadkiem piracki albo czy komentarz napisany przez innego nie narusza czyichś dóbr osobistych. Jego odpowiedzialność zaczyna się dopiero od momentu, gdy uzyska wiarygodną wiadomość o bezprawnym charakterze danych i niezwłocznie nie zablokuje dostępu do nich. Oliwy do ognia dolał wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 16 czerwca 2015 r. w sprawie Delfi vs Estonia (skarga nr 64569/09), w który uznał on, że profesjonalny podmiot prowadzący internetowy serwis informacyjny musi wdrożyć skuteczną politykę usuwania komentarzy naruszających prawa innych osób. W ocenie ETPC komentarze zawierające słowa nienawiści powinny być usuwane „bez zwłoki, bez sygnalizowania ze strony domniemanych ofiar lub innych osób trzecich”. Oba wyroki, których treść podajemy poniżej, odbiły się szeroki echem. Powstaje pytanie, czy rzeczywiście właściciel portalu powinien samodzielnie dokonywać oceny wpisów pod kątem naruszeń praw osób trzecich.
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 23 kwietnia 2015 r. (sygn. akt I ACa 161/15)
Sąd Apelacyjny w Krakowie oddalił apelację znanej dziennikarki telewizyjnej Jolanty P. od wyroku Sądu Okręgowego w Krakowie z 22 października 2014 r. (sygn. akt I C 628/14). Wniosła ona pozew przeciwko administratorowi serwisu, gdyż – jak twierdziła – zamieszczony na portalu artykuł naruszał jej godność i dobre imię, a wpisy zamieszczone przez internautów pod tekstem naruszały jej dobra osobiste. Sąd okręgowy nie dopatrzył się naruszenia praw powódki w artykule dziennikarskim, ale uznał odpowiedzialność administratora serwisu za nieusunięcie obraźliwych komentarzy. Nakazał administratorowi serwisu zapłatę na rzecz jednej z fundacji 2 tys. zł (dziennikarka domagała się 100 tys. zł). W uzasadnieniu sąd zawarł jednak kontrowersyjną ocenę: „konieczność przeanalizowania kilkudziesięciu czy nawet kilkuset wpisów, w sytuacji, w której naruszenie dóbr osobistych powódki nie dotyczyło pojedynczego komentarza, nie może zostać uznane za wymóg zbyt daleko idący czy nazbyt obciążający stronę pozwaną. W sytuacji gdy duża część komentarzy okazałaby się bezprawna, możliwe było całkowite wyłączenie możliwości komentowania danego artykułu, by zapobiec ewentualnym naruszeniom prawa na przyszłość. Skoro pomimo uzyskania wiarygodnej informacji o bezprawności zamieszczanych komentarzy strona pozwana nie dokonała ich usunięcia, odpowiada za naruszenie dóbr osobistych powódki”.
Powódka wniosła apelację. Sąd apelacyjny podtrzymał wyrok, oddalił apelację i zasądził od powódki na rzecz pozwanego zwrot kosztów postępowania. Chociaż ustalenia sądu pierwszej instancji określił jako właściwe, to jednak wprost nie odniósł się do kontrowersyjnych słów sądu pierwszej instancji.
Wyrok Wielkiej Izby Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 16 czerwca 2015 r. w sprawie Delfi vs Estonia (skarga nr 64569/09)
„Pociągnięcie do odpowiedzialności wydawcy komercyjnego internetowego serwisu informacyjnego za zniesławiające komentarze czytelników nie narusza prawa do wolności wypowiedzi” – uznał ETPC. Komentarze zamieszczono na estońskim portalu internetowym Delfi AS pod artykułem opublikowanym w 2006 r. na temat zmian tras przewozu firmy promowej. Na wniosek prawników przewoźnika portal usunął komentarze półtora miesiąca po publikacji. Estoński sąd uznał jednak, że Delfi ponosi za nie odpowiedzialność, i nałożył karę o równowartości 320 euro.
Wielka Izba ETPC stwierdziła, że dopuszczalna jest odpowiedzialność wydawcy również za wpisy internautów umieszczane przez nich pod tekstem redakcyjnym. Wymieniła przy tym cztery czynniki, które przesądziły o kształcie wyroku. Po pierwsze zwróciła uwagę, że możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności anonimowych autorów wpisów jest mocno ograniczona. Po drugie – za istotny uznano kontekst umieszczania na portalu spornych komentarzy – Delfi na nich pośrednio zarabiał, ponadto część komentarzy od razu – bez wskazywania przez poszkodowanego – można było uznać za mowę nienawiści czy nawoływanie do przemocy, czyli najbardziej skrajne nadużycie wolności słowa, niezasługujące na ochronę przewidzianą w EKPC. Po trzecie, Wielka Izba ETPC uznała, że środki stosowane przez Delfi w celu zapobiegania rozpowszechniania przez internautów bezprawnych treści były – w jej opinii – niewystarczające, np. filtry serwisu powinny wychwytywać nie tylko wulgaryzmy, ale również wpisy nawołujące do przemocy czy stanowiące mowę nienawiści. Skład orzekający uznał również, że nałożony przez sądy estońskie obowiązek dokonywania przez administratora serwisu kontroli następczej bezprawnych wpisów z własnej inicjatywy (bez czekania na zgłoszenie od osób poszkodowanych) nie ma nieproporcjonalnie obciążającego charakteru.
KOMENTARZ EKSPERTA
Sąd Apelacyjny w Krakowie słusznie uznał w wyroku, iż pozwany ponosi jedynie odpowiedzialność za nieusunięcie niedozwolonych komentarzy, mimo obowiązku w tym względzie jako administratora serwisu. Należy w tym miejscu zaznaczyć, iż zgodnie z art. 14 ust. 1 u.ś.u.d.e. nie ponosi odpowiedzialności za przechowywane dane ten, kto, udostępniając zasoby systemu teleinformatycznego w celu przechowywania danych przez usługobiorcę, nie wie o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności, a w razie otrzymania urzędowego zawiadomienia lub uzyskania wiarygodnej wiadomości o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności niezwłocznie uniemożliwi dostęp do tych danych. Sąd podkreślił, iż co prawda administrator serwisu nie odpowiada za samo wprowadzanie danych przez użytkowników forum, niemniej jednak odpowiada za brak reakcji na zawiadomienie o bezprawności wprowadzonych danych.
Sąd słusznie zwrócił również uwagę, że nie można traktować artykułu oraz wpisów umieszczanych pod nim jako jednego dzieła. Odpowiedzialność za bezprawną treść wpisów umieszczanych przez internautów spoczywa na nich samych.
Problem zakresu odpowiedzialności administratora serwisu był już wcześniej przedmiotem rozważań judykatury, np. Sąd Najwyższy w wyroku z 8 lipca 2011 r., sygn. akt IV CSK 665/10, dokonując wykładni art. 14 ust. 1 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, uznał, że usługodawca świadczący usługi polegające na umożliwieniu bezpłatnego dostępu do utworzonego przez siebie portalu dyskusyjnego nie ponosi odpowiedzialności za naruszenie dóbr osoby trzeciej, chyba że wiedział, iż wpis na portalu narusza te dobra, i nie usunął go niezwłocznie. Pogląd ten został podtrzymany również w niedawnym wyroku z 14 stycznia 2015 r. (sygn. akt II CSK 747/13).
O ile w opinii niżej podpisanego omawiana wyżej linia orzecznicza polskich sądów wydaje się jak najbardziej słuszna, zważająca zarówno na słuszny interes osób poszkodowanych, jak i nieobciążająca nadmiernie administratorów serwisu, o tyle wydany kilka dni temu wyrok Wielkiej Izby ETPC w sprawie Delfi vs Estonia może budzić u administratorów serwisów uzasadniony niepokój.
Wyrok ten należy ocenić krytycznie. W mojej opinii konkluzje zawarte w tym orzeczeniu nakładają na administratorów portali nadmierne obowiązki i naruszają w pewnym zakresie swobodę wypowiedzi. Osobiście zgadzam się ze zdaniem odrębnym podpisanym przez dwoje sędziów, że Wielka Izba nałożyła na wydawcę serwisu reżim odpowiedzialności za wpisy internautów na takiej samej zasadzie jak na wydawcę, a nie „pośrednika internetowego”. Tym samym ETPC bezzasadnie utożsamił rolę, jaką administrator serwisu odgrywa w stosunku do własnych treści, z rolą komentarzy internautów. W polskim orzecznictwie zakres odpowiedzialności za własny tekst redakcyjny i wpisy internautów był dosyć wyraźnie (i słusznie) rozdzielany. Ponadto warto zauważyć, że na portalu Delfi liczba komentarzy nie sięgnęła nawet 200, a w przypadku najpopularniejszych polskich serwisów liczba komentarzy pod popularnymi artykułami bywa wielokrotnie wyższa, tak więc jeśli portal publikuje kilkaset tekstów dziennie – kontrola poszczególnych wpisów będzie stanowiła zdecydowanie nadmierne obciążenie. Podejście ETPC może prowadzić do autocenzury, portale w obawie przed pozwami mogą znacznie częściej blokować możliwość zamieszczania komentarzy, zwłaszcza przy tekstach kontrowersyjnych czy też po pojawieniu się pierwszych bezprawnych komentarzy pod danym tekstem.
Nie zmienia to faktu, że taki sposób interpretacji przepisów regulujących odpowiedzialność administratora serwisu można uznać za niepokojący również dla właścicieli polskich portali. Sposób regulacji tej odpowiedzialności w prawie estońskim jest podobny do polskich regulacji. ETPC jest „sądem precedensu”, można powiedzieć, że odwoływanie się przez ETPC do wcześniejszych precedensów stanowi regułę. Istnieje zatem ryzyko, że analizując sprawę w podobnym stanie faktycznym, lecz dotyczącym polskiego podmiotu i na gruncie prawa polskiego, ETPC doszedłby do podobnych wniosków.
Podsumowując oba powyższe wyroki: w mojej ocenie administrator nie ma obowiązku całkowitego prewencyjnego blokowania możliwości umieszczania komentarzy pod tekstem redakcyjnym w sytuacji pojawienia się np. pierwszego bezprawnego wpisu. Takie działanie byłoby zbyt daleko idące i stanowiłoby ograniczenie wolności słowa. Jednocześnie strona, której dobro naruszono, powinna wskazać, które wpisy naruszają jej dobra osobiste. Kontrowersje może budzić to, czy w przypadku ogólnego wskazania, że komentarze internautów umieszczone pod tekstem naruszają czyjeś dobra osobiste (bez wskazania konkretnych wpisów), nakłada się na administratora obowiązek analizy wszystkich komentarzy pod tym kątem. Do takiej konkluzji doszedł Sąd Okręgowy w Krakowie we wspomnianej na wstępie sprawie. Niestety sąd apelacyjny tego wątku nie rozwinął. W takiej sytuacji administrator powinien zatem dopytać, usunięcia których konkretnych bezprawnych wpisów domaga się poszkodowana.
Ogólne żądanie usunięcia wszystkich komentarzy, bez wskazania konkretnych wpisów, jest nieuzasadnione. To mogłoby doprowadzić do sytuacji blokowania wszystkich komentarzy w razie pojawienia się już jednego bezprawnego wpisu.