W Parlamencie Europejskim trwają negocjacje warunków umowy traktatu transatlantyckiego pomiędzy USA a UE. Dotychczas odbyło się dziewięć rund negocjacyjnych, jednak do porozumienia daleka droga.
Dla Amerykanów bowiem priorytetem są kraje azjatyckie, z którymi podpisują podobną umowę, i to z nimi właśnie chcą dojść do konsensusu w pierwszej kolejności. W tych warunkach uwolnienie handlu pomiędzy USA i Europą zdaniem przedstawicieli głównych sektorów polskiego przemysłu może przynieść wiele zagrożeń dla pozycji naszych produktów na światowym rynku. Przedstawiciele przemysłu i inwestorzy oczekują wyjaśnienia drażliwych kwestii, a tych jest mnóstwo.
Według Mieczysława Nogaja, dyrektora departamentu polityki handlowej Ministerstwa Gospodarki, Amerykanie chcą najpierw dokończyć negocjacje z krajami azjatyckimi. Wskazane by było, żeby zakończyli je w tym roku. Jego zdaniem wciąż nie wiadomo, czy możliwe będzie całkowite zniesienie ceł. W jego ocenie negocjacje Transatlantyckiego Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP) nie są proste i nie będzie łatwo dojść do porozumienia. Chodzi o to, żeby kwestie regulacyjne nie zawężały standardów i nie ograniczały polityki regulacyjnej danego kraju.
Zyski i ewentualne straty, jakie może przynieść dla obydwu obszarów gospodarczych umowa transatlantycka, szacowane są przez wiele firm badawczych i naukowców na wiele lat do przodu, do 2050 r. Tymczasem ponad 70 proc. Polaków nie wie, czym jest Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji, które w najbliższych latach może mieć wpływ na wszystkie obszary naszego życia i przyszłość polskiej gospodarki.
Zdaniem dr. Łukasza Bryla z Katedry Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu globalna presja ekonomiczna wywierana na USA i UE ze strony chociażby Brazylii, Rosji, Indii, Chin czy RPA powoduje, że udział Stanów Zjednoczonych i państw europejskich w globalnej produkcji maleje. Według raportu Goldman Sachs w 2050 r. w gronie 10 największych gospodarek (według PKB realnego) znajdzie się aż sześć krajów, które dzisiaj klasyfikowane są jako państwa rozwijające się: Brazylia, Rosja, Indonezja, Indie, Chiny oraz Meksyk. Stąd TTIP stanowi jeden z pomysłów pobudzenia gospodarek anglosaskich i Europy kontynentalnej.
Jednocześnie trzeba pamiętać, że UE równolegle prowadzi rozmowy z krajami azjatyckimi. „Tego, co osiągnęliśmy w stosunkach z USA, nie osiągnęliśmy z żadnym innym partnerem, nawet z Japonią. Chińskie, brazylijskie czy koreańskie rozwiązania są koszmarne. Nie dotyczą rozwiązań w stosunkach międzynarodowych” – mówił niedawno Fernando Perreau de Pinnick, szef dyrekcji generalnej ds. handlu Komisji Europejskiej. „USA nie mogą wymuszać na Unii Europejskiej swojego systemu regulacyjnego. Drażliwe są głównie sprawy sanitarne i fitosanitarne, będą nadal ograniczenia w handlu. Chodzi o wprowadzenie nie tylko przepisów ogólnych, ale także w poszczególnych obszarach. Mam na myśli ograniczenie dublowanych procedur, podwójnego testowania w USA i Europie. Mamy bowiem do czynienia z instrumentami, które powodują niezgodność. Staramy się znaleźć możliwość uniknięcia regulacji w izolacji. Jeżeli wygraliśmy po obu stronach Atlantyku regulacje w podejściu indywidualnym, jest ona nieskuteczna. Nie chcemy zmieniać reprezentacji na korzyść np. przemysłu. Nie chodzi o to, aby wymiana handlowa czy inwestycyjna była przeregulowana. Nie chodzi o to, aby którykolwiek z partnerów wywierał dominujący wpływ. Zmian można dokonać tylko w trybie podniesienia poziomu ochrony. Po dziewięciu rundach negocjacji udało nam się utrzymać tę zasadę” – dodawał.
Jak zdradza Ewa Synowiec, dyrektor Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce, do umowy skierowano 16 uwag, które będą negocjowane. W jej ocenie potencjał gospodarczy tej umowy wskazują liczby – 46 proc. światowego PKB wytwarzają USA i kraje UE, do nich należy też jedna trzecia światowych obrotów handlowych. Wskutek dotychczasowych negocjacji średnia stawka cła została znacznie obniżona do ok. 4 proc., ale gros korzyści będzie wynikać z usunięcia barier pozataryfowych w handlu i usługach, ale też w inwestowaniu. Szacuje się, że ok. 120 mld euro będzie można uzyskać z likwidacji tych barier. Według firmy konsultingowej Ecorys dodatkowy koszt eksportu z likwidacji tych barier to 41 proc. dla towarów i 31 proc. dla eksportowanych usług. Dla małych i średnich firm pokonywanie tych kosztów jest trudne i to one mogą zyskać na zniesieniu ograniczeń.
Na zniesieniu ceł i barier najwięcej zyskują konsumenci, którzy mają dostęp do tańszej (nieobarczonej administracyjnym uregulowaniem) i bardziej zróżnicowanej oferty produktowej. W tym sensie następuje zwiększenie użyteczności konsumpcji. Natomiast do grup tracących na zniesieniu ceł należą krajowi producenci, którzy, pozbawieni administracyjnej ochrony, zmuszeni są konkurować z zagranicznymi producentami. W krótkim okresie likwidacja bariery taryfowej powodować może zagrożenie utraty udziałów rynkowych bądź nawet bankructwa przedsiębiorstw krajowych. Na likwidacji ceł traci także budżet państwa, który pozbawiony zostanie dodatkowych wpływów wynikających z bezpośrednich opłat celnych.
Podczas spotkania konsultacyjnego w Ministerstwie Gospodarki z udziałem przedstawiciela Komisji Europejskiej wnioski zgłaszali przedstawiciele różnych branż przemysłu. Większość z nich mówi o braku uzgodnień w najistotniejszych dla nich kwestiach, obawiają się negatywnych skutków uwolnienia handlu transatlantyckiego.
Obawy ma polski sektor energetyczny, bo dysproporcje pomiędzy gospodarkami USA i UE są coraz większe. Jeśli te dysproporcje będą się dalej pogłębiać, producentom energii w Polsce coraz trudniej będzie konkurować. Energetyka ponosi koszty wdrażania wysokich standardów unijnych – norm IPCC i redukcji CO2. Restrykcyjne normy w zakresie CO2 obciążają europejską energetykę znacznie bardziej niż USA. Europa odpowiada za 7,35 proc. emisji CO2, podczas gdy USA za 16,9 proc.
Polski Związek Przemysłu Kosmetycznego twierdzi, że na uwolnieniu handlu z USA nasz przemysł kosmetyczny więcej straci, niż zyska. Otwarte drzwi dla konkurencji amerykańskiej, której nie obowiązują np. dobre praktyki produkcji (GMP), mogą osłabić pozycję europejskich producentów. Chodzi o zbędne powielanie badań produktów czy dozwolone w USA, a zakazane w Unii badania na zwierzętach.
Według raportu przygotowanego dla Komisji Europejskiej niektóre skutki zniesienia barier w obrocie transatlantyckim w perspektywie do 2027 r. przyniosą roczne zyski dla UE szacowane na 68–119 mld euro, dla USA – 50–95 mld euro. Przewiduje się, że unijny eksport do USA wzrośnie o 28 proc., całkowity wzrost eksportu w UE wyniesie 6 proc., w USA 8 proc. 80 proc. potencjalnych zysków będzie wynikać z redukcji barier pozataryfowych – ograniczenia kosztów związanych z biurokracją i regulacjami, jak również liberalizacji handlu usługami i zamówień publicznych. Na skutek uwolnienia przepływu towarów Unia może osiągnąć wzrost 0,5–5 proc. PKB, USA nawet 13 proc. PKB.
USA nie mogą wymuszać na Unii swojego systemu regulacyjnego. Drażliwe są głównie sprawy sanitarne i fitosanitarne, będą nadal ograniczenia w handlu