Za 1,6 mld zł PZU kupuje jedną czwartą akcji Alior Banku i staje się jego głównym akcjonariuszem. Jak zapowiada prezes ubezpieczyciela Andrzej Klesyk, to nie zaspokaja apetytu jego firmy na bankowe zakupy. Dzięki kolejnym dwóm PZU chce stworzyć instytucję, która wejdzie do pierwszej piątki naszego rynku bankowego.
Biorąc pod uwagę deklaracje prezydenta elekta z kampanii wyborczej o repolonizacji sektora bankowego, PZU nie mogło lepiej trafić z momentem ogłoszenia zakupu banku (minister skarbu Włodzimierz Karpiński też od razu poparł zakup: „Przyszedł czas na repolonizację sektora finansowego, czyli wykorzystanie polskiego kapitału w jego konsolidacji i budowaniu wartości”).
Sam zakup Aliora to jeszcze nie repolonizacja. Wprawdzie dziś największym udziałowcem jest tam włoski holding Carlo Tassara, ale należy on do Romaina Zaleskiego – syna polskich emigrantów. A przede wszystkim to właśnie w Polsce jest centrum decyzyjne Aliora. Nie ma tu realizacji polityki międzynarodowej grupy finansowej, która z powodu strat kredytowych w jednym kraju może ograniczyć kredytowanie firm i konsumentów w Polsce. A właśnie przeciwdziałanie takiemu zjawisku to podstawowy cel repolonizacji – tak jak była ona wymyślona po wybuchu kryzysu, przed kilkoma laty.
Repolonizacja będzie miała natomiast miejsce wtedy, gdy PZU uda się odkupić od zagranicznych właścicieli kolejne banki. Wiadomo o tym, że na sprzedaż są Raiffeisen Polbank oraz Bank BPH. Jeśli ich zakup się powiedzie, to... będziemy mogli sprawdzić w praktyce, czy udomowienie banków przyniesie owoce, na jakie liczyli twórcy tej koncepcji.
Szef PZU powtarza jednak, że w wejściu na rynek bankowy nie ma polityki. Jest tylko biznes. Chodzi o stworzenie dodatkowej wartości dla akcjonariuszy ubezpieczyciela. Andrzej Klesyk nie ukrywa, że liczy przede wszystkim na synergie kosztowe. Czy oszczędności, które wezmą się np. z tego, że zamiast trzech central bankowych będzie jedna (zamiast trzech zarządów – też jeden), że połączony bank będzie mógł ograniczyć liczbę placówek, że będzie mu łatwiej dokonywać zakupów. Stworzenie bardziej efektywnej organizacji będzie jednak wiązało się np. z ograniczeniem zatrudnienia. Alior, BPH i Raiffeisen w ub.r. zatrudniały w sumie ok. 17 tys. osób. Z grubsza licząc o jedną trzecią więcej niż porównywalny z nimi pod względem skali działania (tak naprawdę – nieco większy) Bank Zachodni WBK.
To, czy i ile PZU zarobi na stworzeniu dużej grupy bankowej, będzie jednak w dużej mierze zależało od tego, na jakich warunkach będzie kupować poszczególne banki. Alior nie jest kupowany tanio – biorąc pod uwagę wskaźnik cena do wartości księgowej – należy do najdroższych z banków notowanych na warszawskiej giełdzie. Ale pozostałe elementy bankowych puzzli z pewnością będzie można kupić za relatywnie mniejsze pieniądze.
Pozostaje jeszcze kwestia tego, czy konsolidacja przyniesie korzyści klientom. To zapewne największa zagadka, choć można się domyślać, że oferta byłaby ujednolicana w taki sposób, by skorzystali na tym głównie udziałowcy PZU. Ale mamy też element repolonizacji (być może np. będzie łatwiej o kredyt – nie tylko w nowym banku, ale na całym rynku). I jeszcze jedno: wprawdzie koncentracja sektora bankowego niekoniecznie musi się przekładać na zmniejszenie konkurencji (są rynki, na których jest mało banków, a konkurencja jest duża), ale polscy klienci mają do wyboru coraz mniej banków. Parę lat temu mieliśmy ich ponad 50. Po fuzji trzech pod skrzydłami PZU zostanie 36.