Negocjacje w sprawie TTIP muszą trwać długo. Nie możemy popełnić żadnych błędów - uważa Beata Stelmach, prezes General Electric na Polskę i kraje bałtyckie.
Często pani bywa w USA?
Dziś nie trzeba się przenosić z miejsca na miejsce. Globalny biznes funkcjonuje tak, że nie zawsze trzeba widzieć osoby, z którymi załatwia się interesy.
Czyli telekonferencje, a niekoniecznie podróże samolotem?
I nieustanna wymiana e-maili. Wszystko dobrze działa.
W siedzibie GE trwa pewnie wyczekiwanie na podpisanie transatlantyckiego partnerstwa o wolnym handlu. Właśnie zakończyła się kolejna runda rozmów. Negocjacje idą mozolnie?
To niezwykle skomplikowana umowa, która ma doprowadzić do połączenia rynków, które dziś stanowią 60 proc. światowej produkcji brutto. Jest tyle interesów, które trzeba ze sobą pogodzić, że te negocjacje muszą trwać długo. To nie tylko kwestia konsensusu, ale także przekonania społeczeństw na tych dwóch olbrzymich kontynentach. Dziś wielu konsumentów nie do końca rozumie, na czym polegają korzyści i na czym polega umowa, która ma do siebie zbliżyć oba rynki.
Odnosi pani wrażenie, że Europa ma szansę ze Stanami? Europejski rynek jest podzielony, wiele firm nie może przeskoczyć krajowych barier, a tutaj wkracza kolejny potężny konkurent...
Kryzys spowodował wiele przetasowań. Tak Europa, jak i Stany wiele straciły na swojej konkurencyjności i tę pozycję trzeba odbudować. Obie gospodarki widzą, co się dzieje, i wyciągają wnioski. W czasie, kiedy UE i Ameryka traciły podczas kryzysu, zyskiwały Indie i Chiny. Ale dziś sytuacja wraca do normy. Popatrzmy, co się wydarzyło w USA, dzięki jednemu z najbardziej innowacyjnych sektorów, jakim jest wydobycie gazów z łupków. Rynek ponownie stał się niezwykle konkurencyjny, a największe firmy przenoszą swoje fabryki z Chin do Ameryki.
Azoty i Anwil powinny drżeć?
Jeżeli Ameryka dziś stała się bardziej konkurencyjna, to Europa musi mocno negocjować, by tutejszy rynek nie stracił, a jednocześnie mógł korzystać na tych elementach konkurencyjności Ameryki. Wsparcie musi być obopólnie korzystne.
Polscy rolnicy jeżdżący traktorami John Deere i rozsypujący nawozy z USA to perspektywa, która dla niektórych polskich biznesów brzmi zatrważająco.
Sytuacja może działać w dwie strony. Byle by nie doprowadzić do zaniedbań negocjacyjnych, na których polskie firmy mogłyby stracić.
Jakie lekcje polski i europejski biznes mogą pobierać od amerykańskiego?
Nie wiem, czy lekcje powinniśmy pobierać my, czy oni. Amerykańska gospodarka wbrew pozorom jest bardzo mocno uregulowana. Myślę, że teraz nie ma miejsca, by mówić, jakie lekcje wyciągnięto z kryzysu, natomiast patrząc z naszej lokalnej perspektywy, to polskie firmy zyskały na konkurencyjności.
Część osób z niepokojem spogląda na TTIP. Niektórzy mówią, że jak ją podpiszemy, to inwestorzy amerykańscy będą ponad prawem. Czy widzi pani jakieś zagrożenia?
W dzisiejszym tak zglobalizowanym świecie doprowadzenie do łatwiejszego przepływu usług i towarów to tylko i wyłącznie ułatwienie zdobywania kolejnych rynków.
Niektórzy mówią: musimy postawić granice, by nie okazało się, że na tych ułatwieniach korzystają ci zza oceanu, a nie my.
I dlatego te negocjacje trwają tak długo i tak duża grupa negocjatorów zaangażowana jest w projekt. Zamiast się obawiać, swoją uwagę powinniśmy skierować na te sektory, w których możemy zyskać. W Polsce np. boimy się rozwiązań opartych na gazie, który jest jednym z najczystszych nośników energii.
W Wielkiej Brytanii odkryto duże złoża gazu ziemnego na dnie Morza Północnego, nastąpił „dash for gas” (wybudowanie wielu elektrowni gazowych). I udział gazu w bilansie energetycznym wzrósł z 2 do 26 proc. W Polsce też to się może wydarzyć po TTIP?
Podstawową barierą jest cena gazu. No i w naszej strategii energetycznej nie do końca wiemy, co będzie po 2018 r.
Byłoby w Polsce więcej projektów do zrealizowania, gdyby te przepisy były jasne? Ta kwestia wraca w rozmowach z kierownictwem w USA?
Zawsze wiedza na temat perspektyw kształtowania się relacji i przejrzystość systemu prawnego jest kluczem do podejmowania decyzji inwestycyjnych, zwłaszcza tych, które są długoterminowe.