Mam świadomość, z jakimi problemami boryka się obecnie funkcjonujący system zbiórki i przetwarzania elektrośmieci - informuje Ewa Wolak posłanka, przewodnicząca nadzwyczajnej sejmowej podkomisji do rozpatrzenia rządowego projektu ustawy o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym
Ewa Wolak posłanka, przewodnicząca nadzwyczajnej sejmowej podkomisji do rozpatrzenia rządowego projektu ustawy o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym / Dziennik Gazeta Prawna
Branżę zajmującą się rynkiem elektroodpadów mocno podzieliła koncepcja zgłoszona przez część biznesu, a dotycząca wprowadzenia opłaty depozytowej. Mieliby ją płacić ci, którzy przy zakupie dużego sprzętu AGD, jak lodówki czy pralki, nie oddaliby starego urządzenia. Pomysłodawcy przekonują, że chodzi o uszczelnienie systemu zbiórki elektrośmieci. Co pani sądzi o tej inicjatywie?
Mam świadomość, z jakimi problemami boryka się obecnie funkcjonujący system zbiórki i przetwarzania elektrośmieci. Dlatego też rolą procedowanego właśnie w Sejmie projektu nowej ustawy o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym powinna być przede wszystkim walka z szarą strefą, która uderza zarówno w legalny biznes, jak i ochronę środowiska. Pomysł opłaty depozytowej, którego – zaznaczam – nie ma w obecnym rządowym projekcie regulacji, jest koncepcją, która ma swoje zalety, ale i wady. Nie można do niej podchodzić bezkrytycznie.
Osobiście nie jestem przekonana, czy powinniśmy narzucać konsumentom kolejną opłatę związaną z gospodarowaniem odpadami. Pamiętajmy, że już dziś w cenę sprzętu elektrycznego i elektronicznego wliczone są tzw. KGO (koszty gospodarowania odpadami). Poza tym konsumenci regulują w swoich gminach opłatę za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Istnieją więc poważne obawy, czy powinniśmy obciążać użytkowników sprzętu następnymi kosztami.
Pomysłodawcy proponują, by opłata wynosiła tylko 20 zł od sztuki.
Nie zgadzam się, by mówić o wspomnianej kwocie w kategoriach „tylko 20 zł”. Szczególnie że opłata z reguły obciążałaby przede wszystkim młodych ludzi na dorobku, np. małżeństwa urządzające się w swoich mieszkaniach. Takie osoby nie dysponują bowiem zużytym sprzętem, który mogłyby oddać przy zakupie nowego i w ten sposób uniknąć opłaty. Z ich perspektywy, którą ustawodawca również musi dostrzec, wspomniana opłata byłaby postrzegana jako dodatkowa danina obciążająca domowy budżet.
Czy w obliczu takich wątpliwości koncepcja opłaty depozytowej jest definitywnie nie do zaakceptowania przez posłów?
Dopóki trwa proces legislacyjny, na pewno warto dyskutować. Jednak na ten moment taki pomysł nie znajduje odzwierciedlenia w rządowym projekcie ustawy przedłożonym parlamentowi. Trzeba dokładnie przeanalizować całą ideę i odpowiedzieć na takie wątpliwości, jak chociażby dotyczące kontroli nad systemem opłaty depozytowej czy grup sprzętu, które miałyby być nią objęte. Pytań w tym zakresie jest sporo.