Największe miasta w naszym kraju w podsumowaniu obejmującym niemal 200 ośrodków na świecie wypadają przyjaźnie dla portfela
Najdroższa i najtańsze kraje i miasta / Dziennik Gazeta Prawna
Aglomeracje, w których życie jest najdroższe, to dziś szwajcarskie Zurych i Genewa, a w pierwszej dziesiątce mieszczą się jeszcze cztery metropolie amerykańskie, Londyn i Oslo, a także Singapur i Hongkong – wynika z porównania cen kilkudziesięciu produktów i usług w serwisie Expatistan.com. Ranking obejmuje 197 miast, w tym trzy polskie.Warszawa, Wrocław i Łódź znajdują się pod koniec zestawienia – wyprzedzają ośrodki z południowo-wschodniej Europy oraz Indie. Koszty życia w Zurychu są o 184 proc. wyższe niż w Warszawie, która z kolei jest o 10 proc. droższa niż czeska Praga i o 85 proc. droższa od najtańszych miast w Indiach.
Zestawienie Expatistan.com zostało wykorzystane w opublikowanym kilka dni temu raporcie Deutsche Banku porównującym ceny w rozwiniętych gospodarkach (Polski w nim nie ujęto, znalazły się natomiast Rosja i Republika Południowej Afryki). Ze względu na trudności ze znalezieniem identycznych produktów takie porównania powstają rzadko. I daleko im do doskonałości. Serwis internetowy nie pokazuje porównania wszystkich cen. Nie są to też ceny produktów najczęściej kupowanych w poszczególnych krajach. Porównanie skierowane jest raczej do turystów albo osób chcących przeprowadzić się do innego kraju.
Ekonomiści do porównywania poziomu cen wykorzystują tzw. parytet siły nabywczej. Według Deutsche Banku ceny w Rosji są o 65 proc. niższe niż w USA, w Indonezji o niemal 69 proc., a w Indiach nawet o 72 proc. niższe. Droższe niż USA są za to Australia i Nowa Zelandia (o 11–12 proc.) oraz Wielka Brytania (o 3,5 proc.).
Na podstawie danych MFW można szacować, że w Polsce poziom cen jest mniej więcej o połowę niższy niż w USA. Brytyjski tygodnik „The Economist” od lat stosuje uproszczoną wersję tego porównania – zestawia ceny BigMaca z sieci McDonald’s (on także pokazuje, że w USA kanapka kosztuje dwa razy więcej niż u nas). Robi to, żeby pokazać, o ile niedoszacowane albo przeszacowane są kursy walut.
Bo właśnie to kursy mają duże znaczenie dla pozycji poszczególnych państw w międzynarodowych porównaniach kosztów życia. Za sprawą spadku kursu złotego takie kraje jak USA czy Szwajcaria z naszego punktu widzenia ostatnio mocno podrożały. Jeszcze niedawno do najdroższych należały miasta australijskie, a spośród wchodzących rynków – Brazylia.
– Stany nadal są dość tanie w porównaniu z innymi krajami rozwiniętymi, ale w porównaniu z poprzednim rokiem to mocno się zmieniło. W przypadku Brazylii spadek kursu waluty spowodował, że ceny znalazły się na poziomie podobnym do innych wschodzących rynków – mówił telewizji CNBC Sanjeev Sanyal, twórca raportu Deutsche Banku.
Ale rolę odgrywają nie tylko notowania walut. – Jest wiele anomalii, które trudno wytłumaczyć – zaznaczył ekonomista DB. Przykład: mimo dużej aprecjacji dolara to w Stanach Zjednoczonych nadal można najtaniej kupić iPhone’a 6. Najdrożej jest w Brazylii, gdzie kosztuje on równowartość 1,25 tys. dol. U nas w internetowym Apple Store jest to w przeliczeniu 860 dol. Podobnie jak w Chinach czy Indiach. Ale taniej niż w Rosji (930 dol.) W przypadku dżinsów Levi’s tańsze niż USA są tylko Kanada i Indie. Najwięcej trzeba za nie zapłacić w Chinach, Singapurze i Hongkongu. Polska z ceną na poziomie ok. 70 dol. jest na poziomie zbliżonym do Rosji.
Konkurencyjni eksporterzy
Od początku roku w stosunku do dolara złoty stracił 5,6 proc., ale umocnił się o ponad 6 proc. w stosunku do euro. „Mimo aprecjacji złotego konkurencyjność cenowa oraz opłacalność eksportu utrzymują się na wysokim poziomie” – ocenił w opublikowanym w poniedziałek raporcie Narodowy Bank Polski.
Według ankiety prowadzonej wśród firm przez NBP, krajowym eksporterom zagraniczna sprzedaż przestałaby się opłacać, gdyby kurs euro spadł poniżej ok. 3,9 zł (w poniedziałek wynosił niecałe 3,99 zł). Dużo większy zapas mają polskie firmy, których sprzedaż trafia do Ameryki albo na Daleki Wschód, gdzie odbiorcy płacą w dolarach. W tym wypadku granica opłacalności pierwszy raz od 2006 r. przekroczyła wprawdzie 3 zł, jednak bieżący kurs przekracza 3,7 zł i jest o ponad 20 proc. wyższy.
Z tego samego badania wynika, że w I kw. kurs walutowy (chodzi zarówno o wahania, jak i o poziom) był trzecią spośród najczęściej wymienianych barier rozwoju krajowych firm – za niskim popytem i konkurencją. Na kurs narzekało 7 proc. ankietowanych, o 2 pkt proc. więcej niż trzy miesiące wcześniej.