Artur Radziwiłł: Przyjęcie wspólnej waluty ogranicza koszty transakcyjne, zapewnia przejrzystość cen na różnych rynkach

Wejście do strefy euro to decyzja polityczna czy gospodarcza?

To decyzja, która powinna wynikać z chłodnej analizy korzyści i kosztów wejścia do strefy wspólnej waluty w danym momencie. To także kwestia oceny tego, na ile jesteśmy do członkostwa jako kraj przygotowani i na ile sama strefa euro jest gotowa na rozszerzenie o tak duży kraj jak Polska.

Więcej minusów czy plusów?

Ustalmy fakty. Polska jest zobowiązana wejść do strefy euro. To nie tylko zobowiązanie, ale także nasz długofalowy cel strategiczny, związany z budowaniem jednolitego rynku w Europie. Jednak obecnie moja ocena jako pełnomocnika rządu jest taka, że analiza korzyści i kosztów akcesji w najbliższym czasie wypada negatywnie. Nie ma zatem potrzeby przyspieszania procesu integracji monetarnej.

Strefa jest teraz dla nas niebezpieczna?

Gdy analizujemy korzyści i koszty przyjęcia wspólnej waluty, musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcielibyśmy być w niej obecnie i w ciągu ostatnich lat. Odpowiedz jest dość jasna. Strefa euro przeszła przez bardzo głęboki kryzys finansowy i bycie jej członkiem nie okazało się zabezpieczeniem przed jego negatywnymi skutkami. Polska poradziła sobie o wiele lepiej, po części dlatego, iż pozostawała poza strefą.
Skoro rozbieżności są tak duże, a my jesteśmy w niektórych konkurencjach lepsi od strefy, może stawia to pod znakiem zapytania nasze wejście do euro jako cel strategiczny?
Ten cel nadal istnieje, ponieważ przyjęcie wspólnej waluty ogranicza koszty transakcyjne, zapewnia przejrzystość cen na różnych rynkach. To pomaga i przedsiębiorcom, i konsumentom. Jako element wspólnego rynku wspólna waluta będzie długofalowo zwiększała konkurencyjność i standardy życia. Te fundamentalne argumenty pokazują, że długookresowy kierunek jest słuszny.
Jednak argumenty polityczne w sprawie wejścia do strefy nie robią wrażenia – że inaczej strefa nam ucieknie lub że to lepiej zabezpieczy nas przed Rosją.
Mnie to nie przekonuje. Z moich obserwacji wynika, że Polska jest ważnym unijnym partnerem jako kraj o silnej gospodarce i stabilnych finansach. Równocześnie Polska dba o otwartość wszelkich nowych rozwiązań dla krajów spoza strefy euro, stąd o żadnych zamykających się drzwiach nie ma mowy.

Jeśli nie teraz do strefy euro, to kiedy?

Pytanie dotyczące terminów to nie jest właściwy sposób stawiania sprawy. Można raczej mówić o warunkach. Właściwy moment przystąpienia do strefy poznamy po trwale ustabilizowanej sytuacji w krajach strefy euro, po powrocie wzrostu gospodarczego i obniżeniu bezrobocia, także w krajach najsilniej dotkniętych kryzysem. I co ważne, musimy mieć przekonanie, że instrumenty zarządzania gospodarczego w strefie euro, te, które już wdrożono, a także te, które są obecnie wypracowywane, będą na tyle skuteczne, że kolejne szoki nie będą prowadziły do kryzysów o tak dużej skali. Jako Polska bardzo intensywnie uczestniczymy w poszukiwaniu skutecznych rozwiązań na poziomie europejskim.