Jednym z centralnych punktów kampanii wyborczej jest euro. Tyle że to, co pojawia się w spotach, niewiele ma wspólnego z faktycznymi dylematami
Kilka lat temu do Eurolandu wabiły nas stabilność tamtejszych gospodarek, niższe bezrobocie i niższe stopy procentowe w krajach strefy. Dziś sytuacja się zmieniła. Stopy mamy niskie bez euro, bezrobocie spada, a wzrostu PKB zazdrości nam reszta Europy. I dylematy dotyczące wspólnej waluty są zupełnie inne.
1 Czy będzie do czego przystępować?
Od 2010 r. silniej lub słabiej przewija się pytanie, czy strefa euro przetrwa. W krytycznych momentach uruchamiane są działania ratunkowe. Pozwalają one przetrwać, ale nie prowadzą do faktycznego uzdrowienia sytuacji. Ostatni kryzys wynikający z przejęcia w Grecji władzy przez Syrizę jeszcze się nie zakończył, ale zdaniem ekonomistów, z którymi rozmawialiśmy, uruchomienie przez EBC skupu luzowania ilościowego powoduje, że nawet gdyby Grecja opuściła Euroland, to on i tak przetrwa. – Powrót do krajowych walut to byłby powrót do bardzo dużej zmienności na rynkach, jeszcze większej niż przed euro. To byłoby ze szkodą wymiany handlowej, przepływu kapitału. Jednocześnie strefa to projekt polityczny integrujący Unię, a gdyby doszło do rozpadu, główni aktorzy – Francja i Niemcy – straciliby na znaczeniu – podkreśla główny ekonomista Credit Agricole Jakub Borowski. Jednak jeśli strefa przetrwa, nie musi wyglądać tak jak dziś. – Najważniejsze gospodarczo państwa strefy euro w niej pozostaną, ale możliwe, że słabsze kraje zdecydują się na wyjście, a także że zostanie stworzony stały mechanizm wyjścia – zastrzega prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC.
2 Czy strefa euro może działać bez wspólnej polityki fiskalnej?
W takim kształcie jak obecnie strefa nie spełnia warunków optymalnego obszaru walutowego. Brakuje jej spójnej polityki fiskalnej. Skuteczność zmian poziomu stóp jest ograniczona, bo nie działa klasyczny układ policy mix: gdy polityka pieniężna jest luzowana – jak obecnie – budżetowo kraj powinien zaciskać pasa, żeby zachować makroekonomiczną równowagę. Nie wszyscy członkowie euro stosują się do tej zasady, np. Francja notorycznie – za przyzwoleniem Brukseli – łamie unijną zasadę utrzymywania deficytu budżetowego poniżej 3 proc. PKB. Mirosław Gronicki, były minister finansów, uważa, że to mało prawdopodobne, by taka wspólna polityka powstała. – Mogę sobie wyobrazić, że strefa euro będzie miała jednolitą skoordynowaną politykę fiskalną. Tylko wiązałoby się to z koniecznością oddania części władzy przez polityków. W UE nie ma na razie wystarczająco silnego i charyzmatycznego przywódcy, który byłby w stanie to przeprowadzić – twierdzi. Łatwiejsza do zastosowania może być metoda małych kroków, czyli postępująca integracja na innych poziomach, która koordynację fiskalną mogłaby wprowadzić tylnymi drzwiami.
3 Jakie kryteria mamy spełnić?
Obecnie Polska spełnia kryteria konwergencji dotyczące długu, stóp procentowych, stabilności cen. Wszystko wskazuje na to, że na koniec tego roku zmniejszymy deficyt finansów publicznych poniżej 3 proc. Wówczas pozostanie do spełnienia ostatnie z kryteriów, czyli stabilności kursu waluty, co musielibyśmy udowodnić, przebywając dwa lata w korytarzu walutowym ERM2. Ale gdy Europejski Bank Centralny miesięcznie pompuje ok. 60 mld euro w europejski system finansowy, to część tego kapitału trafi do Polski, umacniając złotego. Gdyby w takich warunkach kurs złotego musiał pozostawać w przedsionku strefy euro, mielibyśmy problem. To główny argument zwolenników tezy, że trzeba zreformować kryteria, które należy spełnić w drodze do euro. Bo te z traktatu z Maastricht nie przystają do dzisiejszej rzeczywistości. – Litwa, która wchodziła do strefy euro, jakoś sobie poradziła w EMR2, mimo nowych uwarunkowań – zauważa Mirosław Gronicki. Ale kryzys pokazał, iż spełnienie kryteriów nie daje dobrego przygotowania do wejścia do strefy.
– Optymalne byłoby wejście, gdy zaczną działać mechanizmy uzdrowienia strefy euro i zacznie ona wyrastać z długu, a Polska stanie się krajem bardziej innowacyjnym, o większym eksporcie netto i lepszym saldzie obrotów bieżących. Takie warunki pojawią się najwcześniej za jakieś 5–7 lat – zauważa Jakub Borowski.
4 Czy będzie referendum?
Wchodząc do Unii, zgodziliśmy się na przyjęcie wspólnej waluty. Co nie oznacza, że referendum nie może się odbyć. Zdaniem konstytucjonalisty dr. Ryszarda Piotrowskiego sprawa jest tak ważna, że Polacy powinni się wypowiedzieć ponownie. – Zgoda w referendum akcesyjnym miała charakter formalny, nie mogła być wiążąca, bo nie było zmiany konstytucji. No i to inna strefa i inne euro niż w 2003 r. – podkreśla konstytucjonalista. Pozostaje kwestia pytania. Zdaniem dr. Piotrowskiego w referendum powinno się zapytać także o termin wejścia do strefy. Politycy PO rozważają zapytanie o zgodę na zmianę konstytucji uprawniającą do wejścia do strefy euro.
5 Czy wzrosną ceny?
To najgorętsza kwestia w trwającej kampanii wyborczej. – Badania pokazują, że wzrosty cen były jednorazowe i ograniczone, o 0,2 czy 0,3 pkt proc. Doświadczenia krajów wchodzących do euro pokazują, że można skutecznie niwelować to zjawisko – podkreśla Jakub Borowski. W polskim planie wejścia do strefy przygotowano zestaw działań – od obowiązku podawania podwójnych cen w złotych i w euro zarówno przed, jak i po wejściu do strefy, przez kampanię informacyjną i monitoring cen aż po karanie przedsiębiorców, którzy wykorzystaliby wprowadzenie wspólnej waluty do podwyżek.
Referendum można odbyć jeszcze raz, jeśli trzeba będzie zbadać poziom akceptacji opinii publicznej, ale to perspektywa lat, a nie miesięcy. Więc toczenie dyskusji w tej chwili w trakcie kampanii wyborczej jest wybieraniem tematu nieistniejącego realnie. Rozumiem, że po to, by straszyć Polaków Unią Europejską. A większość z nich wie, że decyzja ma sens, jak ocenimy wszyscy razem, że to nam się opłaci z punktu widzenia ekonomicznego. Nie ma przymusu decydowania o tym szybko.
30.03.2015 wywiad dla TVP INFO
Ważną kwestią będzie ocena, czy z politycznego punktu widzenia wejście Polski do strefy wzmocni polską pozycję. Wydaje się, że odpowiedź jest prosta i oczywista – wzmocni. Ale jest też inne pytanie, stawiane przez ekspertów: czy wprowadzenie unijnej waluty będzie służyło polskiej gospodarce. Jak będziemy mieli pozytywną odpowiedź na trzy pytania: tak – spełniamy kryteria z Maastricht, tak – w strefie euro się uspokoiło, tak – mamy pewność, że to wzmocni polską pozycję polityczną i nie osłabi gospodarki, wówczas można rzetelnie Polaków przekonywać do likwidowania ostatniej, ale dziś decydującej o wszystkim bariery, jaką jest konstytucja.
Kwiecień 2014 r., wywiad dla Dziennika Gazety Prawnej
Jeżeli wejdziemy do strefy euro, a widzę, że państwo jako rząd RP, co stwierdzam z ubolewaniem, wciągacie nas czy też próbujecie nas do niej wepchnąć, to skażecie Polaków, obawiam się, na wiele dziesięcioleci bycia dziadami i mówię to wprost, z wielkim ubolewaniem. Nie będzie można wtedy przeprowadzać tych procesów, które dzisiaj zarówno rząd, jak i nasz bank centralny może przeprowadzać, a więc mimo wszystko jest to jakieś sterowanie kursem złotówki, co jest możliwe, i decydowanie także o tym, czy będziemy robili u nas podwyżki, np. rent i emerytur, czy nie będziemy robili.
20.03.2013 Sejm, wystąpienie w debacie nad informacją szefa MSZ o kierunkach polityki zagranicznej w 2013 r.
Poważna rozmowa na temat wstąpienia do strefy euro będzie nie wtedy, gdy spełnimy kryteria, które są opisane w unijnych aktach prawnych. Ta rozmowa będzie wtedy, gdy poziom życia Polaków będzie taki jak przeciętny poziom życia mieszkańców Europy Zachodniej.
30.03.2015 Kraków, kampania wyborcza