Początek roku to tradycyjnie czas, w którym nastroje przedsiębiorców prowadzących jednoosobowe firmy się poprawiają – lepiej oceniają oni perspektywy swojego biznesu, chcą inwestować, zatrudniać pracowników, zaciągać kredyty. W tym roku ten cykliczny optymizm wzmocniły dodatkowo sprzyjające warunki pogodowe, pozytywnie wpływające na wiele biznesów.

Na cały sektor MSP przypada aż 73 proc. PKB wytwarzanego przez polskie przedsiębiorstwa, a na same mikro i małe firmy – 38 proc. (dane PARP za 2012 r.) Małe firmy to jednak nie tylko pokaźna część PKB, lecz także niezwykle ważna część naszego rynku pracy. Zatrudnieni w mikro, małych i średnich firmach stanowią ponad 60 proc. pracujących w sektorze przedsiębiorstw (PARP, 2012 r.). Dobra koniunktura wśród najmniejszych przedsiębiorstw pozwala więc liczyć na to, że tempo wzrostu gospodarki w tym roku będzie stabilne, a jeśli potwierdzą się deklaracje mikroprzedsiębiorców na temat chęci zatrudniania nowych pracowników, to możemy też liczyć na wzrost liczby pracujących.
Muszę jednak zaznaczyć, że nie należy odczytywać wyników badań, które mówią o dobrych nastrojach, jako zapowiedzi, że małe firmy zaczną się nagle rozwijać bardzo szybko. Wynika to z konstrukcji samego badania, opartego na opiniach przedsiębiorców odnośnie do przyszłej koniunktury gospodarczej. Druga ważna kwestia to charakter mikrofirm, które rządzą się zupełnie innymi prawami niż duże przedsiębiorstwa. Mikroprzedsiębiorcy rzadko planują na dłuższy okres. To ma ogromne znaczenie dla całej gospodarki – i to znaczenie pozytywne. W większych firmach długoterminowe planowanie jest podstawą działania. Strategiczne decyzje opiera się na prognozach – to na podstawie szacunków odnośnie do koniunktury gospodarczej czy koniunktury panującej na danym rynku planuje się inwestycje, wprowadzanie nowych produktów, akwizycje. Rzeczywistość weryfikuje prognozy: raz w dół, raz w górę. Ile mamy przykładów wielkich korporacji, które popadły w kłopoty, bo opierając się na nietrafionych prognozach, odnośnie do np. kursu walutowego, rozpoczęły duże inwestycje, które nie przyniosły oczekiwanych rezultatów albo przedłużyły się tak bardzo, że udało się je dokończyć dopiero w dołku koniunktury.
Tymczasem małe firmy działają, reagując przede wszystkim na bieżącą sytuację. Inwestują, kiedy muszą, a więc kiedy pojawia się konieczność wymiany sprzętu czy maszyn albo kiedy widzą, że bez dodatkowych wydatków na środki trwałe nie sprostają zwiększonemu popytowi. Podobnie jest z zatrudnianiem – przyjmują pracowników, kiedy wiedzą, że im się to opłaci, a nie wtedy, gdy sugerują to analitycy.
Na dodatek na tych najbardziej lokalnych rynkach zmiany koniunktury mają mniejszą skalę, a czasem dochodzi do nich w zupełnie innych okresach niż w „dużej” gospodarce. Nawet najszybszy wzrost PKB nie zwiększa dramatycznie liczby klientów salonu fryzjerskiego ani też nie zwiększa radykalnie zapotrzebowania na usługi budowlane w biedniejszych regionach. O tym, jaki warsztat samochodowy wybierają klienci, decyduje przede wszystkim opinia na jego temat, a nie to, czy gdzieś daleko za granicą zaczyna się poważny kryzys albo hossa.
To bardzo racjonalne podejście, bo przedsiębiorcy nie poddają się ani nadmiernemu optymizmowi, ani też przesadnemu pesymizmowi. Osoby prowadzące mikrofirmy po prostu robią swoje, co w trudnych warunkach daje gospodarce bardzo ważną stabilizację. Ta grupa przedsiębiorstw bowiem nie przestaje inwestować z dnia na dzień, kiedy tempo wzrostu PKB maleje, nie przestaje brać kredytów, bo nawet w gorszych warunkach ekonomicznych musi zabezpieczać swoją płynność – co pozwala pracownikom oraz kooperantom przetrwać nawet najgorsze momenty.
Trzeźwej oceny sytuacji mikroprzedsiębiorcy nie tracą także wtedy, kiedy gospodarka radzi sobie dobrze. Oni doskonale wiedzą, że nieprzemyślane i często niepotrzebne inwestycje mogą zagrozić bytowi ich firm, a więc i rodzin. Każdą zarobioną złotówkę oglądają więc z każdej strony, zanim zdecydują się ją wydać.
Istnieje takie pojęcie jak psychologia tłumu. Biorąc pod uwagę liczbę najmniejszych firm (3 mln zarejestrowanych w REGON), wydawałoby się, że powinny one podlegać większym wahaniom nastroju. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie. Za pewnymi ogólnymi trendami w dużym stopniu podążają korporacje, mikrobiznesy są w swoich oczekiwaniach dużo bardziej stabilne. Co ważne, mikroprzedsiębiorcy są też z natury optymistami – w dotychczasowej historii badania, które prowadzimy regularnie co kwartał od 2011 r., optymistów było zawsze więcej niż pesymistów, i to nawet w okresie, kiedy tempo wzrostu polskiej gospodarki było bliskie zeru. Duch przedsiębiorczości i optymizm idą w parze.