Decydujący się na świadczenie usług przewozu osób łamią przepisy. Bezgranicznie ufają firmom, które pozyskują dla nich klientów. GITD zna problem, o czym świadczą wielotysięczne kary.
Witold Masionek prawnik w kancelarii Pasieka Derlikowski Brzozowska i Partnerzy / Dziennik Gazeta Prawna
W internecie nie brakuje ogłoszeń typu: „Masz samochód i chcesz dorobić? Dołącz do naszej korporacji”. Przedsiębiorcy reklamujący się w ten sposób często nie mają jednak nic wspólnego z korporacjami taksówkowymi. System ich działania przypomina model popularnego Ubera: chętny kierowca udostępnia swoje usługi, a firma zapewnia mu zlecenia na przewóz osób.
Licencja bywa potrzebna
Kłopoty się pojawiają, gdy tacy kierowcy zostaną skontrolowani przez policję lub Inspekcję Transportu Drogowego. Od pewnego czasu zgłaszają się do nas skonfudowani kierowcy, na których ITD nałożyła wielotysięczne kary. Główne zarzuty podczas kontroli, a następnie postępowania w sprawie nałożenia kary dotyczą wykonywania transportu drogowego bez wymaganej licencji oraz wykonywania przewozu okazjonalnego samochodem niespełniającym kryterium konstrukcyjnego określonego w art. 18 ust. 4a ustawy o transporcie drogowym (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1414). Przepis ten stanowi, że przewóz okazjonalny wykonuje się pojazdem samochodowym przeznaczonym konstrukcyjnie do przewozu powyżej siedmiu osób łącznie z kierowcą. Tego warunku nie spełnia zdecydowana większość kierowców, którzy decydują się na współpracę z prowadzącymi aplikacje.
Problem pojawia się także wtedy, gdy opłata za przejazd jest naliczana na podstawie wskazania programu zainstalowanego na smartfonie. A to dlatego, że art. 18 ust. 5 ustawy o transporcie drogowym zabrania używania taksometru przy przewozie okazjonalnym. Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z 26 lipca 2012 r. (sygn. akt II GSK 902/11) stwierdził zaś, że pod pojęciem taksometru należy rozumieć wszelkie urządzenia techniczne, które służą obliczeniu należności za przejazd według ustalonej taryfy określającej stawkę za przejechany kilometr.
Ważny rodzaj umowy
Jedną z kluczowych kwestii przy ocenie odpowiedzialności w razie ewentualnego naruszenia prawa jest to, czy przedsiębiorcę łączy z kierowcą umowa dotycząca świadczenia usług przewozowych.
Nasi rozmówcy wskazują, że w praktyce się zdarza, że jedyna umowa na piśmie, jaka jest zawierana, to umowa o świadczenie usługi call center. Przedsiębiorcy zobowiązują się do dostarczania zleceń na przejazdy, kierowcy zaś do płacenia za to określonej kwoty raz w miesiącu. Najczęściej jest to 500 zł. W takim przypadku jednak wszelkie obowiązki – określone przede wszystkim w ustawie o transporcie drogowym – powinny zostać wypełnione przez kierowców. Jeśli inspektorzy ITD stwierdzą naruszenia, karą sięgają 10 tys. zł.
Wprowadzani w błąd
Niektórzy kierowcy twierdzą, że podejmując współpracę, byli po prostu wprowadzani w błąd. – Firma ogłaszająca, że poszukuje pracowników, przekonywała mnie, że wszystko odbywa się legalnie. I żyłem w takim przekonaniu do czasu kontroli – mówi nam były współpracownik jednej z tego typu korporacji. W niektórych firmach uruchamiany jest specjalny fundusz ubezpieczeniowy. – Każdy wpłaca np. 50 zł miesięcznie. Gdy ktoś dostanie mandat, jest on pokrywany z tego funduszu – zdradza jeden z kierowców.
Co ciekawe, z praktyki wynika, że takich nieświadomych kierowców w obronę często bierze główny inspektor transportu drogowego, uchylając decyzje organu pierwszej instancji.
W uzasadnieniach GITD czytamy: „organ pierwszej instancji winien przeanalizować stan faktyczny pod kątem ewentualnego zaistnienia przesłanek z art. 92c ust. 1 ustawy o transporcie drogowym, w myśl którego nie wszczyna się postępowania w sprawie nałożenia kary pieniężnej, a postępowanie wszczęte w tej sprawie umarza się, jeżeli okoliczności sprawy i dowody wskazują, że podmiot wykonujący przewozy nie miał wpływu na powstanie naruszenia, a naruszenie nastąpiło wskutek zdarzeń i okoliczności, których podmiot nie mógł przewidzieć”.
Decyzje GITD mogą świadczyć o tym, że za taką nadzwyczajną okoliczność można uznać także wprowadzenie kierowcy w błąd.
TRZY PYTANIA DO EKSPERTA

Rozmowa z Witoldem Masionkiem, prawnikiem w kancelarii Pasieka Derlikowski Brzozowska i Partnerzy

Czy kierowcy współpracujący z firmami przewozowymi są jakoś chronieni, gdy się okaże, że doszło do naruszenia przepisów ustawy o transporcie drogowym?
W przypadku kar za przewozy bez wymaganych dokumentów potwierdzających uprawnienia zasadniczo najlepiej chronione są osoby, które zawarły z przedsiębiorcą umowy cywilnoprawne, czyli przede wszystkim umowę-zlecenie. Zleceniodawca, jeżeli chce, by zleceniobiorca działał w swoim imieniu, powinien zawrzeć odpowiednie postanowienie w umowie. W przypadku braku takiego postanowienia na podstawie art. 734 kodeksu cywilnego przyjmuje się, że zleceniobiorca będzie działać w imieniu dającego zlecenie. Wtedy odpowiedzialność spoczywa na firmie.
Trzeba pamiętać, że przewozy dokonywane przez osoby, z którymi pracodawca ma zawarte umowy cywilnoprawne, np. o dzieło czy zlecenia, mogą być wykonywane jedynie na podstawie ważnej licencji drogowej, którą powinien mieć przedsiębiorca. To na przedsiębiorcy jako podmiocie profesjonalnym ciąży obowiązek należytej staranności, w tym przypadku posiadania odpowiednich uprawnień. Jeśli nie posiada licencji – on poniesie konsekwencje, a nie kierowca, od którego trudno oczekiwać kompleksowej znajomości regulacji prawnych. Powiedzmy sobie szczerze: kierowca jest przede wszystkim od tego, aby jeździć.
A może kierowcy powinni zakładać działalność gospodarczą?
To by na pewno pomogło. Jak bowiem stanowi art. 18 ust. 4b ustawy o transporcie drogowym, dopuszcza się przewóz okazjonalny samochodami osobowymi prowadzonymi przez przedsiębiorcę świadczącego usługi przewozowe albo zatrudnionego przez niego kierowcę, nawet jeśli pojazdy nie spełniają kryterium konstrukcyjnego. Czyli mając niewielkiego opla i będąc przedsiębiorcą – można świadczyć usługę przewodu okazjonalnego, a mając tego samego opla i nie będąc przedsiębiorcą – narusza się przepisy.
Zarazem jednak to nakłada na nich dodatkowe obowiązki. Powoływanie się na nieznajomość przepisów byłoby w takiej sytuacji wątpliwe. Jeżeli rzeczywiście można uznawać, że kierowca nie musi znać w pełni przepisów stricte administracyjnych, to kierowca przedsiębiorca jak najbardziej powinien je znać.
Jak więc kierowcy powinni się chronić przed nieuczciwymi firmami przewozowymi?
Aby uniknąć nieprzyjemności, powinni domagać się niezwłocznie wydania odpisów odpowiednich dokumentów oraz podpisania umowy. To znacznie ułatwi dochodzenie swoich praw na drodze sądowej w razie jakichkolwiek problemów.
Inspektorzy Inspekcji Transportu Drogowego powinni natomiast przykładać większą wagę do dokładnej kontroli dokumentacji – tak aby nakładać kary na osoby, które prowadzą działalność niezgodną z prawem, a nie zatrudnionych.
Jeśli już jednak dojdzie do nałożenia kary na kierowcę, należy wystąpić do przedsiębiorcy o naprawienie szkody na zasadach ogólnych, wykazując, że odpowiada on na zasadzie winy jako podmiot profesjonalny w przypadku niedołożenia przez niego odpowiedniej staranności w celu zdobycia i dostarczenia odpowiedniej dokumentacji.
Inna rzecz, że gdy mleko się już rozleje, firmy najczęściej wskazują, że nic ich nie łączyło z kierowcami, oprócz świadczenia usług call center. A wtedy – niestety – dowodzenie, że było inaczej, może być bardzo trudne.