Zastaw się, a postaw się. Kto ma większy stadion, bardziej niepotrzebne lotnisko, zimniejsze termy, droższy obiekt kulturalny. Lokalnych włodarzy gubią źle zogniskowane ambicje i łatwy dostęp do unijnych pieniędzy
@RY1@i02/2015/059/i02.2015.059.000001400.101.jpg@RY2@ / Dziennik Gazeta Prawna
Drogi, mosty, szkoły – wyliczać udane przedsięwzięcia gmin i powiatów można długo, co spostrzegamy każdego dnia, gdy jeździmy po lepszych nawierzchniach czy posyłamy dzieci do odnowionych szkół. Ale tym razem sporządziliśmy inne wyliczenie. Oto projekty inwestycji samorządowców, które często się nie udają i są na wyrost. Czasem powstają z powodu zbyt dużych ambicji lokalnych włodarzy, czasem inspiracją są pieniądze unijne i zasada: „jak dają, to trzeba brać”. Nawet jeśli nie ma to większego sensu.
Lotniska
Jak nie powinniśmy robić, dała nam przykład Hiszpania. Tam w wyniku unijnego boomu inwestycyjnego powstało za dużo lotnisk. Najbardziej drastyczny przykład: lotnisko w Ciudad Real zbudowano za miliard euro po to, by kilka lat później wystawić je na sprzedaż za jedną dziesiątą tej kwoty. Choć w Polsce do takich sytuacji na razie nie dochodzi, to i tak pewne inwestycje mogą zadziwiać. Na lotnisko w Radomiu wydano przez ostatnich kilka lat prawie 60 mln zł, zatrudnionych jest tam sto czterdzieści osób. Problem w tym, że nie ma tu żadnego regularnego połączenia lotniczego.
– Funkcjonowanie Portu Lotniczego Radom to jeden z palących problemów do rozwiązania – mówił na początku stycznia prezydent miasta Radosław Witkowski. Już w marcu zdecydował o tymczasowym wstrzymaniu dalszej inwestycji i mówił o restrukturyzacji. Koszt utrzymania portu to 12 mln zł rocznie. Kontrowersje budzi też rozbudowa lotnisk w Szymanach pod Olsztynem (ma się zakończyć w tym roku) czy Zielona Góra/Babimost (już zakończona). Najwyraźniej samorządowcy, wydając pieniądze, zapomnieli o pasażerach.
Aquaparki
Najgłośniejszy przykład tego typu w ostatnich miesiącach to wciąż niegotowy basen w Słupsku. Miał kosztować 60–70 mln zł, teraz wydatek szacowany jest na ponad sto, a miasto i tak jest już zadłużone. Nowy prezydent Robert Biedroń deklarował publicznie, że widzi trzy rozwiązania: sprzedaż, partnerstwo publiczno-prywatne lub (w najgorszym wypadku) dokończenie budowy. Wydaje się, że rozwiązanie tej kwestii zajmie lata. Ale przypadków basenów robionych na wyrost jest więcej. Sztandarowym, takim, o którym pisano nawet poza granicami Polski, są termy w Lidzbarku Warmińskim. Woda, która wydobywana jest na zewnątrz, jest za zimna (ma 24 stopnie Celsjusza) i musi być podgrzewana. Projekt miał kosztować 96 mln zł, z czego 66 mln pochodziło ze środków unijnych. Na dodatek obiekt wciąż nie jest gotowy, ponieważ główny wykonawca splajtował.
Stadiony
Głosy krytyki na temat tego, że budujemy za dużo stadionów na Euro 2012, było słychać już podczas mistrzostw. W tej kwestii zdania są podzielone. Niektórzy uważali, że powinniśmy mieć piękne areny i „dosyć dziadostwa”, inni, że to marnotrawstwo. Wydaje się, że w dużych miastach, gdzie na mecze drużyny piłkarskiej przychodzi nawet 20 tys. widzów, ma to sens. Ale można podać kilka przykładów, gdzie ten sens łatwo zakwestionować. Stadion w Lublinie oddano do użytku jesienią ub.r. Kosztował ponad 130 mln zł i może pomieścić 15 tys. ludzi. Problem w tym, że frekwencja na meczach lokalnego Motoru wynosi 1,5 tys. Inną, bardziej złożoną kwestią są stadiony w Warszawie. Z tym, że jakiś tego typu nowoczesny obiekt powinien powstać w stolicy, zapewne większość mieszkańców się zgadzała. Problem w tym, że w odległości dwóch kilometrów od siebie postawiono kosztujący 2 mld zł Stadion Narodowy i wart prawie 500 mln zł stadion, na którym gra Legia. I choć oba te miejsca cieszą się dużą popularności, to wciąż otwarte pozostaje pytanie, czy nie dało się tych inwestycji połączyć w tańszą jedność.
Obiekty kultury
Trudno kwestionować to, że takie miejsca, jak Opera i Filharmonia w Białymstoku czy Międzyuczelniana Biblioteka w Stalowej Woli są potrzebne. Zdrowy rozsądek podpowiada jednak, że skala, którą obserwujemy, to przejaw gigantomanii. Podlaski obiekt kosztował ponad 200 mln zł, z czego połowę sfinansował samorząd. W 2014 r. dotacje samorządowe i z Ministerstwa Kultury na utrzymanie obiektu wyniosły ok. 20 mln zł. Nieco inną historię ma budynek biblioteki na Podkarpaciu. Powstał kosztem 25 mln zł, gotowy był w 2012 r. O ile parter i drugie piętro były wykorzystywane na wystawy i konferencje, o tyle piętro pierwsze wciąż czekało na książki. Wreszcie KUL się zdecydował, trwa przeprowadzka, a od jesieni 2015 r. będzie się tu mieścić biblioteka uniwersytecka z prawdziwego zdarzenia. Tysiąc dni po otwarciu.
AKCJA DGP