Sztandarowy projekt Ministerstwa Gospodarki nie identyfikuje problemów polskiego biznesu oraz nie zawiera konkretnych rozwiązań mogących zmienić złą sytuację. Tak uważa Rada Legislacyjna przy premierze.

Zgodnie z grudniowymi deklaracjami ministra Janusza Piechocińskiego prawo działalności gospodarczej – ustawa mająca zastąpić tę o swobodzie działalności gospodarczej (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 672 ze zm.) – powinno być teraz ostatecznie doprecyzowane, aby w przyszłym tygodniu trafić do Sejmu. Wiadomo już jednak, że nie ma na to szans. Sukcesem resortu gospodarki będzie, jeśli projekt trafi do laski marszałkowskiej przed wakacjami. To wszystko spowodowane jest zmasowaną krytyką ze strony wielu instytucji. Teraz liczne zastrzeżenia przedstawiła Rada Legislacyjna przy prezesie Rady Ministrów. Kwestionuje dokument od preambuły, przez definicję działalności gospodarczej czy zasady jej wykonywania, po przepisy przejściowe.
– To ciekawe, że walka nie toczy się między różnymi obozami – bo to byłoby jeszcze zrozumiałe – lecz w jednym, rządowym – komentuje Dorota Wolicka, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Rada Legislacyjna uważa, że sam zamysł opracowania i przyjęcia nowej ustawy, stanowiącej zbiór ogólnych przepisów mających służyć poprawie sytuacji przedsiębiorców w ich relacjach z organami władzy publicznej jest słuszny. Popiera też część propozycji opracowanych przez ministerstwo.
Problem polega na tym, że założenia – w ocenie rady – sprawiają wrażenie pozbawionych jasno skrystalizowanej koncepcji, a to źle wróży ustawie. Dlatego, jak czytamy w opinii, aktualna wersja projektu nie jest na tyle dojrzała, aby należało się nią zajmować na dalszych etapach procesu legislacyjnego. Innymi słowy: prace nad prawem działalności gospodarczej należałoby zacząć od początku.
Przykłady błędów projektodawcy? Rada Legislacyjna krytycznie ocenia m.in. proponowane brzmienie przepisu mającego wyrażać regułę, że „co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone”. Chodzi o to, iż zdaniem ekspertów niejasne jest, czy ta zasada miałaby być stosowana wyłącznie w relacjach przedsiębiorca – organ państwowy, czy także między samymi firmami. Jeśli w grę wchodziłaby ta druga interpretacja – zamiast pomóc firmom, zaszkodzono by im, a konsekwencje ponieśliby uczciwi przedsiębiorcy.
Inna z kwestionowanych zasad to ta stanowiąca, że urzędnik powinien przedsiębiorcy wyznaczyć rozsądny termin na dokonanie czynności, jeśli przepisy nie są w tym względzie precyzyjne.
„Taka zasada już obowiązuje – na podstawie art. 7 k.p.a. Czy faktycznie projektodawca uważa, że urzędnicy są tak źle wykształceni i ich umiejętności są na tak niskim poziomie, że należy im napisać, że zasada ta obowiązuje także podczas wyznaczania terminów urzędowych?” – pyta Rada Legislacyjna.
Z chęcią jednak na to pytanie odpowiada Dorota Wolicka.
– Tak! Wielu urzędnikom trzeba pokazać wszystko – bo są albo niewykształceni, albo – i to chyba częściej – niechętni do robienia tego, co należy do ich obowiązków – mówi. Jak jednak podkreśla, rzeczywiście w projekcie prawa działalności gospodarczej znajduje się wiele deklaracji, lecz nie ma kwestii najważniejszej.
– Przede wszystkim trzeba wprowadzić faktyczną odpowiedzialność urzędników za błędy, bo obecnie jest ona fikcją. Gdy niekompetencja pracownika odbije się na stanie jego konta, nagle okaże się, że do wszystkich zasad można się stosować i że wiele rzeczy z gatunku „nie da się” jednak się da – twierdzi prezes Wolicka.

Etap legislacyjny

Założenia projektu w konsultacjach