Owca to miłe i pożyteczne zwierzę. Kto z nas w zimowy dzień nie otuli się z radością w wełniany koc? Z wdzięcznością myślimy wtedy o stworzeniu, które spokojnie skubiąc trawkę, nie protestowało, kiedy rozsądny farmer strzygł je i zamieniał ich futro w tak miłą i ciepłą włóczkę.

Takich dobrych istot jest dookoła więcej, niż myślimy. Spółki Skarbu Państwa dostarczają do budżetu pieniądze, dzięki którym niczym w wełniany koc możemy się zanurzyć w inwestycjach czy w świadczeniach socjalnych. Są tacy, którzy zanurzają się jeszcze głębiej i obok koca dostają sweter albo i cały kożuch – niektóre grupy zawodowe były w stanie przekonać rząd, że tej wełny, czyli pieniędzy, potrzebują więcej i bardziej.
I dobrze, przecież po to się hoduje owce, żeby była wełna, i po to ma się własność, żeby z niej korzystać. Po to ma się udziały w spółkach, żeby czerpać z ich zysków. Problem zaczyna się wtedy, kiedy owcę strzyże się zbyt krótko i zbyt często, bo może się zdarzyć, że to ona zmarznie i zachoruje.
Podobnie jest ze spółkami – jeżeli za dużo pieniędzy oddadzą właścicielowi, mogą znaleźć się w tarapatach. Rozsądny farmer nie strzyże swoich owiec zbyt krótko, rozsądny właściciel czasem rezygnuje z dywidendy po to, żeby spółka miała pieniądze potrzebne na inwestycje.
Czy takim rozsądnym farmerem są polski rząd i Ministerstwo Skarbu Państwa – o tym przekonamy się, kiedy przyjdą chłody, czyli gospodarcze cięższe czasy. Pytanie, czy wtedy dla naszych owieczek nie będziemy musieli kupować dodatkowego ogrzewania w postaci pomocy publicznej?